UrodziÅ‚em siÄ™ pod znakiem Barana, ale potulny jak baranek nie jestem. Jestem walczakiem w życiu i na boisku. Idzie czy nie - walczÄ™, staram siÄ™ poderwać do walki innych. Raz siÄ™ uda, innym razem nie, ale rÄ…k nie opuszczam – mówi o sobie Jakub Peszko, przyjmujÄ…cy Åšlepska.
Rozmowa z Jakubem Peszko nie tylko o siatkówce i sportowych marzeniach, ale też o rodzinie, która w życiu jest najważniejsza i ideale dziewczyny, której Kuba wciąż szuka
Na co liczyłeś przychodząc z Asseco Resovii do Ślepska?
Jakub Peszko: - Chciałem zmienić otoczenie, poznać nowych ludzi,
popracować z nowym trenerem, poznać preferowany przez niego, a dla mnie
nowy styl gry. Jednym słowem, jako siatkarz, chciałem nauczyć się czegoś
nowego i spróbować swoich sił w I lidze. Dostałem szansę grania i z
tego siÄ™ bardzo cieszÄ™.
Dostałeś szansę i, ku
zaskoczeniu wielu obserwatorów, doskonale ją wykorzystujesz. To ty,
teoretycznie zawodnik najmniej doświadczony, ciągniesz grę Ślepska,
wziąłeś na siebie ciężar kończenia ważnych akcji i robisz to skutecznie.
Dowodem uznania sÄ… przyznane ci w Åšlepsku nagrody MVP meczu, a
wcześniej zostałeś też Sportowcem roku 2009 Stowarzyszenia
Sportowo-Turystycznego Lubcza (na zdjęciu (fot. strona internetowa
SST Lubcza) z Alicją Nerc - trenerem siatkarski, prowadzącym drużynę
młodziczek Lubczy Racławówka).
J.P.: - Nagrody indywidualne cieszą, ale jeszcze większą frajdę daje
zwycięstwo w meczu. Szkoda, że tych zwycięstw jest mniej niż byśmy tego
oczekiwali. Co z tego, że gramy niezłą siatkówkę, walczymy, jak
przegrywamy ważne mecze. Moim zdaniem gramy coraz lepiej, a za tym muszą
przyjść zwycięstwa. Do wyeliminowania pozostają proste błędy i jak to
zrobimy zaczniemy wygrywać częściej niż dotychczas.
A może musicie się dobrze
rozgrzać, bo, jak powiedziałeś w jednym z wywiadów: Suwałki to miasto
przyjemne, ale jest tu bardzo zimno.
J.P. – RzeczywiÅ›cie powiedziaÅ‚em coÅ› takiego ale jeszcze przed
przyjściem do Suwałk. Opierałem się wówczas o telewizyjne prognozy
pogody, z których wynikało, że przez większą część roku właśnie Suwałki
są najzimniejszym miastem w Polsce. A że jest to miasto schludne, a
ludzie przyjaźnie nastawieni opowiadali mi Kamil Dembiec i Janusz
Górski, którzy grają w Ślepsku już drugi sezon. Nie miałem problemów z
aklimatyzacją, czuję się tu dobrze. A co będzie dalej czas pokaże.
Urodziłeś się pod znakiem ...
J.P.: - Barana, ale potulny jak baranek nie jestem. Jestem walczakiem w
życiu i na boisku. Idzie czy nie - walczę, staram się poderwać do walki
innych. Raz siÄ™ uda, innym razem nie, ale rÄ…k nie opuszczam.
To ciekawe, bo sprawiasz
wrażenie człowieka bardzo cichego, skromnego, potulnego niczym baranek.
Jakim człowiekiem naprawdę jest Kuba Peszko?
J.P.: - Na boisku jestem walczakiem, a poza nim spokojnym młodym
człowiekiem, który mam poukładane życie i wie co w nim jest
najważniejsze...
Co?
J.P.: - Rodzina. Najważniejsza dla mnie była i jest rodzina. Przychodząc
do Suwałk po raz pierwszy opuściłem rodzinne miasto na dłużej. I
poczuÅ‚em co to znaczy być zdanym na siebie, nie mieć obok najbliższych –
rodziców, rodzeństwa, ludzi na których zawsze można liczyć, w których
ma się oparcie, z którymi można dzielić radość i smutek. Dlatego z
niecierpliwością czekałem na święta Bożego Narodzenia, najbardziej
rodzinne ze wszystkich świąt.
JesteÅ› też bardzo kontaktowy, koleżeÅ„ski – tak przynajmniej mówiÅ‚eÅ› o sobie w jednym z wywiadów.
J.P.: - A kiedy to było?
W 2012 roku.
J.P.: - Wydaje mi się, że mam dobry kontakt z grupą, dogaduję się z chłopakami, ale nich oni mnie ocenią.
Dlaczego, będąc fanem motoryzacji, nie wybrałeś na przykład żużla, bo taką możliwość w Rzeszowie miałeś, a siatkówkę?
J.P.: - Pierwszą dyscypliną sportu, jaką uprawiałem jako uczeń w szkole
podstawowej było pływanie. Miałem nawet parę sukcesów na miarę regionu
podkarpackiego. Kiedy miałem 13 lat zmarł mój ojciec. To wydarzenie dało
mi do myślenia że coś musze w życiu zmienić, już wcześniej
zastanawiałem się czy nie spróbować czegoś innego i tak oto trafiłem do
mojego pierwszego trenera Jerzego Wietechy, któremu bardzo wiele
zawdzięczam. To on stał się moim trenerem i wychowawcą, jemu bardzo dużo
zawdzięczam. Później była klasa sportowa w liceum, a dziś jestem
zawodnikiem I-ligowego Ślepska Suwałki. Jestem pierwszą w rodzinie
osobą, która swoje życie postanowiła związać ze sportem. Tata grał
trochę w piłkę ręczną, a później był sędzią w tej dyscyplinie. Brat
pływał, siostra grała trochę w kosza. Oni postawili na naukę, ja na
sport. Z jakim skutkiem? Okaże się za parę lat, ale mam nadzieję, że z
jak najlepszym. Jeśli chodzi o żużel to byłem i jestem jego fanem. Kiedy
mieszkałem w Rzeszowie nie opuściłem żadnego meczu żużlowego. Ale na
motor nie wsiadłem i na tor nie wyjechałem. Uwielbiam za to jazdę
samochodem.
Siatkówkę zacząłeś trenować jako 13-latek, a już dwa lata później pojawiłeś się na arenie międzynarodowej.
J.P.: - Zostałem powołany do reprezentacji Polski kadetów prowadzonej
przez Grzegorza Rysia. Tam po raz pierwszy spotkałem się z Adrianem
Buchowskim, który był uczniem SMS-u. W Rewalu zagrałem w eliminacjach do
mistrzostw EUROPY kadetów. W reprezentacji Polski zadebiutowałem w
meczu z Ukrainą, ale wcześniej zagrałem w kilku spotkaniach
towarzyskich.
Co czułeś słuchając po raz pierwszy Mazurka Dąbrowskiego?
J.P.: - Jako dzieciak nie doceniałem tego wyróżnienia, jakim jest
reprezentowanie kraju w rozgrywkach międzynarodowych. Owszem, cieszyłem
się z tego że jestem w kadrze, że noszę dres i koszulkę z orłem na
piersi. Byłem dumny z siebie i z tego, że gram dla Polski.
Musiałeś zadowolić się tylko
występem w eliminacjach, bo na mistrzostwa kadetów pojechali inni. Na
długiej liście sportowych sukcesów, jakie wpisałeś do ankiety
przychodząc do Ślepska nie znalazłem jednak powołania przed dwoma laty
do reprezentacji Polski B. Niedopatrzenie czy niewiele znaczÄ…cy epizod?
J.P.: - To była taka sytuacja: Adrian Buchowski, Wojtek Ferens, Piotrek
Hain, Miłosz Hebda, Patryk Szczurek wyjeżdżali z reprezentacją Polski
juniorów trenera Grzegorza Rysia i na treningi kadry B, prowadzonej
przez Andrzeja Kowala, potrzebni byli następcy. Wśród nich znalazłem się
też ja i przez ponad trzy tygodnie trenowałem z kadrą w Spale i
Miliczu. Zagrałem w towarzyskim meczu z reprezentacją juniorów
Argentyny. To była bardzo fajna przygoda.
Pomimo sporego boiskowego
doświadczenia dopiero w Ślepsku po raz pierwszy zagrałeś w zespole z
seniorami. Jaka jest różnica pomiędzy siatkówką młodzieżową i
seniorską. Jeśli jest jakaś bariera to, patrząc na twoje występy w
Ślepsku, pokonałeś ją bardzo płynnie.
J.P.: - Różnica pomiędzy siatkówką młodzieżową i seniorską, wbrew
pozorom, jest bardzo duża. Mam na myśli nie tylko doświadczenie
zawodników, ale też umiejętności, przygotowanie fizyczne. Chcąc w
siatkówce coś osiągnąć nie mogłem dłużej czekać, grać w Młodej Lidze.
Dostałem szansę i muszę ją wykorzystać najlepiej, jak tylko potrafię. A
nauczyć się muszę jeszcze sporo. Na szczęście mam od kogo. Do pierwszej
ligi trafia coraz więcej zawodników, którzy z niejednego siatkarskiego
pieca chleb jedli. I są to nie tylko Polacy, ale też obcokrajowcy,
często z dużym reprezentacyjnym i międzynarodowym doświadczeniem. Po
zamknięciu Plus Ligi pierwsza liga stała się jeszcze bardziej wyrównana i
atrakcyjna dla zawodników, a przez to i dla kibiców.
Jednym z twoich marzeń jest
występ na igrzyskach olimpijskich. Z I ligi do kadry droga jednak daleka
i to mocno pod górkę. Co musisz zrobić, żeby wspiąć się na sportowy i
siatkarski szczyt?
J.P.: - Tak jak każdy mam marzenia i staram się je zrealizować, a
przynajmniej zrobić tyle, by stając przed lustrem móc sobie spojrzeć w
oczy i powiedzieć zrobiłem wszystko co było w mojej mocy aby spełnić
marzenie. WyszÅ‚o – OK. Nie wyszÅ‚o – cóż, nie wszystkim i nie wszystkie
marzenia się spełniają. Muszę wznieść się na szczyt swoich możliwości i
nad tym pracuję. Muszę doskonalić swoje umiejętności, a gra w Ślepsku
jest jednym z etapów na mojej sportowej drodze. Świadomie mówię etapów, a
nie przystanków, bo chcąc grać w Plus Lidze czy reprezentacji muszę się
rozwijać, a przystanek kojarzy mi się z odpoczynkiem. Na to będę miał
czas na sportowej emeryturze.
Patrz w przyszłość z optymizmem,
ciesz siÄ™ z sukcesów, wyciÄ…gaj wnioski z porażek – to twoja dewiza.
Jakie wnioski wyciągnąłeś z półrocznego pobytu w Suwałkach i gry w
Åšlepsku?
J.P.: - Moim zdaniem na wyciąganie wniosków z pobytu i gry w Suwałkach
jest jeszcze za wcześnie. Jesteśmy na półmetku rozgrywek, docieramy się,
poznajemy. Z meczu na mecz powinniśmy grać coraz skuteczniej , bo
możliwości w zespole są ogromne.
Ideał dziewczyny?
J.P.: Mądra, inteligentna kolor włosów nie ma znaczenia(śmiech). Nie
musi grać w siatkówkę, ale fajnie by było, gdybyśmy mieli wspólne
zainteresowania. Póki co takiej szukam i znaleźć nie mogę.
To może któraś z suwalczanek odnajdzie w Kubie Peszko swój ideał?
J.P.: - Może... Zobaczymy co przyniesie los?
Dziękuję za rozmowę, a w Nowym 2013 Roku życzę ci przede wszystkim zdrowia i sukcesów nie tylko na parkiecie, ale i w życiu prywatnym.
J.P.: Dziękuje bardzo. Pozdrawiam wszystkich kibiców siatkówki w Polsce, szczególnie z Rzeszowa i Suwałk. Do zobaczenia na ligowych parkietach.