Z Niemiec nadeszła do nas niewiarygodna informacja. Tamtejszy Bank Narodowy, czyli Deutschland Bank, na dużą skalę drukuje ... marki. Pytanie, po co, skoro obowiązującą walutą jest euro? Czyżby RFN, na wszelki wydatek, przygotowywało się na bankructwo strefy euro?
Zadłużona strefa
Na koniec pierwszego półrocza 2014 r łączne zadłużenie krajów Unii Europejskiej sięgnęło rekordowych 11,93 bilionów euro, co stanowi 87% ich produktu krajowego brutto. W strefie euro dług publiczny zwiększył się do 92,7% PKB, czyli do 9,26 biliona euro.
Kategoria krajów z długiem ponad 90% to: Hiszpania, Francja, Cypr, Belgia, Irlandia, Włochy, Portugalia i Grecja (174,9%).
Na razie, bez rozgłosu, Europejski Bank Centralny rozpoczął w październiku 2014 roku skup państwowych papierów wartościowych Włoch, Hiszpanii i Francji, co z kolei zaniepokoiło światowe rynki.
Europejskie bank mają zaś kłopoty. Jedna piąta banków nie przeszła stress-testów, czyli tak zwanych testów wytrzymałościowych przeprowadzonych przez Europejski Bank Centralny. Kłopot też w tym, że jeżeli przyjdzie nowa fala kryzysu, banki UE mogą stracić około 492 miliardów euro do końca 2016 r. - ostrzega ekspert Europejskiej Organizacji Nadzoru Bankowego.
W październiku 2014 roku niezależny portal bankowy independenttrader.pl, pisał, że „(…) sam dług rządowy w strefie Euro przekracza 92%. Jeżeli dodamy do tego zadłużenie korporacyjne i gospodarstw domowych, to przekroczymy 400%. W USA sytuacja jest podobna. Dług rządowy w skali globalnej przekroczył 75 bln, czyli 100% globalnego PKB. Nie ma możliwości, aby dług został spłacony. W normalnej ekonomii nadmierne zadłużenie sprawia, że brakuje kupców na dług danego kraju. Brak kupców wymuszą wyższe odsetki. Odsetki rosną do czasu, aż stają się zbyt dużym obciążeniem dla budżetu i kraj bankrutuje. Utratą kapitału karane jest nadmierne ryzyko”.
Greckie i hiszpańskie niewiadome
Mario Dragi, prezes Europejskiego Banku Centralnego, zapewniał jesienią 2014 roku, że EBC, w ramach „dostarczenia płynności”, skupi od banków greckie oraz cypryjskie długi. Kłopot w tym, że 25 stycznia br, w Grecji odbędą się kolejne przedterminowe wybory. Jak podaje unijny portal euroacktiv.com, może je wygrać skrajnie lewicowa partia SYRIZA, która zapowiada nie tylko wyjście Grecji ze strefy euro, ale i niespłacanie kilkuset miliardowego długu wobec unijnych banków, które ratowały Greków przed bankructwem. Będzie musiał zatem bankrutować kto inny – strefa euro.
Również w Hiszpanii wybory odbędą się przed końcem roku, a nad rządzącą prawicową EPL zbierają się czarne chmury. Rządząca chadecka Partia Ludowa (PP, Partido Popular) musi stawić czoła wzrostowi popularności lewicowego ugrupowania Podemos (dosł. „damy radę” w nawiązaniu do słynnego zwrotu Baracka Obamy „Yes, we can”).
Podemos zostało założone 17 stycznia 2014 r. i stało się politycznym ramieniem ruchu Indignados, skierowanego przeciw korupcji i polityce oszczędnościowej bardziej ugruntowanych partii hiszpańskich oraz słabej sytuacji gospodarczej Hiszpanii i wysokiego bezrobocia wśród młodych (w szczytowych okresach przekraczającego nawet 50 proc.). W sondażach z ostatniego miesiąca popularność Podemos i PP jest zbliżona. Jeżeli wygra Podemos, też może nie zechcieć spłacać długów.
Grecja rozpocznie upadek strefy euro?
Niemiecka prasa ekonomiczna i bulwarowa już rozpisuje się o przygotowywaniu się rządu RFN do ewentualnego bankructwa Grecji. Według prasy biznesowej, niemiecki rząd przygotowuje plany awaryjne dla wyjścia Grecji ze strefy euro. Niemcy boją się załamania bankowego w Grecji po wyborach parlamentarnych, które odbędą się w dniu 25 stycznia. Może je wygrać koalicja lewicowych ruchów - SYRIZA. Jej przywódcy już oświadczyli, że mogą zrewidować program redukcji kosztów i jeszcze raz przejrzeć kwotę zobowiązań należnych prywatnym wierzycielom w Atenach.
Greckie wyjście ze strefy euro oznaczałoby, zdaniem niemieckich analityków, automatyczny upadek greckiego systemu finansowego. Inwestorzy pędziliby do jak najszybszego wycofania depozytów w bankach w euro, bo nowa grecka drachma będzie prawdopodobnie słabszą walutą, podlegającą inflacji i dewaluacji. Dokładne straty europejskich instytucji finansowych po wyjściu Grecji ze strefy euro są obecnie trudne do oszacowania. Co ważniejsze, Grecja może być pierwszym objawem „choroby euro”. Po niej, strefę euro, mogą opuścić i inne, mające kłopoty, kraje Europy.
Fidel Helmer, analityk Hauck i Aufhauser, pisze optymistycznie, ale i ostrzega:.. „Nie sądzę, że euro jest w niebezpieczeństwie. Nawet, jeśli rząd będzie lewicowy, to nadal będzie koalicja i spełnione zostaną już podpisane umowy. Wyjście Grecji ze strefy euro, moim zdaniem, jest mało prawdopodobne. Ale, jeśli będzie ten lekkomyślny krok, nie wytrzyma tego żaden system finansowy. Europejski Bank Centralny i rządy krajów UE, zwłaszcza Niemiec, będą musiały wydać dziesiątki miliardów euro, aby zapobiec załamaniu na dużą skalę”.
A euro notuje od początku roku stały spadek wartości wobec dolara. W czwartek, 8 stycznia br., na giełdzie spadło do najniższego poziomu od grudnia 2005 roku. O godz.15:43 euro było warte tylko 1,1763 dolara, w porównaniu do 1,1839 dolarów na zamknięciu rynku w środę, 07.01.2015r. Przypomnijmy, że jeszcze 2.01.2015 roku euro na aukcji było warte 1,2048 dolarów. W ciągu najbliższych trzech miesięcy, euro może spaść do 1,10 dolarów – ocenia szef Mizuho Bank, Neal Jones.
Będzie światowy krach finansowy?
Mark Cook, legendarny amerykański przedsiębiorca, który w 1986 roku stworzył narzędzie monitorujące różnicę między dynamiką indeksu i wskaźnikiem NYSE Tick (Cook Cumulative Tick - w skrócie CCT), ostrzega, że także główne indeksy USA czekają ogromne, sięgające nawet 20 procent, spadki na światowych giełdach. Niestety, przedsiębiorca nie jest w stanie przewidzieć, kiedy rynek upadnie. Jego wskaźnik pokazuje tylko przybliżoną lokalizację zmiany trendu, ale rynek, nawet po najsilniejszym sygnale, może nadal rosnąć przez jakiś czas i aktualizować wzloty. Jego zdaniem, załamanie rynku może nastąpić nawet w ciągu najbliższych 12 miesięcy, ale jednocześnie zauważa, że pozostawać na rynku przez wiele lat pomagała mu zdolność do przystosowywania się do nowych realiów rynkowych. „Zawsze jest możliwość zarobić, tylko należy wiedzieć kiedy zmienić strategię” - wyznaje amerykański biznesmen giełdowy.
Gdyby jego przepowiednie spełniły się, to mielibyśmy do czynienia z najostrzejszym kryzysem gospodarczym ostatnich lat. Mark Cook, jak dotąd bezbłędnie przewidział załamanie rynku w 1987, 2000 i 2007, a w 2009 roku bezbłędnie zalecał, by konieczne kupować akcje, bo nadchodzi hossa.
Chińska nadzieja
Uratować kapitalistyczną Unię mogłyby komunistyczne Chiny, druga już, pod względem potencjału, gospodarka światowa, a pierwsza pod względem parytetu siły nabywczej. Niestety, oczy Chińczyków są skierowane gdzie indziej. Chiński prezydent Xi Jinping zobowiązał się właśnie do zainwestowania w Ameryce Łacińskiej 250 miliardów dolarów do 2020 roku i zapowiedział możliwość podwojenia obrotów handlowych z tym regionem w następnej dekadzie, w celu osiągnięcia wartości 500 miliardów dolarów. To oświadczenie chiński przywódca wydał na początku stycznia br. na spotkaniu Wspólnoty Krajów Ameryki Łacińskiej i Karaibów, które po raz pierwszy odbyło się w ... Pekinie..
Chiny wzmacniają swoją pozycję, jako ostateczność dla krajów borykających się z poważnymi problemami finansowymi, ale nie dotyczy to strefy euro. Niestety. Pomagają właśnie Rosji, której dały niedawno 23 mld dolarów w ramach swapu walutowego dla Argentyny, a w zeszłym miesiącu wydały 4 miliardy dolarów dla ratowania rezerw walutowych Wenezueli.
Chiny, jak podaje kanadyjski Międzynarodowy Instytut na rzecz Ekorozwoju, nabyły ponadto, w krajach rozwijających się około 5 milionów hektarów ziemi uprawnej.
Ukraińska „studnia” bez dna
Unia natomiast zajęta jest Ukrainą. Obiecała przed kilkoma dniami kolejna pożyczkę 1,8 mld USD. Tymczasem na ustabilizowanie gospodarki Ukrainy, w trybie pilnym, potrzebna jest suma w wysokości 50 miliardów dolarów. Taką opinię wyraził amerykański finansista, George Soros, w wywiadzie opublikowanym 8 stycznia 2015 roku przez gazetę Financial Times. „Władze Unii Europejskiej traktują Ukrainę jako kolejne potrzebujące pomocy finansowej państwo, nie rozumiejąc, że kryzys na wschodnich granicach UE stanowi dla unijnej gospodarki i dla samego przetrwania UE większe zagrożenie niż przyszłe wybory w Grecji” - cytuje słowa Sorosa Financial Times.
Jan Wyganowski