Przywrócenia posterunku policji oczekują władze Bakałarzewa. Na gorącym spotkaniu z komendantem policji statystyczne słupki mocno zderzyły się z opowieściami mieszkańców okolicznych wsi. Ich zdaniem bezpieczniej żyło im się, gdy we wsi były całodobowe dyżury mundurowych.
- Bezczelni są ci złodzieje! Przyjechali w nocy do sąsiada jakimś dieslem. Ukradli mu ropę, zalali ją do baku, a kanister wyrzucili na drogę - opowiadał sąsiadowi starszy mężczyzna z podbakałarzewskiej wsi na chwilę przed rozpoczęciem dyskusji nad policyjną „Mapą bezpieczeństwa i porządku publicznego”.
Mieszkańcy Bakałarzewa na spotkaniu z komendantem Józefem Borkowskim w mocnych słowach przedstawili mu swoje oczekiwania. A te koncentrują się głównie wokół przywrócenia we wsi posterunku policji. Mimo pozytywnych statystyk bakałarzewianie nie czują się bowiem bezpiecznie. W ubiegłym roku popełniono tam 47 przestępstw, z czego większość to kradzieże.
- Statystyki nie są miarodajne. Ciężko jest porównywać zamordowanie ze szczególnym okrucieństwem człowieka do zwykłej kradzieży kury - bulwersował się Tomasz Naruszewicz, wójt Bakałarzewa. Samorządowiec podkreślał, że cześć ludzi nie zgłasza przestępstw, bo nie ma komu.
Po kilku minutach dyskusji okazało się, że jest co zgłaszać. Całkiem niedawno próbowano ukraść ławki sprzed biblioteki. W sezonie turystycznym liczba mieszkańców gminy znacząco rośnie, a mający domy nad jeziorami turyści boją się zostawiać je na zimę.
- W ostatnie wakacje byłem z rodziną na swojej działce nad jeziorem. Zostałem tam napadnięty, pobity, a potem wrzucony do wody. Wezwaliśmy policję, ale radiowóz przyjechał dopiero po trzech godzinach - opowiadał jakiś czas temu suwalczanin, który od lat związany jest z Bakałarzewem.
Problemem jest też droga wojewódzka, która łączy Suwałki z Oleckiem. Choć nie doszło tam ostatnio do wypadku śmiertelnego, to często zdarzają się kolizje. Podobnie jest z bocznymi drogami gminnymi i powiatowymi. Tamtejsi kierowcy skarżą się, że patrole są tam tylko po to, aby polować na pijanych rowerzystów.
- Wielokrotnie zgłaszałem problem z trasą Bakałarzewo - Raczki. Mimo zakazu tiry wciąż tam jeżdżą. Asfalty są łamane, łamane jest prawo - bulwersował się bakałarzewski radny.
Narzekano również na dyskotekę. Tylko w 2015 roku odwiedziło ją 15 tysięcy osób. Co chwilę podnosiły się głosy, że ochrona lokalu nie radzi sobie z zapewnieniem bezpieczeństwa. Sama policja przyznaje, że właśnie tam notuje się najwięcej pobić. Dziwiono się też, dlaczego przy tak dużej dyskotece odnotowano tylko jedno przestępstwo związane z narkotykami.
- Jak młodzi wracają w sobotę z dyskoteki to jest masakra. Co spotkają na drodze, to od razu ich. Powyrywane są słupy, porozbijane butelki. A jak najeżdża radiowóz, to wszyscy uciekają po rowach. Czemu dyskoteki nie patrolują nieoznakowane radiowozy? - pytał jeden z sołtysów.
Zdaniem bakałarzewian wszystko zepsuło się w 2013 roku, kiedy zlikwidowano posterunek policji. Teraz radiowozy przyjeżdżają do wsi z Filipowa i z Suwałk.
- Zaraz po zamknięciu posterunku zaczęły się kradzieże i włamania do garaży. Dwukrotnie okradziono sklep, a raz złodzieje nawet usiłowali przepiłować tam kratę - opowiadał radny z bakałarzewskiego osiedla.
Dlatego o posterunek zaapelowali radni, sołtysi i lokalne stowarzyszenia. Chcą, aby policjanci wrócili do Bakałarzewa i pełnili tam dyżury przez całą dobę.
- Mamy wyremontowany budynek i pieniądze na jego utrzymanie - deklarował wójt Naruszewicz.
(mkapu)
[08.02.2016] Policja zbyt skuteczna, aby w powiecie było jej więcej? [zdjecia]
[05.02.2016] Raczki chcą posterunku i ochrony Pałacu Paca [zdjęcia]
[03.02.2016] Północna, boisko i kałuże. Kamena upomniała się o swoje [zdjęcia]
[18.01.2016] Policja tworzy mapę bezpieczeństwa. Kartografami będą samorządy [zdjęcia]