Za cztery lata wszystkie szkoły w kraju powinny nauczać dzieci wyłącznie w języku łotewskim - zapowiedziała 28 lipca br. łotewska minister edukacji Ina Druviete. Pani minister była na tyle uprzejma, że od razu o tej decyzji poinformowała korpus dyplomatyczny akredytowany na Łotwie.
Już od następnego roku szkolnego będzie obowiązywał ujednolicony egzamin kończący naukę w szkole średniej - taki sam dla uczniów szkół zwyczajnych, jak i szkół mniejszości narodowych.. Natomiast od roku szkolnego 2018/2019 edukacja szkolna ma być prowadzona wyłącznie w tym języku, co stawia istnienie licznych szkół mniejszościowych pod znakiem zapytania.
Przypomnijmy, że Łotwa jest członkiem Unii Europejskiej, ponoć tak czułej na sprawy wszystkich i różnych (nie tylko narodowych) mniejszości. Minęła doba od oświadczenia, a żaden unijny komisarz, ani tym bardziej polski minister złego słowa o tej decyzji nie powiedzieli. Nie chce się wierzyć, że Panowie i Panie Ambasadorzy uprzejmie nie donieśli swym rządom o pomysłach Łotyszy, szczególnie, że decyzja była znana od kilku miesięcy. Teraz dopiero oznajmiona na tak wysokim szczeblu.
Według statystyk Ministerstwa Edukacji Łotwy, obecnie w kraju jest ponad 100 szkół, które wdrażają programy szkoleniowe dla mniejszości etnicznych. W tych szkołach, około 60% zajęć prowadzonych jest w języku państwowym, podczas gdy pozostałe 40% - w językach mniejszości narodowych. Podstawowe szkoły mają możliwość wyboru jednej z pięciu opcji objętości nauczania języka łotewskiego - donosi Delfi.
Dzieci z rodzin niełotewskich uczą się tylko 40 proc, przedmiotów w języku ojczystym. Nie ma mowy o tablicach miejscowości z polskimi napisami, czy pisowni nazwisk polskimi literami. Mimo to, polscy politycy, prezydenta i ministra spraw zagranicznych nie wyłączając, przy każdej nadarzającej się okazji chwalili władze łotewskie za stwarzanie warunków do nauczania języka polskiego, a gromili litewskie, bo tam „tylko” 70 proc. przedmiotów jest nauczanych w języku polskim.
Władze łotewskie nie pozostawały dłużne, nagradzały, jak mogły. W czerwcu 2014 roku minister Radosław Sikorski odznaczony został Orderem Trzech Gwiazd. To najwyższe łotewskie odznaczenie państwowe szef polskiej dyplomacji odebrał z rąk łotewskiego prezydenta Andrisa Berziņša. Podczas uroczystości wręczenia orderu w łotewskiej ambasadzie w Warszawie, prezydent Berziņš podkreślił, że jest to symboliczne podziękowanie dla ministra Sikorskiego za jego zasługi dla rozwoju stosunków polsko – łotewskich.
Order Trzech Gwiazd został ustanowiony w 1924 r. jako upamiętnienie utworzenia niepodległej Łotwy. Po upadku ZSRR został przywrócony jako najwyższe łotewskie odznaczenie państwowe, przyznawane obywatelom łotewskim oraz obcokrajowcom za wybitnie zasługi.
Polacy na Łotwie
Aż 37,9 procent mieszkańców Łotwy należy do mniejszości narodowych, a ok. 2,2 proc. to Polacy.
Polacy na Łotwie, to ludność osiadła na terenie obecnej Łotwy od XVI wieku, zamieszkująca głównie wschodnią część kraju (Łatgalię, dawne województwo inflanckie), wschodnią część Kurlandii - Semigalię (szczególnie powiat iłuksztański) oraz Rygę.
Najwięcej ludności polskiej względnie polskiego pochodzenia mieszka w dawnych Inflantach Polskich (Łatgalii, ok. 22 tys.), a więc w okolicach Dyneburga, Krasławia i Rzeżycy (z czego w Dyneburgu ok. 18 tys., co daje 15,1% ogółu mieszkańców) oraz stołeczną Rygę (ok. 17 tys.).
Początki osadnictwa polskiego na Łotwie sięgają XVI wieku, kiedy to głownie na terenie Inflant Polskich osiedlała się polska szlachta. Aż do 1772 Dyneburg i jego okolice stanowiły integralną część Rzeczypospolitej: silne wpływy miał tu Kościół katolicki, co wpłynęło na znaczną polonizację regionu, zwłaszcza jego elit. O wiele mniej Polaków zamieszkiwało cieszące się autonomią Księstwo Kurlandii i Semigalii (dominowali w rejonie Iłukszty) oraz tzw. Inflanty szwedzkie i Rygę.
Kolejne fale polskiej ludności napływały na Łotwę w XIX wieku, po powstaniach narodowych mogli tu znaleźć azyl przed carskimi represjami.
W okresie międzywojennym przygraniczne tereny Łotwy zasiedlali Polacy emigrujący tam za chlebem oraz przyjeżdżający do pracy sezonowych.
Po aneksji Łotwy przez Związek Radziecki w kraju osiadło wielu Polaków z Białorusi, Litwy i Rosji. Wpływ na ten fakt miała postępująca indrustrializacja kraju (brak wolnych rąk do pracy wśród Łotyszy) oraz o wiele wyższy standard życia niż w Mińsku i Wilnie.
Działalność oświatowa i kulturalna
Po II wojnie światowej przez krótki czas władze radzieckie zezwalały na istnienie polskich szkół powszechnych na Łotwie, polityka względnej tolerancji skończyła się jednak w 1949, kiedy to zlikwidowano ostatnią polską szkołę w Dyneburgu.
Język polski, poza rodzinnymi domami, od tej pory funkcjonował głównie w kościołach, wykładano w nim jedynie w Seminarium Duchownym w Rydze.
W 1978 grupa ryskich Polaków utworzyła Klub Kultury Polskiej "Polonez", który stał się zalążkiem powstałego w 1990 w Związku Polaków na Łotwie.
Obecnie istnieje 6 polskich szkół (głownie w Rydze i tradycyjnie zamieszkanym przez Polaków regionie Łatgalii), do których uczęszcza ponad tysiąc uczniów (w tym szkoła średnia im. Ity Kozakiewicz w Rydze), funkcjonuje polskie przedszkole, działają szkoły niedzielne oraz przykościelne towarzystwa.
Środowiska polskie od początku jednoznacznie opowiedziały się za niezależnością republiki, co uchroniło łotewskich Polaków od niechętnego stosunku państwa łotewskiego.
Polska prasa na Łotwie
Po odzyskaniu przez Łotwę niepodległości znów ukazuje się kilka polskich tytułów: "Polak na Łotwie"', "Czas Łatgalii", "Echo Rygi".
Bezpaństwowcy
"Łotwa jest absolutnym liderem liczby bezpaństwowców. Jest ich tu aż prawie 300 tysięcy. To głównie Rosjanie, którym nie nadano obywatelstwa łotewskiego, bo za słabo znali język łotewski. Przypomnijmy, że definicja "nie-obywateli" - bezpaństwowców w Estonii i na Łotwie, odnosi się do osób zamieszkujących w tych państwach, które były obywatelami ZSRR, a które po jego upadku nie otrzymały obywatelstwa, a także ich dzieci, które też nie mają obywatelstwa.
Taka sytuacja jest nie do pomyślenia na Litwie, gdzie starsze pokolenie polskich pedagogów nawet się chwali się, że nie zna litewskiego.
Teraz, gdy zniknie nauczanie w języku ojczystym bez wątpienia nastąpi przyśpieszony proces wynaradawiania. Chyba zresztą władzom Łotwy o to chodzi.
ONZ ostrzega
Już jesienią 2013 roku, Sekretarz Generalny ONZ Ban Ki-moon podniósł kwestię cudzoziemców i problemu bezpaństwowości na spotkaniach i w rozmowach z przywódcami Łotwy i Estonii. Zastępca rzecznika prasowego Sekretarza Generalnego Farhan Haq, informował: "Sekretarz Generalny podniósł kwestię w Rydze i wskazał, że czeka na dalsze działania na rzecz integracji mniejszości etnicznych w społeczeństwie kraju." - powiedział Haq. Według niego, podobny apel został skierowany do władz Estonii.
Natomiast były zastępca sekretarza generalnego ONZ, Siergiej Ordzhonikidze powiedział, że sytuacja nie-obywateli Łotwy i Estonii, jest jak reżim apartheidu w Południowej Afryce. "Nie pamiętam, żeby nawet w krajach rozwijających się była praktyka – bezpaństwowości” - mówił Ordżonikidze.
Rosjanie już protestują
W Rydze, już na początku roku setki ludzi wzięło udział w demonstracji przeciwko zamykaniu szkół rosyjskich. W pobliżu budynku rządu łotewskiego przeprowadził pikiety, domagając się, aby kontynuować naukę w szkołach mniejszości w języku rosyjskim.
Powodem akcji zorganizowanej przez "Russian Unii Łotwy”, były słowa premier republiki Laimdoty Straujuma, która powiedziała w programie "900 sekund" na kanale telewizji LNT, że "prędzej czy później, wszystkie szkoły publiczne będą tylko w języku łotewskim.”
Zgodnie z jednym z punktów umowy koalicyjnej, która została podpisana 22 stycznia 2014 roku przez partie rządzące w łotewskim Sejmie, z dniem 01 września 2018 wszystkie szkoły łotewskie będą nauczać tylko w języku urzędowym.
Grupa osób publicznych Łotwy napisała wówczas nawet apel do prezydenta Andrisa Berzinsa o powstrzymanie się od planów eliminacji nauczania języków mniejszości w szkołach. Jak zauważyli autorzy apelu, 38 procent ludności na Łotwie używa języka rosyjskiego, jako głównego języka komunikacji z rodziną, i wysiłki eliminacji edukacji szkolnej w języku ojczystym prowadzą do dezintegracji społeczeństwa.
Nie ulega wątpliwości, że Rosjanie teraz zaprotestują mocniej. Może „druga Ukraina” na Łotwie nie powtórzy się, ale ślad po Polakach za jakiś czas zniknie. Jest jakiś brak logiki w działaniach polskich władz w kwestii rodaków za najbliższa granicą. Z pozostawionych w zasadzie samych sobie ok.2 mln Polaków na Ukrainie, do polskości przyznaje się już tylko ok.140 tysięcy. Podobnie na Białorusi, ale cała uwagą władz była i jest skoncentrowana na Litwie.
Rosyjska oferta dla Polski - weźcie Wileńszczyznę
Rosjanie, widząc, jak nam zależy na polskości na Litwie, już złożyli Polsce ofertę wspólnej walki. Przed kilkoma dniami Wspólnota Rosyjska Obwodu Kaliningradzkiego zwróciła się z listem otwartym do polskiej inteligencji, Informacyjno-analityczny portal „NewsBalt” publikuje treść listu ruchu społecznego do Polaków. Można w nim przeczytać m.in.:
„My - mieszkańcy Kaliningradu - od ponad pięćdziesięciu lat jesteśmy bezpośrednimi sąsiadami polskiego narodu, lepiej niż inni Rosjanie znamy naszych polskich przyjaciół, większość z nas niejednokrotnie odwiedzała Polskę w celach turystycznych, humanitarnych i służbowych.(…) Widzimy, że litewskie władze bezczelnie łamią prawa Polaków mieszkających w Republice Litewskiej. I tak, w rejonie solecznickim Litwy, którego 80% mieszkańców stanowią Polacy, przez długie lata toczy się walka o prawo do posługiwania się ojczystym językiem polskim na szczeblu lokalnym. Od kilku lat nie ustają decyzje sądów i kary przeciwko Polakom, którzy na własnych domach wywieszają tabliczki z nazwami ulic w języku polskim i litewskim. W tym roku do skontrolowania Polaków, którzy 6 lipca – w Dniu Państwowym Republiki Litewskiej – nie wywiesili na swoich domach litewskich flag, wezwano policję.(…) Rosyjska wspólnota Obwodu Kaliningradzkiego proponuje prorosyjsko nastawionym obywatelom Polski rozpoczęcie zbierania podpisów pod wspólną odezwą do prezydentów Rosji i Polski z prośbą o zainicjowanie międzynarodowej rozprawy dotyczącej przynależności wileńskiego i kłajpedzkiego okręgu Republiki Litewskiej.
Uwzględniając to, że Litwa nie może prawnie i bezsprzecznie potwierdzić swoich praw do tych ziem, minimalnym możliwym do przyjęcia wynikiem międzynarodowych rozpraw sądowych powinno być: zgoda Litwy na zapewnienie bezwizowego i bezcłowego korytarza dla transportu mieszkańców i towarów z Obwodu Kaliningradzkiego na terytorium Unii Celnej, a także zapewnienie mieszkającym w Republice Litewskiej Polakom i Rosjanom praw do etnokulturowego rozwoju i lokalnego posługiwania się językiem ojczystym”.
Aż strach pomyśleć, co jeszcze wymyślą Rosjanie. Z drugiej strony, nie do pomyślenia jest także, że unijny kraj, jakim jest bez wątpienia Łotwa, próbuje likwidować oznaki niełotewskości. Jeden kraj, jeden naród? Skąd to znamy?
Z drugiej strony, pomysł łotewskich władz wygląda jak prowokacja wobec Rosji. Wiadomo przecież, że Rosjanie nie odpuszczą. A, że przy okazji „ wycinania ruskich” na Łotwie znikną Polacy, no cóż, do tej pory nimi nikt i tak specjalnie nie przejmował.
Jan Wyganowski