Przez obniżenie przez rząd podatków PIT, które są istotnym źródłem dochodów budżetów samorządów, wzrost płacy minimalnej i podwyżki płac w oświacie bez zapewnienia na nie pokrycia w całości, władzom Suwałk zabraknie w przyszłym roku 11-13 milionów zł.
Kilkukrotnie mówił o tym prezydent Czesław Renkiewicz podczas ostatniej, środowej sesji rady Miejskiej, zdominowanej przez dyskusje o racjonalizacji zatrudnienia, czyli zmniejszeniu liczby pań woźnych/pomocy w suwalskich przeszkolach oraz o podwyższeniu stawek podatków od nieruchomości, środkow transportu i opłaty targowej.
- Pan za wszystko wini rząd, który przecież niczego nie zabiera, nie kradnie - wyrzucał prezydentowi radny PiS Bogdan Bezdziecki. - Dzięki obniżeniu podatku PIT, więcej pieniędzy zostaje w kieszeniach obywateli - dowodził.
- Dlatego mieszkańcy nie poniosą wielkiego uszczerbku, jeżeli przez podwyżkę podatku od nieruchomosci, za 100-metrowe mieszkanie zapłacą rocznie 5 złotych więcej - odpierał prezydent.
W przypadku mieszkań i domów jednorodzinnych stawka podatku w wzrośnie o 7 proc. (z 70 gr do 75 gr od metra kw.), a w przypadku budynków, w których prowadzona jest działalność gospodarcza o wskaźnik inflacji - 1,8 proc., czyli o 41 groszy. Z tytułu podwyższenia stawek podatku od nieruchomości, rocznie do kasy miejskiej wpłynie o 960 tys. zł więcej.
- Będę głosował przeciw nie dlatego, że nie chcę, żeby taka kwota wpłynęła do budżetu, ale dlatego, że protestuję przeciwko nierównemu traktowaniu - mówił Tadeusz Czerwiecki, radny PiS. - Dlaczego zwykli mieszkańcy mają płacić o 7 proc. więcej, a przedsiębiorcy tylko o 1,8 proc?!
Siedmioro radnych PiS oraz ugrupowania Mieszkańcy Suwałk, głosowało przeciw. Podwyżki podatku zostały uchwalone głosami 14 radnych z prezydenckiego ugrupowania Łączą nas Suwałki i Koalicji Obywatelskiej. Przegłosowali też oni podwyżki nie zmienianego od 2013 podatku od środków transportu (miasto zyska w przyszlym roku 108 tys. zł) oraz "nie ruszanej" od 2011 roku opłaty targowej (do kasy miejskiej wpłynie w 2020 roku 19 tys. złoty więcej niż w bieżącym).
W przypadku pań pomagających przedszkolnym nauczycielkom radni nie podejmowali żadnej uchwały, tylko wysłuchali informacji o zatrudnieniu, przedstawionej przez zastępcę prezydenta Ewę Sidorek. Ujawniła ona, że dzisiaj w 61 grupach (oddziałach) przedszkolnych pracuje 78 pań. W ramach racjonalizacji zatrudnienia władze miasta chcą doprowadzić do tego, żeby było ich tyle, ile jest grup. Zapewniła, że nie obniży to poziomu bezpieczeństwa ani jakości opieki, że w grupach 3-latków będą 2 nauczycielki i 1 pomoc. Ratusz nie chce tego narzucać dyrektorkom, to one będą decydowały, ile etatów do danej grupy wiekowej przeznaczyć.
- Większości z pań umowy o pracę wygasają w czerwcu 2020 roku, a już w grudniu powinniśmy otworzyć punkt żłobkowy przy ul. Kościuszki, w ktorym zatrudnienie znajdzie 19 opiekunek. - Dla części pań, którym kończą sie umowy o pracę w w przedszkolach zaproponujemy przeniesienie do żłobka.
Zastępca prezydenta Suwałk mówiła o standardach i rozwiązaniach stosowanych w innych miastach, o konieczności dostosowania liczby osób pracujących w oświacie do możliwości finansowych miasta.
- Czy warto zmieniać coś, co dobrze funkcjonuje - dopytywała radna PiS Mariola Karpińska. - Oszczędności wyniosą 660 tys. zl rocznie, czy to tak dużo? Czy planowane zmiany konsultowane były z rodzicami i z nauczycielami przedszkolnymi? Jeżeli zwiększy się liczba dzieci, a opiekunów - nie, to czy zachowamy standardy, których się dopracowaliśmy?
Radnych i rodziców, którzy przyszli na sesję z petycją, by nie zmniejszać liczby niań pracujących w przedszkolach, uspokajał jeszcze prezydent Czesław Renkiewicz. Przeszedł jednak do sedna sprawy. Racjonalizacja zatrudnienia (od nowego roku ma ruszyć Centrum Usług Wspólnych, do którego mają przejść szkolne i porzedszkolne kadrowe i księgowe) powinno przynieść osczędności miastu, które do subwencji oświatowej dokłada rocznie 55 mln zł.
WD
