Bocian Wojtek jest gwiazdą jednego z gospodarstw w Gminie Raczki.
Już prawie wszystkie bociany odleciały na zimę do ciepłych krajów. Sejmikowały, sejmikowały i już ich nie ma. Zresztą, stare ludowe przysłowie mówi: „ Na Bartłomieja Apostoła bocian swe dzieci woła". A Bartłomieja mieliśmy w niedzielę, 24 sierpnia.
- Być może zostały jeszcze słabsze ptaki z późniejszych lęgów. Mogą się one jeszcze zebrać i razem polecieć - mówi Maciej Kamiński, zastępca dyrektora Wigierskiego Parku Narodowego.
Bocian, który trafił do państwa Szczepańskich, raczej się nigdzie nie wybiera. W gospodarstwie ma jedzenie dosłownie na wyciągnięcie ręki, a z kurami żyje w bardzo dobrej komitywie.
- Nikogo nie dziobie, a wieczorem, kiedy kury idą spać, grzecznie czeka, aż wszystkie wejdą do kurnika i jak prawdziwy dżentelmen - wchodzi ostatni – mówi Zuzanna Szczepańska, która uratowała ptaka.
- Jechałam rowerem od sąsiadów. W pewnym momencie bocian przebiegł mi drogę i się przewrócił. Nie mógł wstać. Poszłam po brata i wspólnie zanieśliśmy go do domu. Mama wymyła mu dziób, bo miał cały w ziemi. Po tych zabiegach wypuściliśmy go za bramę – opowiada pani Zuzanna.
- On jednak nigdzie nie poszedł, ani nie poleciał. Gdy tata otworzył bramę – wrócił na podwórko i tak już został – mówi.
- Karmimy go głownie wątróbką i rybami, ale uwielbia też myszy. Gdy zawołamy „Wojtek!” przychodzi pod dom. Doskonale wie, że zaraz dostanie jakiś smakowity kąsek – dodaje.
- Bociek w gospodarstwie wcale nie jest rzeczą rzadką. Takie przypadki się zdarzają – mówi Kamiński.
- W naszym kraju bociany darzone są szczególną sympatią. Rolnicy nie robią ptakom krzywdy. Bocianie gniazdo w gospodarstwie, to dobra wróżba – opowiada przyrodnik.
- Jeśli bocian ma dobre warunki, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby został w gospodarstwie. Może przezimować i odlecieć wiosną, albo zostanie na zawsze. Apelujemy jedynie, aby wszystkie przypadki chorych, poranionych ptaków zgłaszać do lecznicy w Maćkowej Rudzie – tłumaczy Kamiński.
Fot. Z. Szczepańska
(just)