- Wystawa miała charakter historyczny, edukacyjny i poznawczy. Nie było w moim zamyśle wpisywanie jej w kampanię wyborczą. Jeśli ktoś sugeruje, że doszło do nieprawidłowości - miał do dyspozycji drogę prawną. Należało złożyć zawiadomienie do prokuratury, a nie przeszkadzać – mówił w czwartek w sądzie Jarosław Zieliński, wiceminister MSWiA.
Suwalski posel PiS został przesłuchany w sprawie głośnego procesu członków Komitetu Obrony Demokracji, oskarżonych o zakłócanie porządku publicznego podczas otwarcia wystawy poświęconej Armii Generała Andersa w Archiwum Państwowym w Suwałkach. Obwinieni uważają, iż wystawa była wiecem wyborczym, Zieliński twierdzi, że nie.
Na wernisażu wystawy, który odbył się 4 marca, trzy dni przed wyborami uzupełniającymi do senatu, obecni byli: ówczesna kandydatka PiS na senatora Anna Maria Anders, Jarosław Zieliński - wiceminister Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz jego szef Mariusz Błaszczak.
Ich przemówienia zakłócili przebywający na sali sympatycy (teraz już członkowie) Komitetu Obrony Demokracji oraz jedna z suwalskich emerytek. Głośno wyrazili swoje niezadowolenie. Doszło do nieprzyjemnej wymiany zdań i przepychanek. Zarzuty zakłócania porządku publicznego usłyszało pięć osób: emerytka z Suwałk Stefania R., Marcin Skubiszewski z Warszawy, Bartosz D. także z Warszawy, Rafał Linczuk oraz Piotr Łopaciuk (część obwinionych nie wyraziła zgody na publikację wizerunku i danych osobowych). Nie przyznają się do winy.
W piątek w sądzie został przesłuchany Jarosław Zieliński, ostatni już ze świadków, wiceminister MSWiA, który był jednym z organizatorów ekspozycji.
- Byłem obecny podczas uroczystego otwarcia wystawy. Zostało ono zakłócone przez grupę osób. Ich okrzyki uniemożliwiły przemówienia. Na sali zapanował ogólny chaos i harmider – mówił.
- O zorganizowaniu wystawy rozmawialiśmy w ministerstwie. Uznaliśmy, że warto ją pokazać społeczeństwu w miejscu otwartym, dostępnym dla każdego. Jako że pochodzę z Suwałk i Suwałki są mi szczególnie bliskie, zaproponowałem Archiwum Państwowe w Suwałkach, bo to godne miejsce, sprzyjające podejmowaniu refleksji. Złożyłem propozycję dyrektorowi Archiwum. Została ona przyjęta. Zaproszenia na otwarcie wystawy „szły” różnymi drogami. Zależało mi, żeby przyszła na nią młodzież. Zaprosiłem również panią Anders, bo jest córką generała Andersa. Nic mi nie wiadomo o wydatkach związanych z tą wystawą. Nie pamiętam, czy moje biuro poselskie drukowało na nią zaproszenia – mówił przed sądem.
Przekonywał, że wielu mieszkańców ziemi suwalskiej i augustowskiej wywieziono na Sybir. Zesłani weszli później w skład Armii Generała Andersa. Dlatego też otwarcie w Suwałkach wystawy było uzasadnione.
Jeden z obwinionych Marcin Skubiszewski zauważył, że stosunkowo mało mieszkańców tych ziem służyło w Armii Generała Andersa. Inny obwiniony Rafał Linczuk dopytywał, czy zdarzyło się, żeby podczas „otwierania podobnych, lokalnych wystaw, obecnych było dwóch tak wysokich oficjeli”.
– Proszę nie umniejszać jej rangi! To jest wyjątkowa wystawa, poświęcona losom polskich zesłańców, ukazująca to, co jest dla Polaków święte, czyli walkę, cierpienie i śmierć. Oburzyło mnie zachowanie osób, które ja zakłócały – mówił Zieliński.
Przyznał jednak, że nie pamięta, aby inną, podobną wystawę otwierał wcześniej wraz z szefem MSWiA.
- Wystawie towarzyszyły trzy intencje – historyczna, edukacyjna i poznawcza. Nie było żadnych intencji związanych z kampanią wyborczą – podkreślił dwa razy Zieliński. – Przywracanie pamięci powinno być obowiązkiem nas wszystkich. Jestem posłem i obywatelem. Każdy z nas powinien angażować się w przywracanie pamięci i postaw historycznych.
- A demokracji nie? – padło z głębi zajmowanej głównie przez członków KOD –u sali.
- Skoro wystawa miała charakter państwowy, a nie partyjny, dlaczego nie zaprosił pan do udziału w jej organizacji innego posła z Suwalszczyzny, pani Bożeny Kamińskiej? – dopytywał Skubiszewski.
- Między panią Kamińską i mną nie ma współpracy. Za bardzo różnimy się w poglądach, mamy inne podejście do historii - odpowiedział Zieliński.
- Czym kierowali się państwo wybierając datę otwarcia wystawy? – pytał sędzia.
- Wybraliśmy ją przypadkowo. Rzeczywiście można ją było zorganizować nieco wcześniej, lub nieco później – mówił Zieliński.
- To przypadek, że wystawę, którą można było oglądać od maja 2015 roku, do Suwałk, które były jednym z najważniejszych miast na mapie kampanii pani Anders, sprowadzono akurat przed wyborami? – dopytywali obwinieni.
- Jeśli ktoś sugeruje jakieś nieprawidłowości, jest droga prawna. Można było złożyć zawiadomienie do prokuratury, a nie wznosić okrzyki i wywoływać chaos – ripostował Zieliński.
Na pytanie, czy podczas wernisażu padły słowa: „okręg wyborczy”., „witamy panią Anders, miejmy nadzieją, przyszłą panią senator, ku chwale ojczyzny” – odpowiedział, że nie pamięta, że na sali panował taki harmider, że „wszystko zaczęło się mieszać”.
- To czy sprawa miała charakter państwowy czy partyjny, nie zmienia bytu tego zdarzenia. Mieliśmy do czynienia z zakłóceniem porządku publicznego. Zakłócenie to zakłócenie – podkreślił Jarosław Golubek z Komendy Miejskiej Policji w Suwałkach.
Obwinionym grozi do 5 tys. złotych grzywny, ograniczenie wolności lub miesiąc w więzieniu. Kolejna rozprawa 19 stycznia o 10.00.
(just)
[18. 11.2016] Proces działaczy KOD-u w Suwałkach. Jesteśmy niewinni. To był wiec wyborczy, nie tylko wystawa
[14.11.2016] Przeszkadzali pani Anders. Proces działaczy KOD-u w Suwałkach