Zdaniem Szczepana Ołdakowskiego projekt Regionalnego Programu Operacyjnego jest, z punktu widzenia suwalskiego starostwa, wyjątkowo niekorzystny. Szczególny jego niepokój budzi kwestia finansowania budowy dróg. Czarę goryczy przelało jednak to, że w formularzu zgłoszeń nie uwzględniono miejsca na uwagi przedstawicieli powiatu.
Trzy byłe ośrodki wojewódzkie - Białystok, Łomża i Warszawa - rywalizują ze sobą od dawna. Mniejsze miasta skarżą się, że stolica województwa obficiej korzysta z unijnych środków. Podczas ubiegłotygodniowej dyskusji o projekcie Regionalnego Projektu Operacyjnego swoje krytyczne uwagi wyraził również starosta Szczepan Ołdakowski.
Jego zdaniem nierówne traktowanie samorządów widać już na etapie możliwości konsultowania projektu. - W arkuszu konsultacyjny nie ma miejsca, aby powiat zabrał głos. Pojawia się gmina, województwo, ale nie ma ma tam samorządu powiatowego - mówił Ołdakowski. Jego zdaniem w przyszłej unijnej perspektywie budżetowej środki będą szły głównie na obszar białostocki, natomiast pozostali mogą się tylko „oblizać".
- Z zaprezentowanego obrazu wynika, mamy rozwijać się w taki sposób, że będzie się prężnie rósł ośrodek białostocki i centrum województwa. A wszystkie obszary peryferyjne będą odstawały - podsumował starosta. Jego zdaniem tak sytuacja grozić będzie dalszym rozwarstwieniem między centrum, a obszarami peryferyjnymi. Proponuje, aby przedstawić w Komisji Europejskiej specyfikę województwa podlaskiego i zaproponować inne sposób dysponowania środkami.
Plany Urzędu Marszałkowskiego odnośnie RPO nie satysfakcjonują go. - Z punktu widzenia powiatu w tym projekcie nie ma żadnych propozycji. Zwłaszcza jeżeli chodzi o inwestycje - mówił starosta suwalski. Skrytykował również to, że z RPO nie będzie można budować dróg innych niż te, które bezpośrednio łączą się z siecią transeuropejską. - Mamy takie gminy gdzie nie dochodzą nawet drogi wojewódzkie - opowiadał Ołdakowski. Taką miejscowością na Suwalszczyźnie jest np. Przerośl. - Można by tak zaprojektować projekt RPO, aby wszystkie drogi miały dostęp do dróg wojewódzkich - proponował.
Okazuje się, że zaakcentowanie roli dużych miast to pomysł, który przyszedł z Komisji Europejskiej. - Zmienił się paradygmat w Unii Europejskiej, a w skutek tego uznano osiemnaście ośrodków wojewódzkich jako główne lokomotyw rozwoju naszego kraju - wyjaśniał prof. Jacek Szlachta. Mówił też, że w związku z tym, pojawiły się żarty żeby np. program operacyjny Polski Wschodniej nazwać „programem operacyjnym stolic Polski Wschodniej".
Cała dyskusja skupiła się wokół obszaru Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych i 68 mln euro, które mają trafić w okolice Białegostoku. Zdaniem samorządowców to nieproporcjonalnie dużo w stosunku do 40 mln euro, które trafią do Obszarów Strategicznej Interwencji. Okazuje się jednak, że stolica województwa zyskując środki z ZIT, traci szansę na ich zdobycie z innych źródeł. - Jeżeli Białystok bierze coś z tej puli to nie może startować w konkursach - podkreślał prof. Szlachta. Jego zdaniem stolica województwa będzie się musiała nagłowić, co delegować do ZIT-u, a co zostawić, aby wziąć udział w pozyskiwaniu środków z innych konkursów.
(mkapu)