Na jaw wychodzą kolejne, szokujące szczegóły tragedii, do której doszło w poniedziałek na osiedlu Dziesięciny w Białymstoku. 47-letni mężczyzna zamordował córkę, żonę i matkę, odkręcił gaz i powiesił się.
Do eksplozji doszło w domu jednorodzinnym przy ul. Kasztanowej w Białymstoku. Siła wybuchu była tak potężna, że z domu wypadły drzwi i okna, a huk było słychać w promieniu kilkuset metrów. Na miejsce natychmiast udały się służby ratunkowe. Z pomocą pospieszyli też sąsiedzi. Jeden z nich wyniósł ze środka 10-letnią dziewczynkę. Pomimo resuscytacji, nie udało się jej uratować. Z domu ewakuowano również dwie kobiety – 40-letnią matkę dziewczynki, 74-letnią babcię oraz 47-letniego mężczyznę z zaciśniętą na szyi pętlą wisielczą. Kobiety miały na ciele rany spowodowane ostrym narzędziem. Z ustaleń śledczych wynika, że 47-latek zabił żonę, córkę oraz swoją matkę, a następnie popełnił samobójstwo. Wcześniej odkręcił do końca zawór gazu.
Sprawą zajmuje się Prokuratura Okręgowa w Białymstoku.
Wiadomo, że rodzina miała założoną tak zwaną Niebieską Kartę dla rodzin, w których doszło do przemocy. Jak mówi nadkomisarz Tomasz Krupa z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku, w maju w domu przy Kasztanowej doszło do interwencji Policji. Od czerwca do 1 września mężczyzna miał zakaz zbliżania się do najbliższych. 47-latek był oskarżony o znęcanie się nad rodziną. W listopadzie miał ruszyć jego proces.
22-letnia starsza córka małżeństwa, której w tym czasie nie było w domu, została objęta opieką psychologiczną.
Zdjęcia: KMPSP w Białymstoku