W krótkim czasie stała się jedną z największych atrakcji naszego miasta. Polubili ją suwalczanie, a dla turystów stała się żelaznym punktem pobytu w Suwałkach.
To zasługa suwalczanki Emilii Popławskiej i jej męża Aleksandra Popławskiego, „Alika”, Tatara z polskich Kruszynian. Dokładnie 10 lat temu, 15 czerwca 2013 r. zaryzykowali, otworzyli kuchnię z daniami tatarskimi oraz kresowymi i trafili w „10”.
Obojętnie, czy w niewielkim pomieszczeniu na 24 miejsca przy Kościuszki, gdzie mieściła się przez pierwszych osiem lat działalności, czy w trzykrotnie większym lokalu nad Zalewem Arkadia, do którego przeniosła się przed dwoma laty, szczególnie w wakacje kuchni „U Alika” skosztować chcą tłumy. Żeby wejść do środka i zasiąść za stołem, trzeba swoje odczekać.
Nie ma się co dziwić. Kto raz spróbował soljanki, wołowiny po mongolsku, azu, żeberek po żmudzku, pilawa z jagnieciną, draników - placków ziemniaczanych, czebureków czy kołdunów, a na deser dziada czy stulistnika, ten wraca tu, kiedy tylko może, by ponownie rozkoszować podniebienie.
Emilię i Alika Popławskich, a także ojca, Ryszarda, zna nie tylko cała kulinarna, ale także siatkarska Polska, łącznie z widzami transmitującego mecze PlusLigi siatkarzy Polsatu Sport. Jeżeli oprócz poniedziałku, zdarzy się, że Kuchnia zamknięta jest w jakiś inny dzień tygodnia, to znak, że właściciele, najzagorzalsi członkowie Klubu Kibica Ślepska Malowu, dopingują Biało-Niebieskich gdzieś w dalekiej Nysie, Rzeszowie czy Lubinie.
Niech nam gotują, a siatkarzom kibicują przez kolejne dziesiątki lat.
Tekst i fot. Wojciech Drażba








