Czternaście nieprawidłowości i tyle samo zaleceń zawierają opublikowane właśnie wyniki kontroli Placówki Opiekuńczo Wychowawczej, przeprowadzonej przez wojewodę podlaskiego. Odnieśli się do nich zastępca prezydenta Suwałk, naczelnik wydziału i dyrektor placówki.
Suwalska placówka opiekuńczo-wychowawcza niewłaściwie wykonywała swoją pracę. Takie wnioski płyną z kontroli Wojewody Podlaskiego zarządzonej po tym, jak na jaw wyszła sprawa wykorzystywania seksualnego 10-letniego podopiecznego placówki przez o 5 lat starszego innego wychowanka. W środę do zarzutów i zaleceń odnieśli się dyrektor placówki, oraz Marek Buczyński, zastępca prezydenta Suwałk i Honorata Rudnik, naczelnik Wydziału Spraw Społecznych odpowiedzialni za jej funkcjonowanie.
Z protokołu pokontrolnego wynika, iż opieka nad dziećmi była niewystarczająca. Nie zapewniono pomocy i wsparcia psychologiczno-pedagogicznego zarówno pokrzywdzonemu chłopcu, jak też innym dzieciom w ośrodku. Wychowawcy nie realizowali zaleceń zawartych w diagnozach, placówka nie współpracowała z rodziną dziesięciolatka i nie poinformowała matki o zdarzeniu. Nie modyfikowano planów pomocy dzieciom w związku ze zmieniającą się ich sytuacją, a osoba zatrudniona na stanowisku pracownika socjalnego nie posiadała kwalifikacji uprawniających do wykonywania zawodu.
Kontroler wojewody wykrył również braki w dokumentacji: brak zgodności grafiku pracy z listą obecności osób pracujących z dziećmi, nieuzupełnianie na bieżąco listy obecności (brak podpisów, brak wpisów dotyczących dni wolnych od pracy, np. urlopu), brak spójności i rzetelności oraz sporządzania na bieżąco dokumentacji prowadzonej przez osoby pracujące z dzieckiem, brak w „Kartach pobytu dziecka” istotnych informacji dotyczących dziecka, w tym opisów zdarzeń mających miejsce w lipcu i październiku tego roku.
Do listy czternastu zarzutów odnieśli się dyrektor placówki Jerzy Dąbrowski, Marek Buczyński, zastępca prezydenta Suwałk oraz Honorata Rudnik, naczelnik Wydziału Spraw Społecznych.
- Nie ze wszystkimi zarzutami się zgadzam. Niektóre są bardzo ogólne. Do części z nich ustosunkuję się pisemnie, mam na to 7 dni. Są też wyliczone uchybienia, które rzeczywiście nie powinny mieć miejsca, jak chociażby braki w dokumentacji – mówi Jerzy Dąbrowski, dyrektor Placówki Opiekuńczo-Wychowawczej w Suwałkach.
- Matka dziesięciolatka nie została poinformowana, ponieważ na początku nie wiedzieliśmy, czy wierzyć chłopakowi. Dziecko już przed sprawą molestowania znajdowało się pod opieką psychiatry. Poza tym psycholog prowadząca jego terapię, zdecydowała, że to mogłoby mu zaszkodzić, zaburzyć proces terapeutyczny. Chłopiec miał kontakt z matką. Spotykał się z nią w ośrodku. Mógł też ją sam powiadomić, ale nie zrobił tego. Sygnalizuje to brak więzi emocjonalnej z matką – tłumaczy Dąbrowski.
- Nie mówimy, że w placówce jest dobrze, bo nie jest. Konieczne są zmiany. Dzieci przebywające w ośrodku powinny się czuć bezpiecznie, mieć namiastkę prawdziwego domu, a ich rodzice powinni mieć przekonanie, że ich dziecku nie stanie się nic złego – mówił Marek Buczyński, zastępca prezydenta Suwałk.
Ze słów Marka Buczyńskiego wynika, iż w placówce niedługo dojdzie do zmian nie tylko administracyjnych, ale też kadrowych.
- Trzeba zintensyfikować ocenę pracowników, jakość ich pracy i empatii. Nie każdy może pracować w takiej placówce. Wykształcenie i kwalifikacje nie wystarczą. Trzeba mieć odpowiednie predyspozycje - mówił.
- Uważam również, że wychowawcy zareagowali zbyt wolno – mówił Buczyński.
Przez kilka dni wykorzystany chłopak przebywał pod jednym dachem ze swoim oprawcą.
- W sytuacji kryzysowej dyrektor placówki powinien być powiadomiony natychmiast, błyskawicznie, gdyż tylko on może zgłosić sprawę do sądu, wyjść z tym na zewnątrz- mówił Buczyński.
Fakt, iż po pierwszym, lipcowym incydencie, sprawcy nie odseparowano i wykorzystał on 10-latka jeszcze raz, jest też skutkiem zbyt długich, skomplikowanych procedur i zawodności komunikacji na linii placówka opiekuńcza-sąd.
- Uzgodniliśmy, że to się teraz zmieni. W przypadku dzieci do lat dziesięciu obligatoryjnie będziemy zawiadamiać organy ścigania, bo one reagują szybko. Natomiast w przypadku dzieci powyżej 10 lat, tak jak do tej pory, będzie powiadamiany sąd. Tam procedury trwają dłużej. Pod uwagę brane są opinie biegłych – mówił dyrektor Dąbrowski.
(just)
Czytaj też:
[06.11.2014] Marek Buczyński wiceprezydentem Suwałk tylko do końca kadencji
[20.10.2014] Podopieczny molestował młodszego. Opiekunowie nie czują się winni