W niedzielny wieczór mieszkańcy jednego z domów w Krzywólce usłyszeli hałas gniecionej karoserii. Przed ich posesją nie było jednak samochodu. Był za to połamany płot, przy którym leżał zderzak i tablice rejestracyjne.
- Oderwane elementy karoserii znacznie ułatwiły poszukiwania - podkreśla aspirant Eliza Sawko, rzecznik suwalskiej policji.
Uszkodzonego samochodu nie trzeba było długo szukać. Zaparkowano go na posesji, kilka domów do pechowego ogrodzenia. Osobowy rover nie miał ani przednich tablic rejestracyjnych, ani zderzaka.
- Obok auta stał mężczyzna, który oświadczył, że był tylko pasażerem i nie wie o co chodzi – opowiada policjantka.
Okazało się, że 36-letni mężczyzna był pijany. Alkomat wykazał u niego 1,4 promila. To jednak nie on kierował autem.
Sprawcę zatrzymano bowiem kilka minut wcześniej. Policjanci natrafili na niego, gdy przechadzał sobie wzdłuż ulic.
- Od 24-latka była wyraźnie wyczuwalna woń alkoholu, ale mężczyzna twierdził, że nic nie wie o kolizji i tylko sobie spaceruje – opisuje aspirant Sawko.
Młody mężczyzna trafił do aresztu. Tam zbadano jego trzeźwość. We krwi miał niemal 2,5 promila alkoholu. Po nocy spędzonej za kratami, przyznał się do prowadzenia auta po pijanemu. Grożą mu za to nawet dwa lata więzienia.
(mkapu)