23.09.2015

Suwalscy bezdomni. Jeszcze na wiele ich stać [zdjęcia]

Dziesięciu mężczyzn z suwalskiej noclegowni wzięło udział w projekcie „Noclegownia moim domem”. Własnymi siłami odmalowali siedem pomieszczeń noclegowni przy ul. Sportowej: pokoje, łazienkę i toalety, korytarz oraz świetlicę w piwnicy.

- Byliśmy bardzo zaskoczeni, że panowie tak chętnie przystąpili do tego zadania. Pracowali z wielkim zaangażowaniem. Widać było, że zajęcie jest im bardzo potrzebne – mówi Eugenia Żukowska ze Stowarzyszenia Integracji Społecznej „Alternatywa” w Suwałkach.

- Osoby bezdomne przyzwyczajają się do tego, że nie pracują, że za nic nie ponoszą odpowiedzialności. Najczęściej włóczą się po całym mieście, a nawet po kraju. Powinni pracować, to jest dla nich potrzebne  – dodaje Monika Sawicka.

Lokali komunalnych jest w mieście za mało. Jeśli już któraś z bezdomnych osób dostanie mieszkanie, ma trudności z utrzymaniem go oraz z zastosowaniem się do reguł życia we wspólnocie.

- Zdarzyło się na przykład, że jednemu z mężczyzn  pomagaliśmy w staraniach o własne lokum przez dwa lata dwa. Otrzymał on mieszkanie z zasobów ZBM-u i w bardzo szybkim czasie zaczął się w nim awanturować, organizować libacje. Szybko skłócił się z sąsiadami i to długo wyczekiwane mieszkanie stracił – opowiada Monika Sawicka.

Osoby bezdomne bardzo rzadko wracają również do rodziny.

- Zerwali więzi. Przez wiele lat pili, przebywali w zakładzie karnym, nie interesowali się losem najbliższych i po prostu rodziny nie chcą mieć z nimi nic wspólnego. Ich domem staje się noclegownia – mówi Andrzej Augustynowicz, który na co dzień pracuje z bezdomnymi.

W suwalskiej noclegowni przy ul. Sportowej może jednocześnie przebywać dwudziestu mężczyzn. Teraz jest ich szesnastu, siedemnastu. Warunkiem, do którego muszą się bezwzględnie dostosować jest zakaz picia alkoholu.

Pomieszczenia noclegowni wymagały odświeżenia.  Członkowie „Alternatywy” wystarali się o niezbędne materiały: farby, pędzle, a resztą zajęli się sami mieszkańcy.

- Jestem zadowolony, że mój pokój jest odmalowany. Mieszkam tu ponad rok. Nie mam się gdzie podziać – mówi pan Mirek.

- Ja też, gdy dowiedziałem się, że jest taka akcja, postanowiłem pomóc. My to robiliśmy dla siebie. W noclegowni mieszkam od 29 stycznia. Wylądowałem tu przez alkoholizm. Teraz mam dorywczą pracę, skończyłem terapię i stopniowo z tego wychodzę – opowiada Jerzy Wiktor.

Zakończenie projektu bezdomni i pracownicy Stowarzyszenia uczcili wspólnym ogniskiem.

Rocznie do suwalskiej noclegowni trafia 150-160 osób. Część zostaje, mieszka w niej nawet przez kilka lat. Około dziesięciu osób rocznie podejmuje starania, aby „wyjść na prostą”. Usamodzielniają się, idą do pracy.

- Z wrażliwością ludzi jest coraz lepiej – mówi Sawicka. – Dzwonią na policję, zgłaszają, że gdzieś na działce  przebywają bezdomni – tłumaczy.

- W noclegowni mogą przebywać jedynie trzeźwi, ale z ulicy przyjmujemy wszystkich. Gdy istnieje zagrożenie życia, nie odmawiamy miejsca nikomu. Trafiają do nas ludzie zawszeni, moczący się, z zaawansowanymi chorobami, nieraz wymagający „pampersowania”. Staramy się z nimi rozmawiać, ale większość, gdy już poczuje się trochę lepiej – wychodzi i nie wraca – opowiada Andrzej Augustynowicz.

Suwalska noclegownia w strukturach MOPS-u będzie funkcjonować jeszcze do końca roku. Miejscy radni zdecydowali, że powinna ją prowadzić organizacja pozarządowa.

- To praca dla ludzi z pasją. Na tym się nie da zarobić. Trzeba kochać drugiego człowieka, bez względu na to, w jakim stanie on się aktualnie znajduje – podkreśla Monika Sawicka.

Justyna Brozio

Fot. J. Brozio, MOPS Suwałki

udostępnij na fabebook
Skomentuj:
nick*
komentarz*
 
 
Sponsor pogody
Pogoda
Newsletter

Jeżeli chcesz otrzymywać od nas informacje o nowych wiadomościach w serwisie podaj nam swój e-mail.

Kursy walut
07.21.2024 Kupno Sprzedaż
EUR 0.00% 4.4889 4.5795
USD 0.00% 4.1175 4.2007
GBP 0.00% 5.1508 5.2548
CHF 0.00% 4.5999 4.6929
Dodaj nowe ogoszenie