Każde zamknięcie małej, wiejskiej szkoły wzbudza ogromne emocje. Z punktu widzenia samorządu prowadzenie małych placówek się nie opłaca i każdego roku generuje straty. Radni i wójt stają przed trudnym wyborem - dobra kondycja finansowa gminy i utrata popularności, czy też powiększanie deficytu.
Rodzice, których dzieci zazwyczaj od najmłodszych lat w oddziale przedszkolnym przyzwyczajały się do swojej szkoły, kolegów i koleżanek oraz nauczycieli, obawiają się zmian. Nie chcą dowożenia dzieci do innej placówki, martwią się, jak ich pociecha przejdzie aklimatyzację. Nauczyciele boją się stracić pracę. Także starsi mieszkańcy wsi, z których wielu brało udział w tworzeniu szkoły, niejednokrotnie odbudowywało ją po wojnie, nie mogą pogodzić się z zamknięciem budynku. Szkoła to nie tylko miejsce do nauki, ale też niejednokrotnie miejsce spotkań całej społeczności.
W takiej trudnej sytuacji znajdują się obecnie dwie szkoły na terenie powiatu suwalskiego – Szkoła Podstawowa w Pawłówce i Publiczna Szkoła Podstawowa w Becejłach.
Pierwszą władze gminy postanowiły przekazać stowarzyszeniu „Edukator”. Rodzice nie chcą się na to zgodzić. Decyzja kuratorium w tej sprawie ma być znana za kilka dni.
Natomiast w sobotę, najprawdopodobniej o 11.00 w Becejłach rozpocznie się spotkanie przedstawicieli Kuratorium Oświaty w Białymstoku z rodzicami, władzami gminy Szypliszki oraz fundacją, która od kilku lat prowadzi placówkę. Informację potwierdza sekretariat kuratorium.
Szkoła w Becejłach, w której uczy się w tym roku szkolnym 32 dzieci, z problemami boryka się od dawna. W 2010 roku władze Gminy Szypliszki przekazały ją Stowarzyszeniu „Edukator”. Po pięciu latach okazało się, że koszt prowadzenia placówki przekracza także możliwości finansowe „Edukatora”.
- Aby ocalić szkołę w Becejłach, w 2015 roku przejęliśmy jej prowadzenie – mówi Justyna Sidorek z Fundacji „Edukacja Razem” w Żubrynie.
Niestety, także Fundacja nie da rady dłużej prowadzić placówki.
- W szkole uczy się za mało dzieci. Z podsumowania ubiegłego roku wynika, że musimy oddać gminie część dotacji. To dla nas duży cios, ale musimy przestrzegać prawa oświatowego. Nie możemy ratować się środkami unijnymi z projektów, ponieważ to, że w szkole uczy się zaledwie około trzydzieścioro uczniów, nie daje gwarantuje ciągłości wykorzystania tych pieniędzy w późniejszych latach. Nawet utworzenie punktu przedszkolnego by nie pomogło. Starsze dzieci dojeżdżają do gimnazjum w Słobódce. Rodzice przepisują tam także ich młodsze rodzeństwo – tłumaczy.
Jak mówi Sidorek, Fundacja szukała oszczędności wszędzie, gdzie to możliwe.
- W szkole w Becejłach pracuje dziewięcioro nauczycieli, ale nie wszyscy mają etaty. Zarabiają najniższą krajową. Podobnie księgowa czy kadrowa. Gmina pomogła nam zmodernizować kotłownię, tak, aby mógł ją obsługiwać jeden palacz. Nauczyciele zdecydowali się na utratę przywilejów związanych z Kartą Nauczyciela, obniżyliśmy im wynagrodzenia, ale przecież nie mogą pracować wolontarystycznie – mówi.
Fundacji „Edukacja Razem” w Żubrynie prowadzi również szkoły podstawowe w Jasionowie i Poddubówku. Jak zapewnia Justyna Sidorek, tym placówkom nie grozi zamknięcie.
(just)
[01.03.2017] Wniosek o przekazanie szkoły w Pawłówce Stowarzyszeniu "Edukator". Rodzice protestują