Patrycja Hurlak, aktorka znana głównie z serialu „Klan”, w nowej roli wystąpiła w rekolekcjach na Suwalszczyźnie.
Przez ponad 20 lat zajmowała się okultyzmem i czarną magią. Jednak spotkała na swojej drodze Jezusa, zostawiła wszystko i poszła za nim. Podróżuje po Polsce i głosi swoje świadectwo. Wywiad rzeka, przeprowadzony z nią przez jednego z księży, nosi tytuł „Nawrócona wiedźma”. Sama na wiedźmę raczej nie wygląda. Filigranowa młoda blondynka, ubrana cała na biało.
- Historię Pani nawrócenia można przeczytać w książce, bardzo dużo i chętnie Pani o niej opowiada. Do kogo Pani adresuje swój przekaz?
- Ona jest dla tych, którzy potrzebują wzmocnienia, czy ostrzeżenia. Jeśli ktoś się odnajdzie w tej książce, to znaczy, że ona jest dla niego. Wierzę, że Duch Święty zainteresuje nią tych, którym jest najbardziej potrzebna.
- Jak zmieniło się Pani życie po nawróceniu? Gdyby porównała Pani Patrycję Hurlak przed i po.
- Zmieniło się absolutnie wszystko. Lepiej wyglądam, bo człowiek szczęśliwy jest ładniejszy. Po prostu widzę to po zdjęciach. Jak bardzo radosna jest buzia szczęśliwego człowieka! A jakim kłamstwem są uśmiechnięci ludzie, którzy każdej nocy płaczą?!
- Płakała Pani każdej nocy?
- W zasadzie tak.
- Dlaczego?
- Myślałam, że szczęście nie istnieje.
- A opowiadała Pani, że gdy korzystała Pani z magii i zaklęć, to wszystko, czego Pani zapragnęła, udawało się. Że jak Pani chciała coś mieć, wystarczyło wypowiedzieć odpowiednie zaklęcie i już.
- Z tym było różnie. Czy to było zaklęcie, czy też zamawianie od energii kosmicznej, czy new age’owe wmawianie, że człowiek jest Bogiem i może wszystko i to faktycznie gdzieś tam się spełniało. Jednak szatan nigdy nie da nam czegoś, dzięki czemu będziemy spokojni i szczęśliwi, bo straciłby „klienta”. Zły duch jest jak zły rodzic. Ma pani dzieci?
- Tak.
- Duże?
- ….
- To jakby przyszły pani dzieci do pani i powiedziały: „mamo, słuchaj, tam koleżanka moich znajomych powiedziała, że jest taka fajna zabawka, nazywa się brzytwa, możesz mi kupić?” Co by pani powiedziała.
- Nie.
- No właśnie i tak działa mądry rodzic. Ale jeżeli jest człowiek okłamany i ma za rodzica ojca kłamstwa, czyli szatana, to co mówi szatan? Mówisz i masz! Jeśli zrobisz sobie krzywdę, tym lepiej. Na tym polegają te zaklęcia. Co z tego, że mam to, co chcę? Pan Bóg nie daje nam wszystkiego, czego chcemy. Daje nam to, co jest dla nas najlepsze. My nie wiemy, co jest dla nas dobre. To jest ta różnica. Podkreślam, że „zabawy” ze złym duchem są niebezpieczne i nigdy nie dają nam tego czego naprawdę chcemy. To jest kłamstwo, któremu dałam się zwieść. Konsekwencje ponoszę do dziś . Teraz, na szczęście, ufam całkowicie Jezusowi. Nie muszę się martwić. Mówiąc językiem Pisma Świętego – żyłam w Egipcie jako niewolnica faraona. Nie wiedziałam, że jest inne życie. Pan Bóg mnie wyprowadził z tego Egiptu. Przeprowadził mnie przez Morze Czerwone. Tę starą Patrycję tam utopił. Trzyma mnie teraz na pustyni. Karmi manną. Ziemi Obiecanej nie widzę, ale Mu ufam.
- Co jest dla Pani ta manną?
- To Jego miłość i opieka . Nie mam na przykład propozycji zawodowych, które mogłabym przyjąć. Te, które pojawiają się, są niezgodne z nauką Kościoła i ja z nich rezygnuję. Ale ufam, że On o mnie zadba i nie będę musiała wracać do Egiptu! Nie będę kłaniać się faraonowi! Bo jak zobaczyłam, że mogę być wolnym człowiekiem, to już z własnego wyboru niewolnicą się nie stanę.
- Jak na Pani nawrócenie zareagowały osoby z Pani otoczenia, inni aktorzy?
- Różnie. Niektórzy robili mi awantury, bo na przykład stwierdziłam, że bioenergoterapia jest zła. Część osób mnie unika. Jedna z koleżanek–aktorek zapytała, czy jestem pewna, że przyszedł do mnie Jezus, a nie Budda czy Kriszna. Mój serdeczny kolega mówi, że ześwirowałam, bo nie mam faceta i dawno seksu nie uprawiałam i pewnie dlatego mi „wali po mózgu”. Ale są też takie osoby, które mówią: „może to jest szaleństwo, ale ty masz tyle spokoju w sobie, że ja też tak chcę, powiedz mi jak?”. Te osoby są moją ogromną radością.
- Raz po raz media obiega informacja, że jakiś aktor się nawrócił.
- Super! Niech nawracanie stanie się modne, bo w tej chwili modne jest zstępowanie szeroką drogą do piekła. Jeżeli tylko takie powroty do Kościoła przynoszą owoce w innych nawracających się osobach, to chwała Panu!
- Czy nie jest tak, że robi to Pani dla pieniędzy?
- Jeśli ktoś mówi, że to dla kasy, to raz: daje mi świadectwo, że nie żyje Ewangelią, bo ocenia. Dwa – czy jeżeli robiłabym to dla pieniędzy, to odmawiałabym propozycji filmowych za dobre pieniądze? Odrzuciłabym możliwość zrobienia filmu porno za 4 tys. euro, za dwa dni pracy? Niech każdy odpowie sobie sam.
- W jakim filmie chciałaby Pani teraz zagrać? Większość filmów epatuje golizną i przemocą. Rozumiem, że Pani nie może w nich grać z powodów religijnych. Czy nie boi się Pani, że zostanie z niczym?
- No tak, bardzo dużo filmów nie tylko epatuje nagością, ale też ukazuje seks bez zobowiązań. Ale nie przesadzajmy. Są komedie romantyczne. Takie ciepłe, cudowne historyjki. Niestety, często w tych komediach najpierw jest seks, potem małżeństwo. Ale czy nie można zrobić komedii opartej na tym, że ludzie nie chcą jednak uprawiać seksu przed ślubem?
Można. Mogą się przytulić, pocałować. Nie muszą od razu lecieć do łóżka. Kiedyś myślałam sobie, że chciałabym zagrać z tym, czy z tamtym, u tego, czy innego reżysera. Teraz chcę jedynie tego, co mi Ten na górze da. Wiem natomiast, co bym chciała sama stworzyć, wyreżyserować.
- Co takiego?
- Marzy mi się film oparty na historii Dawida i Abigail osadzony w naszych czasach. Scenariusz mam już prawie skończony, pracuję jednak jeszcze nad rozwiązanie akcji, bo nie wiem, jak rozwiązać sprawę śmierci Nabala. To pierwsza Księga Samuela, rozdział 25, zachęcam do lektury.
- Jest Pani zadowolona z ról, które do tej pory udało się Pani zagrać w „Klanie”, „Ojcu Mateuszu”?
- W „Ojcu Mateuszu” nie grałam, byłam w pionie reżyserskim. Z „Klanu” jestem bardzo zadowolona. Nie ukrywam, że chciałabym wrócić do tego serialu, ale wątek Daniela spadł i nie wiem, czy kiedykolwiek będzie kontynuowany.
- Proszę opowiedzieć o dniu zdjęciowym. Czy rzeczywiście aktorzy przebywają na planie od rana do wieczora?
- Dzień zdjęciowy trwa 12 godzin. Chyba, ze jedzie się tylko na jedną scenę, to mogą być na przykład tylko trzy godziny, ale zazwyczaj była to ciężka, wielogodzinna praca. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że nawet jeśli filiżankę odstawisz nie tym uchem do kamery, trzeba kręcić dubel, bo nie da się tej sceny zmontować. Przy nagrywaniu jednego z filmów produkcji rosyjskiej musiałam codziennie wstawać o 3.00 w nocy, bo zdjęcia zaczynały się o 5.00. Wracałam po południu i po prostu szłam spać o 19.00, bo inaczej po trzech dniach pracy mógłby organizm odmówić mi posłuszeństwa.
- A w domu też trzeba się przecież uczyć roli?
- Oczywiście. Są aktorzy, którzy uczą się na planie. Taki aktor częściej się myli, dłużej się z nim pracuje. To znaczy, że nie szanuje czasu ekipy. Zdarza się jednak, że ktoś, kto nauczył się wszystkich scen na dany dzień, po prostu zapomni tekstu. Pojawia mu się tzw. „dziura” w głowie, ale niechcący, to co innego. To każdemu może się zdarzyć i nikt się na niego nie denerwuje.
- Sporo Pani podróżuje. Jak Pani odpoczywa?
- Uwielbiam jeździć, a czas wolny spędzam m.in. na „pustyni”. Jadę do klasztoru sióstr karmelitanek w Kodniu lub bernardynek w Wieluniu, gdzie dość często ostatnio bywam. Czasem lubię się po prostu dobrze wyspać, może wyskoczyć na basen lub saunę. To bardzo odpręża.
- Ponoć od tego zaczęło się Pani nawrócenie? Że przez przypadek zajechała Pani pod klasztor?
- Nie. Początek mojego nawracania się był dużo wcześniej. Ten moment, o którym Pani wspomniała, był w czasie, kiedy byłam mocno zaszczuta przez pewnego czarownika, który podawał się za egzorcystę. Moment ten był bardziej efektem procesu nawracania się niż początkiem. Pamiętam, że dzień wcześniej miałam spowiedź, podczas której ksiądz wylał na mnie wiadro pomyj. Może młody, niedoświadczony. Mam nadzieję, że nie miał złych intencji. Bardzo wtedy modliłam się do Boga o rozeznanie, o co w tym wszystkim chodzi, bo ja nic nie rozumiem, no i wtedy zwariował mi GPS, czego efektem było to, że wylądowałam pod klasztorem we Włocławku, a gdy weszłam to, okazało się, że ojciec, do którego zwróciłam się po pomoc, jest egzorcystą.
- „Palec Boży”?
- Myślę, że tak.
- Cuda się zdarzają?
- Codziennie.
- Plany na najbliższy czas. Będzie Pani dalej głosić swoje świadectwo?
- Jeśli świat będzie istniał i taka będzie wola Pana Boga.
- Dziękuję.
Z Patrycją Hurlak rozmawiała Justyna Brozio.