Sąd Okręgowy w Łomży utrzymał wczoraj wyrok w sprawie makabrycznego wypadku, do którego doszło latem 2017 roku na stadionie przy ul. Zarzecze w Suwałkach. Silny podmuch wiatru porwał ławkę rezerwowych i zepchnął jednego z robotników wprost na wystające pręty zbrojeniowe. Mężczyzna nadział się twarzą na druty.
55-latek do tej pory znajduje się w stanie wegetatywnym.
Przed suwalskim sądem stanęli dwaj pracownicy firmy budowlanej, która prowadziła prace przy wykopach na stadionie oraz kierownik obiektu. Zdaniem Sądu Rejonowego w Suwałkach, wina oskarżonych nie podlega dyskusji. Właściciel firmy Tomasz J. oraz kierownik budowy Przemysław L. nie zabezpieczyli w odpowiedni sposób wykopu, tym samym nie dopełnili obowiązków zapewnienia bezpieczeństwa i higieny pracy, stwarzając zagrożenie życia dla pracowników.
Tomasz J. został skazany na 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata, a Przemysław L. na sześć miesięcy w zawieszeniu na rok. Mają też zapłacić 100 tys. zł na rzecz poszkodowanego. Kierownik stadionu Maciej Ch. został potraktowany łagodniej, ponieważ w tym dniu zastępował innego pracownika. Postępowanie w jego sprawie zostało warunkowo umorzone, ale i on musi wpłacić 20 tys. zł odszkodowania.
Z wyrokiem nie zgodziły się obie strony. Obrońcy chcieli uniewinnienia, a oskarżyciele posiłkowi, m.in. brat poszkodowanego Włodzimierz B. – surowszych kar i odszkodowań w wysokości po 660 tys. od każdego z oskarżonych.
- Brat przeszedł skomplikowaną operację rekonstrukcji części czaszki. Kosz jego rehabilitacji i leczenia to około 10 tys. zł miesięcznie – mówił Włodzimierz B. w sądzie.
Sąd Okręgowy w Łomży w środę 15 stycznia podtrzymał decyzję Sądu Rejonowego w Suwałkach. Koniec procesu karnego oznacza, iż rodzina 55-letniego robotnika może występować o odszkodowania na drodze cywilnej.