Kilka tysięcy suwalczan wzięło dziś udział w Orszaku Trzech Króli. Kolorowy korowód wyruszył spod Aquaparku, przeszedł ulicami Jana Pawła II, Utrata, Noniewicza, Kościuszki do Parku konstytucji 3 Maja.
Królowie, chcąc dotrzeć do Nowonarodzonego Jezusa, napotykali na drodze wiele trudności. Musieli uważnie podążać za gwiazdą, opierać się diabelskim zakusom, chęci zawitania do gospody, a nawet poskromić zdenerwowane rumaki. W końcu doszło do zaciekłej walki dobra ze złem. Pomimo buchających ogni piekielnych i ostrej bitwy na miecze, dobro zwyciężyło i monarchowie mogli już w spokoju przekroczyć bramę nieba oraz powitać Jezusa, Maryję i św. Józefa w stajence.
Widowisko oglądały tłumy suwalczan. Od najmniejszych maluchów prowadzonych w wózkach, po osoby w starszym wieku.
- Jesteśmy już drugi raz na orszaku. W tamtym roku bardzo się nam podobało. Myślę, że to będzie taka nasza rodzinna tradycja – mówi Grażyna Pupel, która szła wraz z mężem Karolem i synkiem Krzysiem.
- My jesteśmy po raz pierwszy, ponieważ w ubiegłym roku nie mogliśmy, ale bardzo się nam ten pomysł i organizacja korowodu podoba – mówi Wojciech Makowski.
Na plecach niósł siedmioletniego syna Michała, przebranego za króla. Na koronie były nawet przyklejone „klejnoty”.
- Syn prawie sam stworzył to przebranie. Żona, Beata tylko trochę mu pomogła – opowiada pan Wojciech. – Mamy dziś święto. Uważam, że to bardzo fajna forma spędzenia czasu z rodziną – dodaje.
- Orszak Trzech Króli, to największe jasełka. Ukazana jest w bardzo przystępny sposób droga do Betlejem. Mamy tu sceny rodzajowe, które do każdego trafiają – mówi ks. Wacław Kleczkowski z parafii św. Brata Alberta w Suwałkach. - Z jednej strony jest to zabawa, spacer, z drugiej rodzaj ewangelizacji – dodaje.
- To publiczne przyznanie się do bycia człowiekiem wolnym, dobrym. Opowiedzenie się za tym, co dobre i piękne. Za pomocą prostego przekazu podane są podstawowe, fundamentalne prawdy. Ukazane zostało, jak Bóg stał się człowiekiem – mówi ks. Jarema Sykulski, moderator Suwałk, proboszcz Parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa.
- Jest to też forma upomnienia się o świadectwo wiary w przestrzeni życia publicznego. Nie mamy, czego się bać. Trzeba odważnie dawać świadectwo- tłumaczy.
- Czekałam na to od dawna, mówi pani Maria. Przyszłam z niewidomym mężem. Przyprowadziłam go na część orszaku, żeby pomimo tego, że nie widzi – poczuł atmosferę. Odprowadziłam go i wróciłam, bo na kolejną taką okazję trzeba będzie czekać cały rok. To jest bardzo potrzebne. Widać że ludzie chcą brać udział – przekonuje.
Nad bezpieczeństwem orszaku czuwali policjanci i straż miejska. Ulice były czasowo zamykane. Ruchem kierowali funkcjonariusze.
- Podzieliliśmy się. Połowa strażników pilnuje pochodu, połowa pracuje w innych częściach miasta – mówi Grzegorz Kosiński, komendant suwalskiej straży miejskiej.
Justyna Brozio