Na co dzień pracuje jako kelner w jednej z suwalskich cukierni. Przyjmuje zamówienia, uśmiecha się do gości, podaje rachunek, czyści stoliki. W czasie wolnym wkłada perukę i frak i zamienia się w osiemnastowiecznego arystokratę, mieszczanina, a nawet… pannę Popławską. Suwalczanin Mariusz Krzywicki jest wielkim miłośnikiem teatru i osiemnastowiecznej mody. Sam projektuje i szyje stroje na wzór tych z epoki. Podobnych fascynatów jak on jest w Polsce niewielu.
Zaczęło się od teatru
Swoją przygodę z teatrem i kostiumami Mariusz Krzywicki rozpoczął bardzo wcześnie, bo już w wieku dziewięciu lat w pracowni teatralnej Grażyny Filipowicz-Karp, w dawnym ROKiS-ie. W gimnazjum był liderem grupy teatralnej „Lustro”.
Jak mówi, teatralną pasją zaraziła go mama, która od kilku lat dorabia w jednym z teatrów na południu Francji robiąc na drutach albo na szydełku kostiumy.
- ROKiS stał się moim drugim domem. W zajęciach teatralnych brałem udział przez całą podstawówkę, gimnazjum i szkołę średnią – mówi Krzywicki.
Od zawsze bardzo dużą wagę przywiązywał do kostiumu. Fascynowały go bogato marszczone suknie, finezyjne nakrycia głowy, koronkowe dodatki, peruki.
- Rzadko zdarza się, aby ktoś młody tak bardzo interesował się teatrem klasycznym. Teraz modny jest teatr off-owy, eksperymentalny – mówi Grażyna Filipowicz –Karp. - A pan Mariusz doskonale odnalazł się w epoce odleglej w czasie. Poza tym jest osobą niezwykle twórczą, bardzo aktywną i wszechstronną – chwali instruktorka.
Po maturze Krzywicki postanowił dostał się do akademii teatralnej, ale niestety- z powodu anemii musiał przerwać naukę.
- Nie przeżywałem tego w jakiś szczególny sposób. Moja profesor Renata Pałys, która gra w „Kiepskich” Paździochową, a mało kto wie, że na co dzień bardzo dużo występuje na deskach teatru, wytłumaczyła mi, że nie ma się co przejmować, że można realizować się aktorsko bez dyplomu – opowiada.
Nie porzucił pasji
Krzywicki wrócił więc do Suwałk. Podjął pracę w restauracji, ale o teatrze nie zapomniał nawet na moment. Wprost przeciwnie – postanowił założyć własną grupę teatralną o nazwie „ŻiŻo”. 7 lipca 2013 roku na dużej scenie Suwalskiego Ośrodka Kultury można było zobaczyć ich sztukę pt. „Ogród afektu” na podstawie polskiej literatury klasycznej. Pan Mariusz nie tylko w niej grał, ale również wymyślił i stworzył kostiumy, scenografię i wyreżyserował przedstawienie. Finansowo pomógł Suwalski Ośrodek Kultury.
„Ogród afektu” cieszył się ogromnym zainteresowaniem. Duża sala SOK-u dosłownie pękała w szwach. Widzowie siedzieli nawet na schodach. Motywem przewodnim sztuki była miłość – od epoki baroku po lata dwudzieste. Aktorzy – piętnaścioro uczniów suwalskich gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych, recytowali wiersze Morsztyna, Słowackiego, Mickiewicza i Gałczyńskiego, a na koniec wybrzmiała osiemnastowieczna pieśń „Rozkosz miłości”
- Brak doświadczenia aktorów był ich atutem. Ciężko współpracować z kimś, kto ma już jakieś maniery. Ja także przecież nie posiadam wykształcenia teatralnego. Pierwszy raz w życiu reżyserowałem coś od początku do końca – podkreśla suwalczanin.
Osiemnastowieczna pracownia
Jak mówi, „został” w wieku osiemnastym”. Fascynuje się głównie oświeceniem i czasami Stanisława Augusta Poniatowskiego. Z Internetu, na przykład ze strony Narodowego Muzeum we Francji - kopiuje wykroje dawnych sukien, pobiera skany gorsetów, sprowadza jedwab i szyje. Tworzy suknie z trenami, żałobne, kreacje arystokratek, szlachcianek i chłopek. Szyje czepki i kapelusze. Stara się, aby były jak najbardziej podobne do oryginału. Dba o każdy detal – fastryguje, dobiera guziki, robi chwosty, plisuje, obszywa.
- Mam problem z materiałami, bo ich ceny są wręcz kosmicznie wysokie. Za metr materiału należy zapłacić od 600 do 800 złotych. Zazwyczaj na jedną kreację trzeba przeznaczyć około dwunastu metrów, czyli jej koszt, to 7-8 tys. złotych. Często nie mogę też znaleźć takiej tkaniny, jaka jest mi potrzebna – opowiada Krzywicki.
Jedną suknię tworzy średnio dwa-trzy miesiące. Pracownię ma we własnym mieszkaniu. Szyje na niemieckiej maszynie z lat dwudziestych, którą dostał od matki, ale szyć nauczył się sam.
Do tej pory Krzywicki uszył już kilkadziesiąt najróżniejszych sukien i około pięciu strojów męskich.
- Nie lubię szyć rzeczy dla mężczyzn, zwłaszcza spodni. Po pierwsze, nie można wtedy poszaleć, po drugie XVIII-wieczne spodnie mają bardzo skomplikowany krój – tłumaczy.
Rekonstrukcje
Kostiumy Krzywickiego można było zobaczyć chociażby podczas parady z okazji Dni Suwałk, ale najczęściej wyjeżdża on ze swoimi pracami poza granice województwa. Zakładają je panie biorące udział w rekonstrukcjach historycznych. Krzywicki wtedy także wciela się w rolę postaci z epoki. Raz tak zmyślnie przebrał się za pannę Popławską, że pozostali uczestnicy balu o tym, że mają do czynienia z mężczyzną, dowiedzieli się dopiero po dłuższym czasie.
- Było to działanie artystyczne, mające na celu ubarwienie balu, zgodne z duchem epoki. Teatr i bale, zwłaszcza bale kostiumowe, były niemalże jedyną rozrywką w tamtym czasie. Dla większego efektu panowie często przebierali się w suknie swoich żon, kochanek czy służących – wyjaśnia.
Niedawno kostiumograf otrzymał zaproszenie na rekonstrukcję do zamku w Rydzynie. Wcielił się tam w rolę fryzjera Augusta II Sasa.
- Augustem II Sasem był pewien otyły, rubaszny Niemiec, który na co dzień prowadzi dużą firmę. Do Rydzyny zajechał ze swoim własnym dworem, miał przepiękne, haftowane złotymi nićmi fraki – opowiada pan Mariusz.
Brał też udział w spotkaniu grup rekonstrukcyjnych w Łazienkach, czy Zamku Królewskim. Podczas jednego z pobytów w Warszawie w stroju z epoki jechał tramwajem i robił zakupy.
- Dla mnie to bardzo naturalne. Ja w ten sposób odpoczywam psychicznie. Przez jakiś czas mogę być zupełnie kimś innym. Większość rekonstruktorów to tak zwani „zwykli ludzie”: sprzedawcy, pielęgniarki, prawnicy. Raz na jakiś czas przenosimy się w czasie o dwieście lat i nie myślimy o troskach życia codziennego. Nasze zmartwienia, to wtedy przestrzeganie etykiety, trefienie fryzury czy zapamiętanie kroków manueta – tłumaczy.
Oprócz szycia, suwalczanin uwielbia też układać fryzury stylizowane na osiemnasty wiek . Potrafi stworzyć zarówno monumentalne, barokowe uczesanie sięgające nawet metra w górę, jak też delikatne, romantyczne fryzury „ala” Jane Austen.
O ile w naszym regionie popularne są głównie rekonstrukcje wojskowe, o tyle te związane z życiem dworskim najczęściej można oglądać na południu Polski oraz w Gdańsku i Warszawie. Niedługo Krzywicki na spotkanie fanów rekonstrukcji XVIII –wiecznej pojedzie do Rzymu. W naszej okolicy osób o podobnej pasji nie ma.
- Marzy mi się stworzenia grupy rekonstrukcyjnej w Suwałkach, ale jest to bardzo droga pasja. Zainteresowanie jest raczej nikłe, zwłaszcza wśród panów –ubolewa. - Wbrew pozorom nie jesteśmy hermetycznie zamkniętym środowiskiem. Każdy, kto interesuje się historią, a zwłaszcza kwestią ubioru, może do nas dołączyć – przekonuje.
Justyna Brozio
Autorzy zdjęć i modelki: