Wybitny reżyser i scenarzysta, odznaczony Orderem Orła Białego, zdobywca Oscara Andrzej Wajda przebywa z wizytą w rodzinnych Suwałkach. Towarzyszy mu żona, Krystyna Zachwatowicz-Wajda. W czwartek Andrzej Wajda odsłonił swoją tablicę w Suwalskim Ośrodku Kultury. Spotkał się z przyjaciółmi, władzami miasta i dziennikarzami oraz obejrzał „Bal w Resursie” przygotowany przez Zespół Pieśni i Tańca „Suwalszczyzna”.
Znamienitego gościa powitał prezydent Suwałk Czesław Renkiewicz oraz dyrektor SOK-u Bożena Kamińska. Oboje podkreślali swoją radość z wizyty tak wybitnego suwalczanina. Andrzej Wajda urodził się 6 marca 1926 roku przy obecnej ulicy Wojska Polskiego. W Suwałkach, na terenie garnizonu, przebywał do ósmego roku życia. Później rodzina Wajdów przeniosła się do Radomia. Ze swojego dzieciństwa reżyser dokładnie pamięta wojskową musztrę (ojciec reżysera był wojskowym, został zamordowany w Katyniu).
- Siłą rzeczy ta dyscyplina udzielała się także nam, dzieciom. Gdyby nie ona, gdyby nie to, co wyniosłem z domu, pewnie trudno byłoby mi zrobić te wszystkie filmy – mówił.
Podkreślał, że na przestrzeni lat Suwałki zmieniły się nie do poznania.
- Szczęśliwym trafem te budowle, które przypominają mi dzieciństwo, uratowały się. Znam takie miejsca, gdzie niestety, ale wkracza brutalna nowość i ta nowość niszczy tradycję. Dobrze, że Suwałki trzymają się swojej tradycji – mówił. – Cieszę się również, że w mieście ma miejsce wiele wydarzeń kulturalnych, o których się dowiaduję. Suwalska młodzież się rozwija. Stawia tutaj swoje pierwsze kroki, a potem idzie dalej. Wszystko jest przed nimi, tak, jak kiedyś wszystko było przede mną – podkreślił.
Wspomniał, że to „przybliżenie się” świata nie byłoby możliwe bez Solidarności. – To było piękne, że ludzie przekonali się do czegoś, co było trudne, ale głęboko słuszne dla naszego kraju i te zmiany się sprawdziły – mówił.
Chociaż miasto się kompletnie zmieniło, zdaniem reżysera - dawny suwalski duch w nim pozostał.
Po zakończeniu wojny, w 1946 roku Andrzej Wajda rozpoczął studia malarskie na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Po trzecim roku zrezygnował jednak z ASP na rzecz łódzkiej Filmówki.
- Męczyłem się. Moje prace nie oddawały mojej indywidualności. Jeden z przyjaciół, mój i Andrzeja Strumiłło – Janek Tarasin, powiedział, że najlepszym przyjacielem malarza jest on sam. Jak ja pomyślałem, że będę sam swoim przyjacielem… To coś nie tak, krzywo…- żartował A. Wajda.
Jak twierdzi o tym, że został reżyserem, zdecydował los.
- Podczas pobytu wraz z kolegami na wakacjach w Sopocie przeczytaliśmy, że będzie nabór do nowootwartej szkoły filmowej w Łodzi. Postanowiłem zdać się na los. Zdecydowaliśmy, że jeśli będzie słońce – zostajemy na plaży w Sopocie, jeśli będzie padać – jedziemy do Łodzi zdawać do szkoły filmowej. Padało. Wsiedliśmy do pociągu. Za Tczewem zrobiło się słonecznie, ale głupio już było wracać. A w Łodzi okazało się, że jestem zdolny i robię dobre filmy– wspominał A. Wajda.
Z suwalskich koszar oprócz dyscypliny wyniósł coś jeszcze.
- Jestem przyzwyczajony, że jak tylko podniosę głos, wszyscy mnie słuchają i robią to, co każę. To się bardzo przydaje przy robieniu filmów. Jak huknę, cała ekipa się mobilizuje. Inaczej nie da się czegoś stworzyć w dużej grupie – mówił.
Z Warszawą Wajda związał się z konieczności.
- Tam po prostu rozwijał się przemysł filmowy. W Łodzi działałem tylko przez krótki czas. Z kolei mój ojciec urodził się w Krakowie. Pochodził z chłopskiej, wielodzietnej rodziny. Z Krakowem też jestem bardzo związany – mówił.
Reżyser wspominał też czasy, gdy był senatorem Suwalszczyzny za czasów Lecha Wałęsy i problemy, którym musiał wówczas sprostać – m.in. walkę o dobry stan jeziora Wigry. Zaprzyjaźnił się wówczas z Piotrem Bajerem, prezesem Radia 5, który pełnił funkcję jego asystenta.
W piątek Andrzej Wajda obejrzy rzeźby nad Zalewem Arkadia, które powstały na jego cześć podczas pleneru, a także być może odwiedzi dom, w którym przyszedł na świat i spędził pierwsze lata swojego dzieciństwa. Pobyt reżysera jest jednym z punktów obchodów jego 90-tych urodzin. Suwałki Wajda opuści w sobotę.
(just)
Zdjęcia: Justyna Brozio, Marta Orłowska