W sezonie 2014/2015 bronił barw Wigier, a w minioną środę przez 90 minut mierzył się z Cristiano Ronaldo czy Gareth’em Bale’em. Kariera Michała Kopczyńskiego rozwija się wzorowo.
Warto było przyjść z Legii na wypożyczenie do suwalskiego pierwszoligowca. Liczący dzisiaj 24 lata defensywny pomocnik był jednym z najlepszych nie tylko w zespole biało-niebieskich, ale i w całej lidze. Miał propozycje z dwóch klubów ekstraklasy, które niemal gwarantowały mu grę w podstawowym składzie, ale popularny „Kopa”, za namową Zbigniewa Kaczmarka, wrócił Warszawy i podjął walkę o miejsce w szerokiej kadrze ówczesnego wicemistrza Polski.
Pierwszy sezon po powrocie, pochodzący z Zamościa zawodnik, który do stolicy trafił jako 12-letni młodzik, spędził głównie w drużynie trzecioligowych rezerw. Henning Berg, a potem Stanisław Czerczesow dawali mu szanse tylko w meczach Pucharu Polski lub epizody w ekstraklasie.
Latem tego roku Michał zamierzał odejść do Arki Gdynia. Na szczęście, zaufał mu Besnik Hasi, no i Jacek Magiera, który kiedyś prowadził go w Legii II.
Zaufanie zaowocowało w miarę regularnymi występami w ekstraklasie i stopniowym „wygryzaniem” reprezentanta Polski Tomasza Jodłowca ze składu na mecze fazy grupowej Ligi Mistrzów.
Przeciwko Sportingowi w Lizbonie Michał Kopczyński zagrał od 86. minuty. Na murawę Santiago Bernabeu wbiegł w 81. Wreszcie, w historycznym, zakończonym remisem 3:3, meczu Legia – Real przy Łazienkowskiej zagrał od początku do końca i spisał się niemal bezbłędnie.
- Jeszcze rok temu nikt nie znał go z ligowej piłki – dziwił się komentujący spotkanie dla TVP Marcin Żewłakow.
Wojciech Drażba