Wystarczyło tylko podać rękę. W Suwałkach ruszył proces w sprawie utonięcia w Aquaparku

W sądzie w Suwałkach rozpoczął się w środę, 12 kwietnia, proces w sprawie utonięcia 65-letniego suwalczanina w basenie miejscowego Aquaparku.

Na ławie oskarżonych zasiadają ratownik, który w tym czasie pełnił dyżur na pływalni oraz były już kierownik obiektu, do którego zadań należała m.in. organizacja pracy ratowników. Pierwszemu z mężczyzn za nieumyślne spowodowanie śmierci w związku z niedopełnieniem obowiązków grozi do 5 lat pozbawienia wolności, drugiemu do trzech.

Do tragedii doszło w kwietniu minionego roku. Korzystający z basenu sportowego 65-letni suwalczanin w pewnym momencie zasłabł i znalazł się pod wodą. Jak pokazują nagrania monitoringu, mężczyzna tonął przez około półtorej minuty, potem przez kolejne cztery znajdował się pod wodą. W tym czasie ratownik korzystał z telefonu komórkowego. Dopiero po kilku minutach 65-latka wydobyto na brzeg basenu. Niestety, na pomoc było już za późno. Mężczyzna zmarł niedługo po przewiezieniu do szpitala.

W sądzie ratownik przyznał się do winy. Wyraził skruchę i głęboki żal. Jak mówił, przez 30 lat pracy ratownika, uratował wiele osób, ale tego dnia „nawalił”.

- Nigdy sobie tego nie wybaczę. Przepraszam i proszę rodzinę zmarłego w wybaczenie – mówił w sądzie.

Mężczyzna podkreślał, że cała sytuacja była dla niego szokiem.

Zgoła inną postawą wykazuje się natomiast były kierownik obiektu. Mężczyzna nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że po zatrudnieniu ratowników nie wnikał w to, gdzie konkretnie który z nich przebywa, że niejednokrotnie obserwowali oni kąpiących się z tzw. akwarium, i że taki system pracy funkcjonował od 13 lat. Powoływał się również na Ustawę o wodach, na mocy której na każde 100 m linii brzegowej kąpieliska śródlądowego przypadać powinien jeden ratownik wodny od strony lądu i jeden ratownik wodny od strony lustra wody, tymczasem minimalne wymagania dotyczące liczby ratowników na pływalniach są inne. W przypadku pływalni dysponującej nieckami basenowymi o długości 25-50 m, tak jak ma to miejsce w przypadku suwalskiego Aquaparku, dyżur powinno pełnić dwóch ratowników wodnych. W dniu wypadku dyżurował tylko jeden.

Ratownik zawnioskował o dobrowolne poddanie się karze w wymiarze sześciu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata, natomiast były kierownik domaga się uniewinnienia. Kolejna rozprawa w tej sprawie odbędzie się 2 czerwca.

(just)