Ślimaki sennie pełzają we wnętrzu skrzynki. To ostatnie sztuki, które trafiły do skupu. Za kilka dni zacznie się u nich okres rozrodu i nie będą nadawać się na eksport. - Rok był specyficzny. Suchy i zimny, dlatego sezon niedługo się skończy - narzeka Marek Wierzbicki z Janówki. - Przychodzą upały i można zamykać skupy - dodaje.
- Na ślimaka nie trzeba polować. Wystarczy wyjść rano z pierwszą rosą. Najlepiej w dni deszczowe - radzi Wierzbicki. Pamiętać trzeba, żeby przyniesiony do skupu ślimak miał odpowiedni rozmiar. - Skupujemy ślimaki 3 centymetrowe i większe. Mniejsze oddajemy do wypuszczenia, żeby urosły - mówi Wierzbicki.
Mężczyzna od 30 lat prowadzi skup ślimaka. - Kiedyś było prościej. Nie było tak dużych ograniczeń. Ślimak wychodził i się go zbierało. Zaczynał jajeczkowanie i sezon się kończył - opowiada mężczyzna. Obecnie, aby prowadzić skup ślimaków potrzebne są pozwolenia, ale te są obarczone limitami. W całym województwie podlaskim zebrane może zostać nie więcej niż 150 ton.
Swoje punkty Wierzbicki prowadzi między innymi w Augustowie, Sejnach i Raczkach. - Najwięcej ślimaków przynoszą ludzie na wsiach. W Augustowie, gdzie jest najwięcej ślimaków, zbiera raptem pięć osób. Jest tylu bezrobotnych, a przy ślimakach dorobić chcą tam tylko emeryci - narzeka Łucja Wierzbicka, która prowadzi skup w Janówce.
Choć ślimaków było mało, to i tak można było na nich zarobić. - Kilogram bardzo szybko się zbiera. Zbieracze przynoszą średnio po 20 kg - wylicza żona właściciela skup. Przy cenie 2 złotych za kilogram daje to nawet 100 złotych za kilkadziesiąt minut pracy. - Jest małżeństwo w Raczkach, którzy potrafi przynieść nawet 120 kilogramów ślimaka dziennie. Nie chcą jednak zdradzić, gdzie znajdują takie ilości - opowiada właściciel skupu.
Ślimaki z Suwalszczyzny trafiają do magazynów pod Olsztynem. Później eksporter wysyła je do Francji. Co ciekawe europejski rynek ślimaka kontrolują nie Francuzi, a Grecy. Dziwić może też to, że popyt jest wciąż większy od podaży. W ubiegłym roku limit dla województwa podlaskiego określono na 100 ton. Zebrano jednak tylko połowę.
- Przy dobrym wysypie ślimaka pojedynczy limit wyczerpać można nawet w dwa dni - podkreśla szef skupu. Skąd więc tak niskie zbiory? To kiedy można zbierać ślimaki określa białostocka Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska. Terminy wyznaczane są jednak według kalendarza, a nie w oparciu o długość zimy i pogody. Ślimaki nic sobie z urzędniczego terminarza nie robią i szybciej rozpoczynając cykl rozrodczy, a tym psują szyki zbieraczom.
Trzy dekady spędzone ze ślimakami sprawiły, że rodzina Wierzbickich mówi o nich z sentymentem. - Największy ślimak jakiego mieliśmy miał 5 centymetry wielkości. Dzieci wzięły go do domu. Jak jadł chrupki to, aż się cały trząsł - wspominają.
(mkapu)