Z taka grą, jaką prezentujemy, nie mamy co myśleć o wstępach na zapleczu ekstraklasy. Musimy raczej myśleć, jak obronić się przed spadkiem z II ligi – mówi po porażce 0:1 w Zambrowie kapitan Wigier Karol Salik. W drugoligowych derbach województwa Olimpia Zambrów, mająca duża stratę do 8. miejsca, zapewniającego utrzymanie, walczyła o prestiż. Udało się, odniosła pierwsze w tym roku zwycięstwo przed własną publicznością .
- W szatni poczuliśmy radość, no i ulgę z powodu odczarowania swojego boiska – opowiada Rafał Darda, obrońca Olimpii, a wcześniej piłkarz Wigier. - Mieliśmy skupić się na obronie i poszukać szczęścia w kontratakach. Bezbłędnie zrealizowaliśmy taktykę – nie kryje radości.
- Trener uczulał nas, że Olimpia właśnie tak będzie grała, że ustawi autobus we własnym polu karnym i poczeka na kontry, ale co z tego?! - wścieka się Karol Salik. – Już na początku poszło dośrodkowanie po ziemi wzdłuż naszego pola karnego. Piłka toczyła się chyba pół godziny, a żaden z naszych obrońców nie interweniował. Napastnik gospodarzy przyjął piłkę i z bliska strzelił z całych sił. Po moich rękach piłka wpadła pod poprzeczkę.
Gospodarzom raz się udało trafić, a suwalczanie pozostali bez gola już w czwartym spotkaniu. Donatas Vencevicius posadził na ławce Tomasza Tuttasa i Karola Mackiewicza, a zaczął derbowy mecz z wysuniętymi Sebastianem Radzio i Povilasem Luksysem. Przed przerwa kapitalną okazję do wyrównania miał jednak tylko stoper Adrian Karankiewicz. Po zmianie stron szkoleniowiec suwalczan postawił już wszystko na jedną kartę. Na plac weszli Tuttas, Mackiewicz i Piotr Karłowicz, ale nie udało się stworzyć żadnej klarownej okazji.
- Potrafimy tylko klepać piłkę na własnej połowie i najwyżej doprowadzać ją parę metrów przed pole karne rywala – opowiada Salik. – W drugiej połowie meczu w Zambrowie nie udało się nam oddać ani jednego groźnego strzału, ani razu dobrze podać wychodzącemu na pozycje napastnikowi. Bez takich zagrań i strzałów nie da się wygrać meczu.
Wigry nie wygrały już szóstego spotkania z rzędu. Spadły na piąte miejsce w tabeli, nad strefa spadkową maja tylko trzy punkty przewagi. W najbliższą sobotę w Stalowej Woli zmierzą się ze Stalą, od której w Suwałkach dostały lanie.
- Nie wiem, jaka jest przyczyna, że w Zambrowie zagraliśmy tak słabo – mówi Karol Salik. – Zresztą, nie pamiętam kiedy ostatnio zagraliśmy dobrze. No, może momentami w Legionowie. Musimy jak najszybciej się ogarnąć i już od najbliższego meczu w Stalowej Woli zacząć zdobywać punkty – kończy kapitan Wigier.
Fot. Marta Orłowska