Rozgrywki I ligi siatkarzy na finiszu. Do rozstrzygnięcia pozostały jeszcze mecze o miejsca 1-2, o które walczyć będą Victoria PWSZ Wałbrzych (w półfinale wygrała 3:2 ze Ślepskiem) i Stal AZS PWSZ Nysa (3:0 z Camperem Wyszków). W finale pocieszenia, czyli o miejsca 3-4 zagrają Camper i Ślepsk. O dotychczasowych występach i oczekiwaniach przed meczami o brąz w rozmowie z Michałem Wiszniewskim, prezesem MKS Ślepsk Suwałki.
Jak Pan ocenia występy Ślepska w play-off?
Michał Wiszniewski: Myślałem, że możemy nie awansować do finału, więc końcowy wynik rywalizacji z Victorią nie jest dla mnie zawodem. Nasza sytuacja w rozgrywkach zmieniała się niczym w kalejdoskopie. Zaczęliśmy gonić rywali po siedmiu kolejkach rundy zasadniczej. Złapaliśmy rzeczywiście szczyt formy, wygrywaliśmy seriami. Obawiałem się jak długo ten szczyt utrzymamy, czy wystarczy jej na play-off. Wystarczyło jej jeszcze na Pekpol. Ale, u niektórych zawodników, już był widoczny spadek. Pierwsze dwa mecze z Victorią w Suwałkach pokazały, że rywale są bardzo dobrze przygotowani fizycznie i już wówczas myślałem, że czekają nas ciężkie mecze. Mecze w Wałbrzychu pokazały, nie tylko siłę tego zespołu, ale też to, że Victoria rzuca wszystkie siły na pierwszy mecz. Zdawałem sobie sprawy, że w tej sytuacji nasze szanse na wygranie meczu w Suwałkach nie są zbyt wielkie. Co innego, gdyby był jeszcze rewanż... Przegraliśmy, bo po pierwsze rywale mieli bardzo dobry dzień; po drugie byliśmy bardzo spięci i niepotrzebnie zawracaliśmy sobie głowę tym co będzie jak przegramy, po trzecie rywale mieli znakomitą, a my bardzo słabą zagrywkę i po czwarte, o czym napisałem do trenerów, że zmiany przeprowadzali w złych momentach, za późno, wynikały ze strachu. To nie tak powinno wyglądać w tym meczu... W szatni mówiłem do trenerów, żeby szukali lidera, bo to że czasami znakomicie grają Skrzypkowski i Winnik, nie oznacza wcale, że muszą wystąpić w tym meczu. Oni nie posłuchali, trzymali, pomimo słabych momentów Skrzypka, Winnika, Makowskiego. W tym meczu trzeba było zaryzykować i tyle... Zamykając temat Wałbrzycha chciałbym dodać, ze jestem pod wrażeniem gry tego zespołu. Gratuluję tego co już osiągnęli i życzę im zwycięstwa w finale z Nysą. Nie pamiętam czy był już taki przypadek, że zespół w swoim debiucie na tak wysokim szczeblu rozgrywek, sięgał tak wysoko jak w tym sezonie Victoria.
To w odniesieniu do półfinałów play-off, a jak przed meczami o brązowe medale, ocenia Pan sezon?
M.W.: Myślę, że inaczej potoczyłaby się rywalizacja w półfinałach gdybyśmy zaczęli lepiej sezon. Po kiepskim początku, po którym mało kto widział nas w czołówce, uważam że zaszliśmy daleko. Zdawałem sobie sprawę, za zarówno pierwszy trener jak i drugi – statystyk są ludźmi młodymi, że brakuje im jeszcze doświadczenia. Zawodnicy bardzo chwalili warsztat trenerski Piotra Poskrobko, ale ja wiem, że musi się on jeszcze dużo nauczyć jeśli chodzi o pracę nad mentalnością chłopaków, nad psychiką. W trudnych momentach nie był w stanie im pomóc, musieli radzić sobie sami, a jak nie potrafili – przegrywali. Ale to jeden taki jego mankament, do szybkiego wyeliminowania. Od strony organizacyjnej i finansowej ten sezon mogę uznać za udany. Na przełomie maja i czerwca zamkniemy budżet sezonu 2014/15, spłacimy wszystkich zawodników, kontrahentów i, wszystko na to wskazuje, budżet zamkniemy na „0”, co nie udaje się wszystkim klubom I ligi. Byliśmy i pozostaniemy klubem wiarygodnym, wypłacalnym, co ma wpływ na pozytywne opinie o naszym klubie wśród zawodników. Stabilność finansowa i dobra organizacja klubu to ważny argument w rozmowach z zawodnikami. Nie bez znaczenia jest też to, że bez względu na wyniki dwumeczu z Camperem, będziemy w czwórce I ligi, czyli powtórzymy najlepszy wynik w historii naszego klubu i męskiej siatkówki w województwie podlaskim.
Koniec jednego sezonu to równocześnie początek kompletowania zespołu na sezon następny...
M.W.: Rozmowy o kontraktach rozpoczniemy z zawodnikami w drugiej połowie maja. Wówczas dowiemy się kto będzie chciał u nas zostać, a kto odejść...
Czego oczekuje Pan po drużynie w meczach z Camperem Wyszków?
M.W.: Kiedy pytano mnie o końcowy wynik rywalizacji z Victorią Wałbrzych odpowiadałem szczerze: czuję, że przegramy. Na pytanie o Camper, też szczerze odpowiadam: uważam, że wygramy.
Na czym opiera Pan swój optymizm?
M.W.: Wyszków stracił swego najlepszego, moim zdaniem, zawodnika Łukasza Kaczorowskiego. On rozbijał rywali zagrywkami, był siłą napędową ataku Campera. Jego brak to znaczne osłabienie siły uderzeniowej rywali. Warunek jest jeden – chłopcy muszą zapomnieć o przegranej w piątym meczu z Victorią, zagrać na marę swoich możliwości, pójść na całość i wówczas wynik rywalizacji z Camperem będzie dla nas korzystny. Faktem jest, że żadna z drużyn nie jest w stanie niczym zaskoczyć rywala, za dobra znajomość słabych i mocnych stron, za mało czasu. Camper jest jednak w najgorszej sytuacji, w jakiej mógłby się znaleźć. Po pierwsze dlatego, że stracił Łukasza Kaczorowskiego. Po wtóre nie został przyjęty do PlusLigi. Po trzecie nie obroni mistrzowskiego tytułu, a zatem już jest chyba największym przegranym tego sezonu, co może mieć wpływ na atmosferę w drużynie i wokół niej. A jeśli chodzi o nas, to przed meczami z Camperem powinno dojść do szczerej, męskiej rozmowy trenerów, zawodników, której wynikiem będzie opracowanie planu gry na dwa ostatnie spotkania w sezonie, spotkania, po których zawodnicy odbiorą brązowe medale za trzecie miejsce w I lidze.
Trzymamy kciuki za zwycięstwa Ślepska, a Panu dziękujemy za rozmowę.