Suwalczanie wygrali oba ostatnie mecze z Arką w Gdyni. Dlaczego więc nie mieliby dokonać tego raz jeszcze w dzisiejszym rewanżowym spotkaniu półfinału Pucharu Polski?
Miesiąc temu w Suwałkach biało-niebiescy przegrali 0:3, po golu Mateusza Szwocha z karnego, po błędzie bramkarza, który zawahał się na przedpolu i obrońców którzy dopuścili do strzału głową niskiego Rafała Siemaszkę i bramce straconej w wyniku dekoncentracji całej drużyny w ostatniej minucie. Arka zagrała „przeskutecznie”, a Wigry zmarnowały kilka okazji. Nie zasłużyły na tak wysoką porażkę, ale przekonały się dobitnie, że można strzelić kilak goli „z niczego”. Wczoraj, po przedpołudniowym treningu, wyjechały na Wybrzeże pełne wiary.
- Nie, nie trenowaliśmy rzutów karnych – śmieje się Dominik Nowak, szkoleniowiec suwalskiej drużyny. – Chcemy wracać do domu jak najszybciej i w radosnych nastrojach.
Spotkanie w Gdyni zaczyna się o 18.00, lepszego w dwumeczu, jeżeli nie dojdzie do dogrywki i konkursu rzutów karnych, poznamy przed 20.00. Suwalczanie podają przykład Barcelony, która odrobiła stratę 0:4 z Paryża, i powtarzają, że będą chcieli pokazać się z jak najlepszej strony.
- Wciąż przeżywamy wspaniałą przygodę, osiągnęliśmy największy sukces w dziejach klubu, jako jedyni pierwszoligowcy dotarliśmy do półfinału Pucharu Polski – mówi Damian Kądzior, najlepszy piłkarz Wigier. – W Gdyni chcemy cieszyć się grą, zagrać dobry mecz. Zobaczymy, co z tego wyniknie.
Arka w tym roku nie zachwyca, przegrała już pięć spotkań w ekstraklasie, w tym ostatnie trzy z rzędu. Trener Grzegorz Niciński, którego los zawisł na włosku, mając taki zadatek z Suwałk, na pewno oszczędzi kilku czołowych czy tez najbardziej eksploatowanych w ekstraklasie zawodników. Nie może jednak za bardzo zaryzykować, bo awans do finału Pucharu Polski będzie dopiero trzecim w historii gdyńskiego klubu. Po trofeum Arka sięgnęła tylko raz – w 1979 roku.
Gospodarze zaczną spokojnie, a Wigry spróbują jak najszybciej zdobyć gola i wytrącić ich z równowagi. Jeżeli taki plan się powiedzie, później będzie mogło zdarzyć się wszystko.
Do Gdyni biało-niebiescy pojechali bez Pawła Baranowskiego i narzekających na urazy Łukasza Wrońskiego i Kuku.
Dwaj ostatni w tej edycji pucharowych rozgrywek strzelili po jednym golu.
Oprócz nich, bramki, zgodnie po trzy, zdobywali dla Wigier tylko Kamilowie Adamek i Zapolnik. Obaj powinni postraszyć dzisiaj bramkarza gospodarzy. Ciekawe, kogo deleguje między słupki trener Nowak. Da szansę zrehabilitowania się Damianowi Podleśnemu, którego po meczu z Arką posadził na ławce rezerwowych, czy tez pozwoli przypomnieć się gdyńskiej publiczności Hieronimowi Zochowi, który w Arce spędził pięć sezonów i w jej barwach rozegrał jedyny swój mecz w ekstraklasie?
Wojciech Drażba
Fot. Jan Barański