- To niemożliwe – mówi komendant straży pożarnej.
Niespełna dwa tygodnie temu w Kuriankach, na terenie Gminy Raczki doszło do bardzo groźnego pożaru. Drewniany dom, w którym mieszkały dwie starsze kobiety, spłonął doszczętnie.
Poszkodowana Halina Kazimierska twierdzi, że strażacy przyjechali gasić pożar bez wody w zbiorniku. Musieli jechać po wodę do sąsiedniej wsi, bo w Kuriankach jest problem z wodociągiem i istnieje tylko jedna studnia głębinowa. W tym czasie dom się spalił.
- Nie było już czego gasić. Po co oni właściwie przyjechali? – opowiada zdenerwowana pani Halina.
- To niemożliwe - odpowiada Bogdan Wierzchowski, zastępca komendanta suwalskiej straży pożarnej.
- Zawsze na akcję strażacy jadą z wodą. Może się tak zdarzyć, że w razie dużego pożaru woda ze zbiorników szybko się kończy. Po przybyciu na miejsce zdarzenia od razu szukamy hydrantu, albo rzeki czy innego zbiornika wodnego, z którego można pompować wodę – wyjaśnia Wierzchowski.
- Moim zdaniem, stan sieci kanalizacyjnej i hydrantów na terenie powiatu suwalskiego jest dobry. Gminy mają podpisane umowy z firmami konserwatorskimi i pilnują przyłączy. Owszem, zdarzają się bardzo zaniedbane hydranty. Na wsiach zdarza się również, że przysypane są na przykład ziemią, zaorane, ale ogólnie jest dobrze – mówi.
Czasami strażacy muszą rozciągać bardzo długie węże także na terenie miasta. Podczas gaszenia pożaru budynków pocztowych przy ul. Kościuszki wodę brano aż spod Hotelu Hańcza.
- Niejednokrotnie prosimy w wodociągach o podniesienie ciśnienia. Bywało już tak w Suwałkach, że gasiliśmy duży pożar, na naszą prośbę podnoszono ciśnienie, aż mieszkańcom miasta puszczały kurki w toaletach. Zawsze robimy wszystko, aby stłumić ogień jak najszybciej – opowiada Wierzchowski.
Strażacy bardzo często zanim zaczną gasić ogień, muszą poczekać na odłączenie budynku od linii energetycznych.
- Tak było również w Kuriankach – mówi Wierzchowski.
Właściciele drewnianych domów muszą szczególnie uważać na zagrożenie pożarem.
- Powinni mieć zainstalowane czujki przeciwpożarowe. Im więcej, tym lepiej. Oczywiście, nie w kuchni – mówi zastępca komendanta.
Władze województwa podlaskiego w porozumieniu z Komendą Wojewódzką Straży Pożarnej w Białymstoku planują w sezonie grzewczym rozdawać czujki dymu.
- Otrzymają je osoby niezamożne, zwłaszcza starsze i samotne, które mieszkają w drewnianych domach – mówi komendant Wierzchowski.
(just)
Czytaj też:
[26.08.2014] Przed ogniem uciekła na boso
[24.08.2014] Pożar w Kuriankach. Dom płonął jak pochodnia