Dwa dni po wyborach wójt Bakałarzewa zwolnił z pracy sekretarza gminy. Tomasz Naruszewicz swą decyzję tłumaczy brakiem zaufania do podwładnego. Roman Rynkowski zapowiada, że wystąpi na drogę sądową. Jeden i drugi w ostatnich wyborach ubiegali się o fotel wójta.
Obaj mają tytuł doktora. Wójt jest historykiem, sekretarz filologiem. Od kilku lat współpracują w bakałarzewskim samorządzie. Gdy Tomasz Naruszewicz chorował, Roman Rynkowski zastępował go na stanowisku. Pękniecie nastąpiło, gdy postanowili walczyć o fotel wójta Bakałarzewa.
W powyborczy poniedziałek okazało się, że Naruszewicz pokonał czterech kontrkandydatów i wygrał w pierwszej turze. Rynkowski zdobył połowę głosów przeciwnika i osiągnął drugi wynik w gminie. Następnego dnia sekretarz otrzymał wypowiedzenie z pracy.
- Nie spodziewałem się tego. Jestem pewien, że wiąże się to z moim startem w wyborach - uważa Roman Rynkowski. - Rozważam co z tym zrobię, ale droga sądowa jest oczywista - dodaje.
Tomasz Naruszewicz jako przyczynę zwolnienia sekretarza podaje brak zaufania.
- Zrobiłbym to wcześniej, ale nie chciałem, żeby odbyło się to w kampanii wyborczej - dodaje nowy stary wójt Bakałarzewa. Podkreśla, że „wójt musi ufać sekretarzowi, a to było nie możliwe, bo ten działał przeciwko niemu”.
Konflikt między wójtem i sekretarzem narastał od kilku miesięcy. Momentem krytycznym była decyzja sekretarza, że będzie kandydować. Nie poinformował o tym swego przełożonego. Rynkowski startował z komitetu będącego zapleczem politycznym poprzedniego wójta.
- Odbyliśmy rozmowę, że kto wygra to zostaje. Gdybym ja przegrał to bym odszedł - zapewnia Naruszewicz.
Zwolniony sekretarz pracował w gminie siedem lat. Okres wypowiedzenia kończy się mu w lutym. Wójt proponuje mu, aby przeszedł do pracy w bakałarzewskiej szkole, gdzie czeka na niego posada nauczyciela języka polskiego. Wolne stanowisko w gminie obsadzone zostać ma w drodze konkursu.
(mkapu)