Zatrzymując się w suwalskiej strefie płatnego parkowania, wielu kierowców łudzi się, że ma możliwość krótkiego postoju, za który nie musi płacić. Okazuje się, że jest inaczej i „niezwłocznie” po zaparkowaniu trzeba uiścić opłatę. Problem pojawia się, gdy nie mamy drobnych...
Poniedziałkowe popołudnie. Na parking, przy byłym kinie Bałtyk, wjeżdża osobowy fiat. Kierowca nie ma pieniędzy, aby opłacić postój w strefie płatnego parkowania. Wchodzi więc do banku, aby rozmienić pieniądze. Gdy wychodzi, przed jego autem stoją już panowie, którzy spisują numer rejestracyjny pojazdu. - Kontroler nie zwrócił uwagi na moją obecność i dalej wypisywał kwit, a następnie zaczął robić zdjęcia pojazdu. Na moje pytanie o to co robi, popchnął mnie i odpowiedział: Nie przeszkadzaj, zobaczysz! - opowiada Maciej.
Mężczyzna próbował zanotować personalia kontrolera, ale ten zignorował jego wezwanie do wylegitymowanie się. - Zapytałem Pana o godność, a on dalej nie przejmował się moją obecnością robiąc zdjęcia pojazdu - opowiada suwalczanin. Po deklaracji o wezwaniu policji kontroler miał wsunąć pod wycieraczkę wezwanie do zapłaty, następnie powiedzieć: „Ja tu k... nie będę stał, mam to w d...", a po tych słowach oddalić się w stronę OSiR-u.
- Nie przekroczyłem czasu parkowania powyżej 5 minut - deklaruje Maciej. Jako dowód służyć mają mu wezwanie do opłaty dodatkowej i dowód wypłaty gotówki z bankomatu. Oba z godziną 16:10. - Liczę na szybkie rozpatrzenie reklamacji i wyciągnięcia konsekwencji wobec kontrolera - mówi kierowca fiata.
Okazuje się jednak. że sprawa nie jest taka prosta. Zapisane w regulaminie strefy „5 minut" nie odnosi się do czasu między zaparkowaniem auta, a opłaceniem parkingu. - Interpretujemy to tak, że chodzi o dodatkowe minuty po wykupionym już czasie parkowania - wyjaśnia Łukasz Kurzyna, zastępca prezydenta Suwałk. Miałby to być czas na powrót do samochodu lub dokupienie dodatkowych minut. Natomiast opłatę za początek parkowania trzeba wnieść „niezwłocznie".
- Nie mamy jak sprawdzić, czy osoba poszła po pieniądze przeznaczone na parkowanie, czy od godziny załatwia swoje sprawy - tłumaczy Dariusz Surażyński, kierownik biura strefy płatnego parkowania. Podkreśla, że to kierowca powinien zadbać, aby mieć drobne na ten cel.
Poniedziałkowe zajście obiecuje wyjaśnić. - Na miejscu było dwóch kontrolerów. Z jednym już rozmawiałem, a z drugim jeszcze omówię sytuację - zapewnia i tłumaczy, że w takich momentach, każdy ma swoją wersję wydarzeń. - Ciężko mi coś na temat wymiany zdań powiedzieć, ale na razie stoję za swoim pracownikiem - dodaje.
Również osoba na którą, w poniedziałkowe popołudnie, nałożono grzywnę zapewnia, że będzie walczyć o swoje racje. Za brak opłaty za parkowanie musi zapłacić 50 zł. Mężczyzna wczoraj złożył już w biurze Strefy Płatnego Parkowania odwołanie. - Mamy siedem dni na jego rozpatrzenie - wyjaśnia Surażyński. Jeżeli to nie poskutkuje może odwołać się do dyrektora Zarządu Dróg i Zieleni, która pełni nadzór nad firmą obsługującą strefę.
(mkapu)