Po czwartym miejscu w Rio de Janeiro i srebrnym medalu w Tokio, zawodniczka LUKS Hańcza Suwałki, po raz trzeci wystąpiła w olimpijskim finale rzutu oszczepem kobiet.
Podobnie jak w Brazylii i Japonii, także w stolicy Francji Maria Andrejczyk wygrała eliminacje do finału ze swoim najlepszym tegorocznym i w ogóle piątym w tym sezonie na świecie wynikiem 65,52.
Sobotni finał 28-letnia suwalczanka zaczęła obiecująco – od rzutu na odległość 62,44 m. W kolejnych próbach miała już problemy z rozbiegiem i wyrzucała oszczep zbyt pionowo. Celowo następowała na linię i podejścia były „spalone”. W trzeciej kolejce spadła na 8. miejsce, a rzucała jeszcze jedna zawodniczka i Majce groziło wypadnięcie poza ścisły finał.
Na szczęście, Australijka Little miała nieudane podejście i Polka weszła do ósemki.
Kolejne trzy rzuty Marii Andrejczyk, niestety, nie były udane. Czwarta i piątą próbę oszczepniczka Hańczy spaliła, a w szóstej zmierzono jej 57,74 m.
Szkoda, bo po ostatnich dwóch straconych latach, w tym roku Majka znowu była w olimpijskiej formie. Gdyby powtórzyła wynik z eliminacji – 65,52 m, a nawet 63,93 m z mistrzostw Polski w Gorzowie – obroniłaby wicemistrzostwo olimpijskie z Igrzysk w Pekinie 2021 r.
W Paryżu złoto zdobyła mistrzyni świata Japonka Haruka Hitaguchi – 65,80 m, druga była Jo-Ane van Dyk z Republiki Południowej Afryki – 63,93 m, a brązowy medal zdobyła Czeszka Nikola Ogrodnikova – 63,68 m.
- Koncertowo spieprzyłam tę robotę – tak Maria Andrejczyk rozpoczęła rozmowę z reporterem TVP. – Emocje wzięły górę – dodała i zastrzegła, że nie chce narzekać na zdrowotne problemy, jakie dopadły ją przed finałem. - Dźwigam ogromną presje i tym razem jej nie podźwignęłam. Żal, że ta szansa nie została wykorzystana, bo poziom finału był żałośnie niski, ale trudno, taki jest sport. Stało się, trzeba wyciągnąć wnioski i zasuwać dalej. To nie jest moje ostatnie słowo, zaczynam nowy etap kariery - podkreśliła.
Przed Marią Andrejczyk igrzyska za cztery, a może i za osiem, czy za 12 lat. Australijka Kathryn Mitchell, która dzisiaj w Paryżu była siódma, ma 42 lata.
Wojciech Drażba
Fot. Marek Binczyk / PZLA