W Ślepsku grali już Litwin Jonas Rakickas i Amerykanin z angielskim paszportem Andrew Pink. Teraz do grona obcokrajowców w suwalskim klubie dołączył 35-letni Rosjanin Dmitrij Skorij, a w październiku zawodnikiem Ślepska zostanie Australijczyk Benjamin Bell.
Oto co Dima mówi (piękną polszczyzną) o sobie, Ślepsku i Suwałkach:
Urodziłem się w Saratowie, nad środkową Wołgą, rzeką tak wielką, że stojąc na jednym brzegu drugiego nie widzisz. Dlaczego wybrałem Ślepsk Suwałki? Chciałem grać w Polsce, a Suwałki, bo jak widzę, są tu porządni ludzie, mający swój cel do zrealizowania i do tego dążący.
Znam dobrze trenera Piotra Poskrobko, znam bardzo dobrze Wojtka Winnika, bo graliśmy razem w Treflu Gdańsk. Będę tu, jak wszędzie gdzie gram, z rodziną: żoną, która zresztą jest Polką z Gdańska i dwojgiem dzieci: synkiem, który ma półtora roku i o trzy lata do niego straszą córeczką. Wiem, że przyjechałem na polski biegun zimna bo rozumiem po polsku, oglądam polską telewizję, w której niemal codziennie mówi się, że najzimniej będzie w Suwałkach. Nie boję się takich mrozów jak suwalskie. Dziesięć lat grałem na Syberii, między innymi z Robertem Pryglem i Łukaszem Kadziewiczem. Tam temperatura spadała do minus 52 stopni. I to dopiero był mróz.
Pierwsze wrażenia z Suwałk?
Zarówno ja, jak i moja żona lubimy takie małe miasta. Ostatni sezon grałem w Sankt Petersburgu i tam ciężko żyło się mnie i mojej rodzinie. Oczywiście miasto jest piękne, ale mieszkając tam nie dostrzega się i nie ceni tego piękna tak, jak odwiedzając miasto w charakterze turysty. Miasto to wygląda inaczej z perspektywy ulicznych kroków czy przez plecy tłumu w metrze. A w takich Suwałkach życie jest piękne, wszędzie można dojść. Tu żyje się wolniej, a przez to, być może też dłużej. Dlatego dziś jestem tu ja, a wkrótce przyjedzie też moja rodzina.