Brytyjski The Brew, nagradzany w Anglii i Niemczech w plebiscytach na najlepszy zespół grający klasycznego rocka oraz Mrozu, zdobywca pięciu statuetek Fryderyka, w tym dla Artysty Roku w Polsce dali popis na inaugurację 16. edycji Suwałki Blues Festival.
Jedyne biletowane główne koncerty przyciągnęły do hali Suwałki Arena około dwutysięczną publiczność w wieku „od 7 do 70 lat”. Dla tych starszych magnesem był trio The Brew, w którym grają wybierani na najlepszych instrumentalistów gitarzysta Jason Barwick, który dodatkowo ujął publikę jako taką znajomością języka polskiego i niesamowity Kurt Smith, znakomicie radzący sobie z perkusją nawet bez pałeczek. Na gitarze basowej szalał Tim Smith, ojciec perkusisty.
W trakcie ponad godzinnego występu The Brew zademonstrowało rzeczywiście duży kunszt. Wśród młodszej i żeńskiej części widowni dawało się jednak wyczuć wyczekiwanie na coś jeszcze.
To coś dał Mrozu, który długo wspinał się na muzyczny szczyt, ale jak już na nim stanął, to z przytupem. Pochodzący z Wrocławia, 36-letni Łukasz Mróz opowiadał, że już był w Suwałkach na festiwalu, w czasach licealnych występował na Festiwalu Teatrów Dzieci i Młodzieży „Wigraszek”. Teraz, na festiwalu bluesowym zaczął popis zahaczającego o ten gatunek „Betonowego lasu”, a potem zabrał publikę „Na szerokie wody”. Jak mówił, blues ma kuzynów, braci i siostry: funk, soul i rock and roll, a on przyjechał do Suwałk po to, by widzowie potańczyli, pośpiewali i doskonale się bawili. Tak też uczynił. Publiczność szalała w rytm największych hitów, jak „Złoto”, „Palę w oknie”, „Jak Nie My To Kto”, „Aura” i innych kawałków z najnowszego albumu „Złote bloki”.
W piątek i sobotę czekają nas już darmowe, plenerowe koncerty zespołów i solistów z Polski, Europy i USA. Festiwalowe sceny główne, przypomnijmy, zlokalizowane są w Parku Konstytucji 3 Maja i na bulwarach nad Czarną Hańczą.
Wojciech Drażba
Fot. Miłosz Kozakiewicz