W niedzielę, 12 lipca w kościele św. Kazimierza Królewicza w Suwałkach odbędzie się uroczyste pożegnanie ks. Lecha Łuby, wieloletniego proboszcza tej parafii. Duchowny w środę oficjalnie przechodzi na emeryturę. Po mszy św. o godz. 11.00 przy kościele odbędzie się poczęstunek z grochówką, a we mszy św. o 17.00 będzie uczestniczył biskup pomocniczy Józef Galbas.
Ksiądz Lech Łuba urodził się w 1950 roku we wsi Łoje. Uczęszczał do Liceum Ogólnokształcącego w Jedwabnem. Święcenia kapłańskie otrzymał 30 marca 1974 r. w katedrze łomżyńskiej z rąk Księdza Biskupa Mikołaja Sasinowskiego. Ukończył Wydział Teologiczny Katolickiego
Uniwersytetu Lubelskiego, a następnie Wydział Teologiczny Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie. Jako wikariusz pracował w: Szczepankowie (1974), Bakałarzewie (1975-1977), Wąsoszu (1977-1978), Andrzejewie (1978-1980), Puńsku (1980-1982), Tykocinie (1982-1987), Suwałkach w par. p.w. św. Aleksandra (1987-1989). Był proboszczem w Rydzewie koło Rajgrodu (1989-1990).
Potem powierzono mu zadanie utworzenia Parafii pw. św. Kazimierza, w której pracuje od 1990 roku do dziś. Ks. Lech Łuba pełni też funkcje diecezjalnego kapelana straży pożarnych (od 1992 r.) oraz kapelana Aresztu Śledczego w Suwałkach (od 1999). W 1994 r. otrzymał godność kanonika honorowego kapituły sambijskiej.
- W liceum byłem bardzo dobrym uczniem. Miałem prawie same piątki. Wówczas były to klasy od ósmej do jedenastej. Brałem udział w konkursie matematyczno – chemicznym i dotarłem aż do etapu w Białymstoku. Mogłem studiować na Politechnice Łódzkiej lub w szkole włókienniczej. Myślałem też o aktorstwie. Przez dwa tygodnie byłem na takich przygotowaniach, ale ostatecznie wybrałem seminarium. Zawsze zazdrościłem proboszczowi ze swojej parafii. Podobało mi się jego życie, to, że buduje kościół. - Jaka to fajna praca, jakim poważaniem się cieszy! - myślałem. Byłem w niego zapatrzony – opowiada ks. proboszcz.
Parafię św. Kazimierza ksiądz Łuba stworzył od początku. Był inicjatorem budowy kaplicy, domu parafialnego, kościoła, zagospodarowania terenu wokół. Z jego inicjatywy przy parafii każdego roku organizowana jest akcja „Krzyś” ze święceniem pojazdów i profilaktycznymi pogadankami o bezpieczeństwie, wielki jarmark wielkanocny Kaziuki oraz choinka dla dzieci z ubogich rodzin.
- Zlecenie budowy parafii przyjąłem z pokorą. Cały czas biłem się z myślami, czy dam radę, czy nie. Różnie bywało. Były i trudniejsze momenty, kłopoty z pieniędzmi, z majstrami, ale powoli szło wszystko do przodu. Nie raz się noga powinęła, ale przecież nie będę się publicznie spowiadał!– mówi z uśmiechem ks. Lech Łuba. - Nie używam przy tym słowa „sukces”. Nie, to nieodpowiednie. Podchodziłem do tych zadań z pokorą, skromnie, traktowałem je jak służbę. Przez te 28 lat udało mi się przejść wszystkie stopnie hierarchii kościelnej, wszystkie tytuły możliwe do osiągnięcia w życiu proboszcza. Nie czułem się tego godny. To przychodziło szybko, jakoś tak samo i bez żadnego przekupstwa – żartuje ks. Lech Łuba.
Cytuje słowa Broniewskiego:
„Nie głaskało mnie życie po głowie,
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka. „
Ks. Lech Łuba cieszy się w Suwałkach wielką popularnością. Uważany jest za kapłana niezwykle otwartego, życzliwego i z wielkim poczuciem humoru. Ks. L. Łuba został nagrodzony Włócznią Jaćwingów, dwukrotnie wybrano go Suwalczaninem Roku, od wielu lat prowadzi niedzielną audycję w Radiu 5.
- Uważam się za człowieka spełnionego.Myślę, że w życiu miałem wiele szczęścia. Emerytura to naturalna kolej rzeczy. Jest czas siania i czas zbioru. Nie ma tak, że jak się człowiek pojawia, to będzie zawsze. To dotyczy każdego - nauczyciele, robotnika... Nie będę już proboszczem, ale zostaję w Suwałkach i dalej będę służył Panu. Nie mówię: „żegnam”, ale „do widzenia”. Jestem gotowy na urlop do śmierci. Bo emerytura to taki właśnie urlop, czyż nie?
Jakie rady dałby odchodzący ksiądz proboszcz młodym kapłanom?
- Przede wszystkim, żeby byli dla ludzi. To ksiądz ma czekać na ludzi, nie ludzie na księdza. Nie wolno stać się urzędnikiem, który siedzi zamknięty w kancelarii. Tak jak powiedział niedawno papież Franciszek, że boli go serce, gdy widzi kancelarie czynne od .. - do... Ja nie mówię do parafian, że „poświęcam wam swój czas”. Poświęcić to ja mogę wodą i kropidłem. Czas dla ludzi muszę mieć i co do ofiary to też trzeba być dyplomatycznym. Różnie się życie układa – podkreśla ks. proboszcz.
(just)
nota biograficzna: Parafia św. Kazimierza w Suwałkach; Fot. archiwum