W całym kraju trwają protesty pracowników administracyjnych sądów. Pikietują i masowo przechodzą na zwolnienia chorobowe. Domagają się w ten sposób podwyżek pensji i uzupełniania braków kadrowych.
W czwartek w Sadzie Rejonowym w Suwałkach pracowało jedynie 20 procent osób z obsługi administracyjnej, w Sądzie Okręgowym– 40 procent. Pierwszy zatrudnia 74 osoby, drugi 59.
- Tak duża ilość zwolnień lekarskich utrudnia pracę sądu. O ile w sądzie okręgowym z wokandy nie spadła żadna ze spraw, bo nieobecnych pracowników zastąpili asystenci, o tyle w rejonówce 15 spraw przeniesiono na inny termin – mówi sędzia Marcin Walczuk, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Suwałkach.
Jak jednak podkreśla, zdecydowana większość sędziów rozumie i popiera postulaty płacowe sekretarzy i innych pracowników administracyjnych.
- Płace są zdecydowanie za niskie. Minimalne wynagrodzenie w moim wydziale wynosi 1700 złotych „na rękę”, sekretarza z trzydziestoletnim stażem pracy – 2200 zł netto, a jest to bardzo odpowiedzialna praca. Nie tylko protokołowanie, ale obsługa całego systemu informatycznego, praca z dokumentami niejawnymi, rozsyłanie powiadomień, wyroków – tłumaczy sędzia.
Nie wiadomo, ile osób nie stawi się do pracy w suwalskim sądzie w przyszłym tygodniu. Pracownicy biorą zwolnienia chorobowe na różny okres.
(just)