Portal ekonomiczny money.pl, podał w sobotę, 17 maja br., bardzo interesujące dane dotyczące funduszy unijnych dla Polski. Okazuje się, że będziemy mieć o co najmniej 10 mld złotych mniej niż zakładano.
Andrzej Zwoliński, redaktor Money.pl, przypomina słowa byłego już premiera Donalda Tuska o jego wielkim szczęściu z powodu dużych pieniędzy dla Polski na lata 2014 -2020. Polsce przyznano bowiem 105,mld euro. - Nie tylko udało się zdobyć więcej niż w poprzednim budżecie, ale też jesteśmy liderem jako największy beneficjent UE - chwalił się w lutym 2013 roku premier.
Kłopot w tym, że wraz z osłabieniem euro znacznie stopniały kwoty, które przyznano nam w ramach nowej perspektywy. To co w lutym 2013 r. roku dawało 441 mld zł, teraz daje nam w sumie 430,6 mld zł czyli o ponad 10 mld zł mniej. Dostaniemy mniej euro z powodu słabnącej unijnej waluty wobec innych walut. Gdy w Brukseli decydowano o kwotach, które przypadły Polsce, euro było o pięć procent droższe w stosunku do złotego. Portal wylicza zaś, że uszczuplenie budżetu o 10 mld zł to, na przykład, o 190 km autostrad mniej lub obcięcie pieniędzy na inwestycje kolejowe o ponad 30 proc.
Jakby nie patrzeć, to faktem też jest, iż w latach 2014-2020 planowane jest czterokrotne zwiększenie w Polsce udziału pożyczek, gwarancji i poręczeń dla chętnych na unijny pieniądz, kosztem dotacji. A pożyczki, jak wiadomo, trzeba oddawać.
„Bogata” Polska?
Niektórzy ekonomiści liczą jeszcze na to, że euro się wzmocni. Mogą to jednak być marzenia na wyrost. Unijny pieniądz, z powodu kryzysu strefy euro, już od kilku miesięcy spada w dół, a nowy plan nowego przewodniczącego Komisji Europejskiej wpompowania w gospodarkę unijną dodatkowych 300 mld euro, może spalić na panewce. Plan Junckera (wł. EFIS, Europejski Fundusz Inwestycji Strategicznych) ma, poprzez 21 mld euro funduszy własnych, uruchomić ponad 315 mld euro inwestycji w formie partnerstwa publiczno-prywatnego. – Żaden ekonomista na świecie nie uwierzy, że za pomocą zaledwie 21 mld euro da się udźwignąć inwestycje warte 15 razy więcej – twierdzi grecki europoseł Dimitros Papadimulis.
Tymczasem, już w kwietniu br. polski minister finansów informował, że Polska na wsparcie planu Junckera przeznaczy aż 8 mld euro, a więc tyle samo co Francja czy Włochy i aż sześć razy więcej niż Hiszpania. A ile otrzyma w zamian? Bóg raczy wiedzieć. Europosłowie odrzucili już m.in. już gwarancję przeznaczenia 5 mld euro z planu Junckera na wydajność energetyczną. Źródła unijnego portalu EurActiv twierdzą, że w zamian nie będzie cięć w programach „Horyzont 2020” (badania naukowe) i „Łącząc Europę” (zwiększanie dostępności szybkiego Internetu). Komisja Europejska zaproponowała początkowo zmniejszenie budżetów tych programów o prawie 3 mld euro.
Ponad 36 mld na obsługę długu
Na tym nie kończą się polskie kłopoty. Jak podaje portal wGospodarce.pl, powołując się na rządowy dokumentem pt. "Strategia zarządzania długiem sektora finansów publicznych w latach 2015-2018", w tym roku relacja kosztów obsługi długu Skarbu Państwa do PKB wyniesie 1,8 proc. (tj. ok. 36,6 mld zł). To niemal tyle, ile Polska wyda na wojsko i obronność. Tymczasem tylko w ubiegłym roku obsługa długu krajowego i zagranicznego pochłonęła 34,4 mld zł. W tym roku może być niestety gorzej.
Polska dokłada do UE?
Portal prawica.net opublikował taki oto bilans polskiego członkowstwa w UE. Pewnie nieco przesadzony, ale faktem jest, że musimy płacić i składkę członkowską do UE, i ponosić spore koszty realizacji różnych unijnych przepisów, a i armia urzędników obsługujących różne fundusze UE, nam rośnie. Z danych GUS przytaczanych przez wp.pl wynika, że w roku 1989 administracja publiczna zatrudniała 160 tys. osób. W grudniu ubiegłego roku liczba ta osiągnęła poziom 444 tys. Tym samym zwiększyła się ponad 2,5 razy, przy zbliżonej liczbie ludności. Tymczasem w ciągu ostatnich siedmiu lat w 19 spośród 28 państw członkowskich zlikwidowano ponad 800 tys. stanowisk urzędniczych.
Jan Wyganowski
Źródła: EurActiv; Money.pl; wGospodarce.pl;prawica.net