Minister rolnictwa republiki Litewskiej, Virgilijus Jukna, przez dwa dni podpatrywał na Podlasiu funkcjonowanie polskiego rolnictwa. Był m.in. w spółdzielni mleczarskiej w Piątnicy, zwiedzał jeden z zakładów utylizacyjnych, a w Puńsku spotkał się z rolnikami.
Przyjechał po doświadczenia, szczególnie w zakresie tworzenia i funkcjonowania spółdzielczości, bo po wyjściu z ZSRR, na Litwie skutecznie rozprawiono się z wszelkimi jej formami. Czas pokazał, że, aby funkcjonować na rynku, rolnicy muszą, niestety, łączyć siły. Już w 23010 roku poprzedni minister rolnictwa wizytował SMlecz Grajewo. Dało to asumpt do przyspieszenia tworzenia własnej spółdzielczej mleczarni.
Na Litwie jest ok.240 tysięcy gospodarstw rolnych, ale o dopłaty bezpośrednie ubiega się ok.158 tys., deklarując 2,8 mln ha. Ok. 300 tysięcy ha leży odłogiem. Koncentracja produkcji w litewskim rolnictwie jest jednak duża, mimo zlikwidowania kołchozów, bowiem po ich rozwiązaniu i zwróceniu ziemi kołchoźnikom, ci, w większości, oddali ją w użytkowanie różnym przedsiębiorstwom, czy też obrotniejszym biznesmenom. W statystyce dominują małe i średnie gospodarstwa rolne ale faktycznie ziemię uprawia kto inny.Nawet rolnicy z polskiej Sejneńszczyzny uprawiają litewskie pola.
Na Litwę płynie rzeka mleka, a czasami zawraca w stronę Polski
Na Litwie, jak mówił minister Jukna, tylko w ostatnich 4 latach, pogłowie krów spadło o 18 proc. Poza tym, warunki w branży dyktuje zaledwie dużych 5 zakładów mleczarskich.
„W Polsce za litr mleka w skupie płaci się 94 centy. Na Litwie rolnik dostaje za litr mleka zaledwie 68 centów. Przetwórcy z litra mleka otrzymują 70 centów. Największą część zysku - 76 centów - mają handlowcy. Litewscy rolnicy z zazdrością patrzą na Polskę, gdzie 50 proc. zysku przypada rolnikowi, a resztę dzielą między sobą przetwórcy i sklepy. Rolnicy z Suvalkii wolą więc sprzedawać mleko u sąsiada. Nie zważając na koszty transportowania, to się bardziej opłaca niż sprzedaż mleka na Litwie” – podała agencja Elta.
Natomiast jedno z największych na Litwie i w regionie Morza Bałtyckiego przedsiębiorstw przetwórstwa produktów mleczarskich - Mariampoles Pieno Konservai z Marijampole, zaczęło pod koniec 2012 roku importować surowce z Polski i Niemiec, bo, jak obliczono, że jest taniej niż kupować na Litwie. Importowane mleko może stanowić nawet 30% ogólnej ilości surowca. "Na Litwie, cena surowców takich, które działają z zyskiem jest niemożliwe. Prezes Mariampoles Pieno Konservai - Raimondas Karpavicius „Verslo Zinios”, że rynek surowców w kraju 4 mocno trzymają w rękach spółdzielnie, które dyktują warunki i proszą za surowiec więcej, niż płacą dostawcom w Unii Europejskiej. Według szacunków spółki, mleko dostarczone „do drzwi „ zakładu jest 5-10% tańszy niż kupiony w Litwie.
Tanie polskie mleko zagraża litewskim producentom – alarmuje z kolei litewski portal internetowy „Delfi”. Chociaż duże centra handlowe twierdzą, że mieszkańcy chętniej kupują litewskie produkty mleczne, zwiększający się import polskich wyrobów mlecznych może wymusić na miejscowych producentach obniżanie ceny. Wychodzi na to, że mleko krąży po pograniczu: najpierw, jako surowiec wjeżdża do Polski, a potem, jako mleko butelkowane, wyjeżdża od nas na litewskie półki. Eksperci zauważają, że litewskie zakłady pracują tylko z 50 % obciążeniem mocy i od importu mleka nie ma ucieczki. Jak zaznaczył, teoretycznie są wszystkie możliwości zaopatrzenia Litwy w krajowy surowiec, jednak trudno spodziewać się wzrostu produkcji mleka, gdyż przed 2014 r. nie będzie znacznego wsparcia UE dla rozwoju gospodarstw.
Na Litwie produkuje się obecnie około 1,2 mln ton mleka, podczas gdy w czasach radzieckich produkowano 3,2 mln ton mleka rocznie. Około 70 % gospodarstw sprzedających mleko - to gospodarstwa posiadające 1 - 5 krów, jednak sprzedawane przez te gospodarstwa mleko stanowi tylko 15 % ogólnej ilości surowca. „Produkcja mleka będzie się zmniejszała. Drobni producenci wycofują się, gdyż przetwórcy płacą im znacznie mniej, niż dużym producentom mleka. Wieś się starzeje - młodzi ludzie nie chcą zajmować się hodowlą, gdyż to ciężka praca, wymagająca sporych inwestycji, poza tym, stale rosną podatki: majątkowy, gruntowy, a dopłaty się zmniejszają - tłumaczył dla „Verslo zinios” Jonas Vilionis, prezes Rady Litewskiego Zrzeszenia Producentów Mleka.- Poza tym, nie wiadomo, jaka będzie wielkość dopłat w przyszłej perspektywie finansowej. Wprowadza się nam takie same wymagania. jak w starych krajach Unii, dlatego musimy inwestować, aby spełnić standardy, jednak wsparcie jest kilkakrotnie mniejsze” - wyjaśniał sytuację J. Vilionis.
Spółdzielnie wracają do łask
Aby rosła produkcja mleka, hodowcy muszą z tego interesu mieć jakiś zysk. Ma to się zmienić po uruchomieniu pierwszego na Litwie zakładu przetwórstwa mlecznego zorganizowanego w formie spółdzielni - „Pienas LT“. Będzie to inwestycja o znaczeniu państwowym, a ruszy w 2013 roku. Po doświadczenie litewscy rolnicy przyjeżdżali do Polski, m.in. do Grajewa. Na Litwie bowiem, w odróżnieniu od Polski, gdzie około 70 proc. zakładów przetwarzających mleko to spółdzielnie, przetwórstwem mleka zajmuje się różny biznes. Do tej pory nie było spółdzielczych zakładów.
Spółdzielnia, która została utworzona 19 grudnia 2008 roku, już funkcjonuje, ale prowadzi tylko skup surowca bez jego przetwórstwa. „Pienas LT” zajmuje już 14 procent rynku mleka na Litwie i ma ok.tysiąca dostawców surowca.. Liczba członków spółdzielni rośnie z każdym miesiącem. ”Pienas LT” wybrał już dostawcę nowego sprzętu dla zakładu przetwórstwa mleka z Niemiec. Dostarczy on sprzęt niezbędny dla całego zakładu: począwszy od linii przyjmującej mleko, po przerób, suszenie i pakowanie. W 2010 roku podpisano 95-letnią umowę użytkowania gruntów, a wartość inwestycji wyniesie 90 mln litów. Członkowie spółdzielni sami zamierzają wyłożyć 8,5 mln litów, banki obiecują pożyczyć 25,5 mln zł. Rząd skieruje zaś 50,8 mln litów wsparcia UE z litewskiego Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na 2007-20013. Prezes Zarządu „Pienas LT”, Naglis Narauskas, wyjaśnia:. "Będziemy trzymać się głównej zasady: Zakład działać ma na zasadach spółdzielczych, więc 100 procent jego udziałów musi należeć do producentów mleka.”
Spółdzielczy zakład przetwórstwa mleka będzie zautomatyzowany, tylko około 40 osób będzie w nim pracować. Będzie tu produkowane mleko, białka serwatkowe, kazeina. Przewiduje się, że na początku będzie przetwarzane w spółdzielczym zakładzie 650 ton mleka dziennie, później te możliwości zostaną zwiększone do 1.200 - 1.500 ton.
Z kolei producenci zbóż z Suvalkiji, w 2012 roku utworzyli grupę producencką, „Vilkaviškio grūdai“. która m.in. dokonuje wspólnych zakupów środków do produkcji rolnej. Kupili .in. bezpośrednio u polskiego producenta nawozy mineralne. Chcą też postawić, przy pomocy funduszy UE, wspólny elewator.
Na Litwie powoli odradza się spółdzielczość rolnicza. Jest 400 zarejestrowanych spółdzielni rolniczych, ale znaczna część nie prowadzi działalności.Ocenia się, iż faktycznie działa około 200 różnych spółdzielni rolniczych. Po 20 latach od zlikwidowania kołchozów, spółdzielnie zajmują już około jednej piątej rynku mleka surowego i około 5-10 procent rynku kukurydzy. Średnia liczba członków spółek spółdzielczych oscyluje wokół 200 osób, a średnia roczna liczba pracowników wynosi około 20. Także kilka największych hodowców warzyw w cieplarniach łączy się w spółdzielnię „Agrolit”. Kierownictwo „Agrolitu” negując pojawiające się pogłoski o ‘tworzeniu kartelu”, zapewniają, że, że hodowcy łączą się w spółdzielnię w celu bardziej efektywnej sprzedaży warzyw, gdyż w pojedynkę nie są w stanie przełamać dyktatu sieci handlowych.
Po kołchozach koncerny
Dopłaty bezpośrednie stają się głównym źródłem dochodu litewskiego rolnika. Spada bowiem produkcja. Hodowla trzody chlewnej jest w br. na poziomie … 1919 roku – alarmował jeszcze w ub.roku m.in. „Valstiečių laikraštis” ( Gazeta Chłopska). Wiele zaś wskazuje na to, że to nie koniec spadku pogłowia. W 3 - milionowym kraju hoduje się obecnie zaledwie 790 tysięcy sztuk trzody chlewnej, podczas gdy za czasów ZSRR było ich 3 mln. Co ciekawe, większość świń ( 525 tys. sztuk, co stanowi 65 proc pogłowia) znajduje się w fermach duńskiego „Saerimnera“, który przed kilkunastoma laty wziął udział w prywatyzacji litewskiego rolnictwa.
Pola i zabudowania gospodarcze rozparcelowywano biorąc pod uwagę wniesiony wkład do kołchozu. Każdy kołchoźnik otrzymał nie tylko ziemię, ale i kawałek chlewni, obory, stodoły. Niektóre budynki mają dziesiątki właścicieli. Te, które nie trafiły później w ręce dużych koncernów, niszczeją. Nie każdy bowiem rolnik zaczął siać, orać, hodować. Aby utrzymać duże proradzieckie fermy, należało znów łączyć się w jakąś formę kooperacji rolniczej, a na początku litewskiej transformacji chęci powrotu do „kołchozów” nie było. Farmy krów, owiec, trzody nabywali więc od nowych właścicieli głównie zagraniczne ( w większości duńskie) koncerny. Małorolnemu byłemu kołchoźnikowi były one bowiem do niczego niepotrzebne. Kołchoźnicy nie mieli ani środków do podjęcia samodzielnego gospodarzenia, ani w zasadzie takich umiejętności. W kołchozie zawsze ktoś nimi dyrygował, wskazywał, gdzie i co siać, kiedy, i jak karmić inwentarz. Następowała zatem ponowna koncentracja i ziemi, i produkcji.
Tylko koncern Agrowill Group dysponuje 32 tys. hektarów. Założona w 2003 roku Agrowill Group jest jednym z największych przedsiębiorstw zajmujących się pierwotną produkcją rolną nie tylko na Litwie, ale w całej UE. Skupia ponad 40 przedsiębiorstw, posiadających na własność lub dzierżawiących 32 tys. hektarów ziemi uprawnej, 250 000 m2 powierzchni w budynkach o różnorodnym przeznaczeniu, w których prowadzona jest działalność produkcyjna, dysponujących ponad 700 jednostkami różnorodnego sprzętu oraz posiadających ponad 2,6 tys. krów dojnych. Najwięksi akcjonariusze AB Agrowill Group to: Vretola Holdings Limited, Volemer Holdings Limited, Linas Strėlis. Akcje spółki notowane są zarówno na wileńskiej, jak i warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych.
Z kolei koncern„Saerimnea“ ma na Litwie 11 farm trzody. W ciągu 19 lat działalności zainwestował ok.200 mln litów (ok. 120 mln złotych), lecz w ciągu minionych sześciu lat nie otrzymał ani jednego zezwolenia ani na budowę nowych ferm, ani nawet na rozbudowę starych poradzieckich chlewni. Przenosi się zatem do Rosji. Do 2016r. „Saerimner“ będzie w Rosji hodować 428 tys. sztuk trzody chlewnej. W Federacji nie tylko mniejsze rygory środowiskowe, ale i tańsza siła robocza, niższe podatki, tańsze paliwo, prąd, gaz.
Winni dziennikarze i „ nowi Litwini”
Algis Baravykas, przewodniczący Stowarzyszenia Producentów Trzody Chlewnej, w rozmowie z „Valstiečių laikraštis“, winą za ogromny spadek pogłowia trzody chlewnej obarcza… dziennikarzy, którzy w ostatnich latach przekazywali tylko negatywne opinie o hodowli trzody chlewnej w dużych farmach. ”Wystarczyło - tłumaczył - że do rowu przedostało się 10 m3 nieczystości, a bito na alarm, jakby wybuchła druga Fukuschima”. Zdaniem Stowarzyszenia, krajowa produkcja trzody pokrywa obecnie zaledwie 44 proc, potrzeb, a jeżeli nie zmieni się podejście do hodowli ze strony samorządów oraz mieszkańców, „(…)niebawem na Litwie nikt nie odczuje ani smrodu, ani innych niedogodności hodowli świń, bo ich po prostu nie będzie wcale”. Małorolnych chłopów nie stać bowiem na nowe chlewnie, a koncerny nie otrzymują zezwoleń na budowę farm przemysłowych.
Jonas Sviderskis, dyrektor generalny Stowarzyszenia Spółdzielni Rolniczych na Litwie, uważa natomiast, że winę ponoszą urzędnicy, którzy w odpowiednim czasie nie wprowadzili do planów zagospodarowani stref ochronnych, gdzie nie można budować farm przemysłowych. „Obecnie - wyjaśnia na łamach rolniczego pisma - każdy, kto odzyskał ziemię, może postawić swoje weto dla chlewni i zablokować każda inwestycję na wsi. Takich ludzi ja nazywam „nowymi Litwinami”, którzy niby martwią się środowiskiem naturalnym. Natomiast nigdy nie było i nie będzie tak, że całkowicie wyeliminuje się z chlewni i obór odór, zapach. Przecież już bydła w zasadzie nie mamy, bo z miliona krów dojnych zostało tylko 350 tysięcy sztuk. Ceny skupu są tak niskie, ze bardziej opłaca się wyprowadzić krowę do lasu i ja tam zastrzelić niż zajmować się mleczarstwem - obrazowo tłumaczy dyrektor.
Opór społeczny na Litwie przeciwko przemysłowej hodowli jest jednak ogromny. Gdy samorząd Raseiniai przeprowadził sondaż na temat budowy farmy trzody we wsi Švendūnai, to z 865 zapytanych zainteresowanych mieszkańców, za były tylko 4 osoby.
W każdym bądź razie i świnie, i mleko płynie na Litwę m.in. z Polski. A jeszcze w 2011 roku było odwrotnie, przynajmniej w przypadku świń:- „Obecnie eksportujemy na Łotwę i do Polski, gdyż na razie nie wiadomo, kiedy znowu można będzie eksportować do Rosji. Na Łotwie sprzedajemy 5 %, a w Polsce - 40 % produkcji - mówił w grudniu 2011 roku dla „Verslo žinios ” ( Wiadomości Biznesowe) dyrektor handlowy spółki „Saerimner“- Algirdas Vaškelis. - W Polsce trzodę chlewną hodują przeważnie drobni rolnicy, którzy przy spadku cen mogą szybko wstrzymać produkcję. Litewscy hodowcy potrzebują 280 dni na zmianę cyklu produkcji, natomiast w Polsce hodowcom wystarcza zaledwie kilku miesięcy. Stąd też lepiej sprzedać taniej, niż zmieniać profil produkcji - wyjaśniał dyrektor.
Holenderski wzór
Litewski rząd popiera małorolnych, proponując im przestawianie się na hodowlę tradycyjnych ras, agroturystykę. Popiera też rodzimych farmerów, mających po kilkaset hektarów ziemi, które nabyli od byłych kołchoźników, ale jest ich niezbyt wielu. Wskazuje przy tym m.in. na przykład Holandii, gdzie w czerwcu 2012 roku. ogłoszono plan ograniczania hodowli w dużych fermach. Zgodnie z decyzją holenderskiego rządu z maja 2012 rok., w jednym gospodarstwie rolnym będzie można hodować nie więcej, jak 500 krów mlecznych, liczba cieląt oraz prosiąt w specjalistycznych gospodarstwach nie będzie mogła przekroczyć 1,5 -2 tysięcy sztuk, tuczników - 7 - 10 tysięcy, kur niosek - 175 tys. sztuk, a brojlerów 240 tys. sztuk. Dla małych gospodarstw dobą w Tm roku wiadomością są rosnące na Litwie ceny warzyw, spowodowane dużym eksportem Cena marchwi produkowanych na Litwie wzrośnie o 54% w 2013 r., w porównaniu do ubiegłego roku, a ziemniaki są już o 11% droższe- informuje agencja Leta / ELTA. Taka zmiana ceny jest powodowana wzrostem popytu na nią nie tylko w Rosji, ale w Wielkiej Brytanii i na i Południu Europy, gdzie „walczą” o litewskie warzywa, bo mniej w nich chemii.
Na Podlasiu też nie jest łatwo
Litewski minister, podpatrując podlaskie doświadczenia, usłyszał, że tu też nie jest łatwo. Jak mówił Witold Liszkowski, wójt gminy Puńsk, w gminie średnia powierzchnia gospodarstwa wynosi ponad 22 ha, ale by wyjść na swoje, rolnik powinien dysponować co najmniej 40 -50 hektarami. W gminie, na szczęście produkcja nie zmniejsza się, ale z ok.1000 gospodarzy pozostało niewiele ponad 600. Większość z nich, to to duże towarowe gospodarstwa. Nic dziwnego, że do gminy co roku na praktyki rolnicze przyjeżdżają uczniowie litewskich szkół rolniczych.