Filip Szczepkowski ma dopiero osiem lat, a już w ten czwartek, 7 listopada o godz. 21 zadebiutuje na telewizyjnym ekranie. Zobaczymy go w kolejnym odcinku emitowanego przez Polsat serialu „Hotel 52”.
Suwalczanin wystąpi w roli Pawełka Madejskiego, dzielnie opiekującego się uzależnioną od środków uspokajających i antydepresyjnych mamą, graną przez Edytę Olszówkę. Zdjęcia do tego odcinka kręcone były w sierpniu, trwały dwa dni.
- Na planie poznałem wspaniałych i inteligentnych ludzi, na czele z sympatycznym, często żartującym reżyserem Grzegorzem Kuczeriszką - opowiada Filip. – Fantastyczna była też Edyta Olszówka. Wspierała mnie, ciągle powtarzała, że dobrze zagrałem daną scenę. Ani razu nie powiedziała, że mogłem coś zrobić lepiej. Chwaliła, podziwiała, współpracowała po partnersku. To wspaniała, wielka aktorka i osoba. Jestem dumny, że towarzyszyliśmy sobie na planie.
Do serialu Filip trafił dzięki popisom swoich umiejętności, jakie dał dwa miesiące wcześniej, podczas kręcenia filmu kinowego „Miasto 44”, którego producentem jest ta sama firma – Akson Studio. Opowieść o młodych warszawiakach, którzy stworzyli jeden z najodważniejszych oddziałów powstańczych będzie miała premierę 1 sierpnia 2014 r. na Stadionie Narodowym. 15-tysiczna widownia zobaczy obraz na największym na świecie, sprowadzonym z USA ekranie. Efekty specjalne stworzyli profesjonaliści, którzy pracowali przy filmach „Skyfall”, „Incepcja” czy „Szklana Pułapka 5”. W największej produkcji polskiej kinematografii chciało zagrać prawie 7 tys. osób, które zgłaszały się na castingi przeprowadzone w kilku miastach.
Reżyserowi Janowi Komasie, znanemu z „Sali samobójców”, chociaż przeprowadził rozmowy z ok. trzema tysiącami przedszkolaków i uczniów pierwszych klas podstawówek, nie udało się znaleźć takiego, jakiego by chciał odtwórcy dziecięcej roli Jasia Zawadzkiego, młodszego brata głównego bohatera filmu. Pomógł mu jego ojciec, profesor Akademii Teatralnej w Warszawie Wiesław Komasa, który prawie dwa lata temu był jurorem Ogólnopolskich Spotkań z Monodramem „O Złotą Podkowę Pegaza” w Suwałkach. Profesor przypomniał sobie o laureacie I nagrody oraz nagrody specjalnej za największą indywidualność tego festiwalu Filipie Szczepkowskim.
Trafił pod skrzydła pani Mirki
Sześcioletni wówczas Filip podbił serca festiwalowej publiczności i specjalistów brawurowym wykonaniem monodramu „Rozczarowany Rumak Romuald”. Świetnie przygotowany przez Mirosławę Krymską, instruktorkę prowadzącą Teatr Form Czarno-Białych „Plama” i Teatr „Nie po godzinach” przez kwadrans skupiał na sobie uwagę, zachwycał spontanicznością, żywiołowością, poczuciem humoru, wysoką umiejętnością koncentracji uwagi. Filip uwielbia przychodzić na spotkania z grupą teatralną. Jest dzieckiem, które uważnie obserwuje otoczenie, nigdy się nie nudzi, jest bardzo cierpliwy, kreatywny i wrażliwy.
- O tym, że ma talent, tę iskrę Bożą, Filip przekonał już jako czterolatek, kiedy za swoim starszym bratem, Arturem przypadkiem trafił do pracowni teatralnej. Chwycił za rekwizyty i odegrał scenkę, która zauroczyła wszystkich. Już wtedy wiedziałam, że mamy w teatrze prawdziwy skarb – wspomina Mirosława Krymska. – Najważniejsze, że chłopiec pozostaje sobą, jest bardzo skromnym, lubianym przez koleżanki i kolegów dzieckiem. Filip kocha scenę, jest bardzo naturalny, a w pracy z nim staram się mu nie przeszkadzać, nie zabić tej spontaniczności. Mimo odnoszonych sukcesów jest wyważonym, skromnym, miłym, lubianym, otwartym chłopcem. Wspaniale współpracuje zarówno z rówieśnikami, jak i z dorosłymi. Szybko zjednuje sobie sympatię ludzi, nie traci naturalnego spontanicznego dziecięctwa.
Na planach obu filmów Filip i jego mama byli często pytani o to, kto pracuje z nim w Suwałkach, kto dokonał czegoś takiego, że chłopiec zachowuje taką świeżość, że nie jest „zepsuty” rolami, że kamera go kocha.
Miał szczęście spotkać cudownych i mądrych ludzi, dzięki którym się rozwija i kocha to, co robi, tj. w szczególności nauczycieli: dramy - Mirosławę Krymską i gitary - Dariusza Michałowskiego.
W pierwszym w życiu i to tak poważnym filmie grającemu trudną, dramatyczną rolę suwalczaninowi doskonale współpracowało się z wybitnym Janem Komasą, z którym omawiali, wzbogacali każdą scenę oraz jego filmowymi mamą Moniką Kwiatkowską i bratem Józefem Pawłowskim, z którymi spędzał najwięcej czasu na planie zdjęciowym. Malec zżył się też żołnierzami oddziału powstańczego, których poznał już podczas prób kaskaderskich w Modlinie.
Filip najchętniej ogląda filmy historyczne, przyrodnicze, sensacyjne i science-fiction. Ulubionymi polskimi aktorami są Sławomir Sulej, wspomniane już Monika Kwiatkowska i Edyta Olszówka oraz Cezary Pazura, który także, kilka odcinków wcześniej, zagrał w „Hotelu 52”. Tego ostatniego chłopiec ceni za komediowe i kabaretowe umiejętności.
W dużej części kabaretem był „Rozczarowany Rumak Romuald”. W poważnym monodramie „Co mam” Filip pokaże się suwalskiej publiczności w grudniu, podczas kolejnej edycji festiwalowych spotkań „O Złotą Podkowę Pegaza”.
- Uczę się czytając tekst. Dużo czytam. Jeżeli mam więcej czasu, na przykład w weekendy, to na pamięć uczę się jednej lub kilku stron tekstu, a jeżeli mniej, to chociaż kilku linijek. Opanowanie kilkunastostronowego tekstu zajmuje tydzień. – opowiada Filip – Robię sobie przerwę na inne zajęcia, bawię się, gram na gitarze, a potem sprawdzam, czy się utrwaliło. Jak mówi mój mądry pan od gitary, można ćwiczyć godzinę, ale źle albo tylko kwadrans, za to dobrze i mądrze. Na gitarze gram codziennie, czasami ćwiczę razem z bratem-pianistą. Umieć grać to czuć emocje i mieć coś ciekawego do opowiedzenia. Bardzo to lubię.
Chłopak z gitarą
Filip jest uczniem drugiej klasy Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia w Suwałkach. Nauki gry na instrumencie pobiera od Dariusza Michałowskiego, którego uważa za najlepszego, obok Marka Pasiecznego, gitarzystę. Uczeń i mistrz współpracują trochę ponad rok, a już mogą cieszyć się sukcesami w prestiżowych konkursach.
Uczniowie klasy gitary Dariusza Michałowskiego zawsze mogą liczyć na wsparcie dyrektora szkoły Bernarda Michniewicza. Od niemalże 15 lat dyrektor patronuje wszystkim wyjazdom gitarzystów, co jest bardzo ważnym czynnikiem w osiąganiu tak wielu prestiżowych sukcesów o zasięgu ogólnopolskim i międzynarodowym. Kolejnym wielkim wsparciem dyrektora było zakupienie instrumentów lutniczych wysokiej klasy , bez których trudno byłoby nawet marzyć o udziale w wybranych wydarzeniach festiwalowo-konkursowych.
Dzięki konkursom, można „się sprzedać”, porównać a potem poprawiać umiejętności. Filip zdobywał już nagrody w dużym, ogólnopolskim konkursie w Zielonej Górze oraz makroregionalnym w Olsztynku. Z lekcji wychodzi zawsze szczęśliwy, bardzo chwali i docenia współpracę ze swoim nauczycielem instrumentu.
- Mój nauczyciel jest wspaniałym, zawsze miłym, bardzo mądrym i wybitnym pedagogiem. Motywuje, chwali, pokazuje nowe techniki gry i jest zawsze uśmiechnięty – zachwala Filip.
- Fantastycznie mi się z nim pracuje – mówi Dariusz Michałowski. – Filip ma ogromny potencjał artystyczny. – Aktorstwo pomaga mu w muzyce. Najlepiej gra wtedy, kiedy występuje na scenie, która jest jego domem.
Doświadczenie sceniczne przyda się już w ten piątek podczas seminarium w Białej Podlaskiej. Dariusz Michałowski przeprowadzi tam wykład, a Filip wystąpi w roli asystenta, będzie prezentował techniki i utwory.