Policjanci i strażacy, którzy użyli wysięgnika pomogli Służbie Więziennej Aresztu Śledczego w Suwałkach schwytać 34-letniego mężczyznę, który w piątek oddalił się z placu budowy, na której pracował.
Skazany na ponad rok więzienia za włamania i kradzieże 34-latek od lutego pracował legalnie bez nadzoru na zewnatrz Aresztu Śledczego. Przed południem jego nieobecność w miejscu zatrudnienia odkrył kontrolujący budowę funkcjonariusz Słuzby Więziennej.
Zgodnie z procedurą, utworzona została pięcioosobowa grupa pościgowa. Jej członkowie poszukiwania rozpoczęli od położonego w bloku w centrum Suwałk mieszkania ojca osadzoniego i okazało sie, ze trafili w "10".
Na widok ścigajacych go funkcjonariuszy uciekienier zaczął wspinać się po rynnach, dachach i balkonach. Dotarł na IV piętro, do mieszkania kolegi. Nie mógł jednak opuścic lokalu. Nikogo w nim nie było, a drzwi były zamknięte na klucz.
Na miejsce została wezwana policja, karetka pogotowia i straż pożarna. Po negocjacjach 34-latek wsiadł do strażackiego kosza i wysięgnikiem zjechał z IV piętra na dół.
Osadzony wrócil do aresztu, z którego miał wyjść w grudniu tego roku. Posiedzi dłużej i już nie będzie mógł pracować poza murami.
WD