10.04.2014

Atakują go od ponad 40 lat [wywiad]

Tego wieczora Antoni Macierewicz był w trakcie weekendowego objazdu po Suwalszczyźnie. Mimo późnej godziny tryskał energią i humorem, a w każdym wypowiedzianym przez niego zdaniu pojawiała się polityka. Poseł twierdzi, że jego rodzina już do tego przywykła.


z Antonim Macierewiczem rozmawiał Marcin Kapuściński

Jaka pierwsza myśl przychodzi Panu do głowy na hasło „Suwałki”?

- Suwalszczyzna kojarzy mi się z wspaniałymi wakacjami, które tutaj spędzałem blisko sześćdziesiąt lat temu. Robiłem to zarówno w harcerstwie, jak i prywatnie z moją mamą, która była osobą niesłychanie poświęcona sportom, zarówno wodnym jak i górskim.

Zapamiętał Pan szczególnie jakieś miejsca?

- Głównie Czarną Hańczę. To piękna kraina i cieszę się że mogę tu po raz kolejny być.

Kraina piękna, ale też teren strategiczny i graniczący z Rosją, Litwą i Białorusią. Władze centralne zdają się tego nie widzieć i chcą likwidacji suwalskiego dywizjonu. Czy pan, jako członek sejmowej komisji obrony, wie coś na temat obecności w Suwałkach jednostki wojskowej?

- Niestety kwestie te rozstrzygane są większością głosów. A niestety, mamy ich w Sejmie mniej niż ma Platforma Obywatelska, dlatego głosowania w tej sprawie systematycznie przegrywamy...

Czy wojsko w Suwałkach powinno zostać?

- Problem z jednostkami wojskowymi, zwłaszcza na terenie północno-wschodnim, jest w obszarze naszego zainteresowania. Za każdym razem, gdy próbuje się je likwidować, protestujemy.

Jaki jest skutek tych działań?

- Dotąd były to protesty nieskuteczne. Mam jednak nadzieję że sytuacja geopolityczna w jakiej się obecnie znajdujemy zmieni się stanowisko Platformy Obywatelskiej. Że przejrzy ona na oczy i zrozumie że nie można być likwidatorem polskiej armii.

Sejmowa komisja obrony narodowej w czasie wyjazdowego posiedzenia w mówiła, że szansą dla suwalskiego garnizonu jest „system niszczyciela czołgów Barakuda”. Jest Pan członkiem podkomisji stałej do spraw polskiego przemysłu obronnego oraz modernizacji technicznej Sił Zbrojnych. Czy obecność „Barakudy” w Suwałkach jest tam omawiana?

- Z lekka jestem zdziwiony. Z tego co wiem żadne prace nie zostały w tym kierunku podjęte. Chciałbym jednak wierzyć że nie łudzono państwa bezzasadnie...

Walory Suwalszczyzny doceniane są w całym kraju. Są to jednak tereny które przez władze centralne traktowane są z góry. Rolnicy wywłaszczeni pod Obwodnicę Augustowa i Most Energetyczny wciąż walczą o swoje prawa i pieniądze za odebrane nieruchomości. Czy ich głos dociera do stolicy?

- Docierają do nas informacje o tym co się tu dzieje. Sejm to jest jednak taka instytucja w której naród decyduje o swoim losie, poprzez powierzenie go tym, a nie innym ludziom. Potem nie ma odwrotu przez cztery lata. Większość w Polsce powierzyła przyszłość Platformie Obywatelskiej i teraz ma takie rządy, jakich się można było spodziewać.

Dlaczego tak jest?

- Partii tej, wywodzącej się Kongresu Liberalno-Demokratycznej, towarzyszy filozofia, która mówi że wszystko jest warte tyle, ile ludzie są w stanie za to zapłacić. Jeżeli fabryka jest warta złotówkę, to ją wyrzucamy za złotówkę. Taka filozofia panuje w Platformie i ona jest realizowana bezwzględnie.

Co więc mogą zrobić pokrzywdzeni rolnicy?

- W Polsce wciąż zbyt słabe są instytucje obrony prawnej społecznej przed nadużyciami urzędników i aparatu administracyjnego. Dominuje widzenie, że to premier, minister i wojewoda są państwem. A poseł jest „nie wiadomo po co”. Że ma siedzieć w Sejmie, brać pieniądze i się nie mieszać. Dlatego protest obywatelski, oczywiście w ramach prawa, jest uprawnionym narzędziem realizowania swoich uprawnień przez obywateli. Natomiast posłowie mają obowiązek pomagać i współorganizować protesty.

Wszelkiego rodzaju akcje protestacyjne nie są Panu obce. Mało jednak kto wie, że w latach 70. w Komitecie Obrony Robotników współpracował z ludźmi, którzy dziś są po drugiej stronie barykady, np. z Adamem Michnikiem.

- W życiu współpracujemy z różnymi ludźmi. Wtedy bardzo długo zastanawialiśmy się, czy przyjąć Michnika do KOR-u. Ostatecznie wstąpił w nasze szeregi w maju 1977 roku, czyli po najtrudniejszym okresie działania.

Kiedy wasze drogi się rozeszły?

- KOR zakładało środowisko z harcerskiej „Czarnej Jedynki”. Dopiero później doszli ludzie z lewicy laickiej. Do Komitetu należeli ludzie o różnej przeszłości i poglądach. Łączył nas tylko i włącznie doraźny stosunek do rozwiązania tamtych problemów. W tym sensie nie było kwestii „rozchodzenia”, a raczej wcześniejsze „zejście”. Rozważyć należy dlaczego koledzy z partii komunistycznej postanowili do nas wtedy dołączyć?

Dla nich był to moment przełomu?

- Jeżeli tak, to krótkotrwałego, bo w 1989 roku znów się „przełamali”. Miarą jest to jak wobec tych samych problemów, ci ludzie zachowują się obecnie. Wiarygodni są tylko ludzie, którzy tak samo odnoszą się do niesprawiedliwości dotykającej polskich robotników i rolników, tak samo wtedy jak i dziś.

Czy rok 1989 mógł mieć inny przebieg? Jak można było inaczej przejść przez Okrągły Stół?

- Ja nie miałem zamiaru i nie mam iść w kierunku w którym chciał iść panowie Kiszczak i Jaruzelski! Byli tacy ludzie, którzy umożliwili im przejście suchą nogą, a wielu ludziom z aparatu partyjnego zamieniono książeczki partyjne na czekowe. Ja tego nie chciałem! Dlatego nie usiadłem do Okrągłego Stołu.

Była inna droga dla Polski?

- Ludzie nie zdawali sobie sprawy, że w Rosji w marcu 1989 przeprowadzono całkowicie wolne wybory. Natomiast nam przedstawiono jako niezwykłe osiągnięcie to, że do wyborów dopuszczono niektórych opozycjonistów. To co działo się w '89 z wolnymi wyborami nie miało nic wspólnego.

Związek Sowiecki skazany był na konieczność zmiany swojej polityki i wycofania z zabranych po drugiej wojnie światowej trenów. To przesądzono w czasie rozmów z amerykanami na Malcie w 1988 roku. 

Co więc należało zrobić?

- Wolne wybory. To była rzecz na którą Rosjanie musieli się zgodzić. Okrągły Stół odciągnął wybory i dał aparatowi partyjnemu półtora roku na umocnienie swoich pozycji. Polska nie była żadnym laboratorium, gdzie trenowano to, co będzie dalej. Okrągły Stół był etapem ratowania nomenklatury.

Mało który parlamentarzysta tak bardzo kojarzy się z polityką. Czy Pan jako „polityk totalny” ma chwilę na dobrą książkę lub kino?

- Z ostatnio obejrzanych szczególnie polecam film „Jack Stronga”. To obraz, który każdy Polak musi zobaczyć, aby zrozumieć na czym polegała okupacja sowiecka. Są tam sceny, które mówią wszytko o aparacie, który nazywano się Ludowym Wojskiem Polskim. Film pokazuje, kto był zdrajcą, a kto bohaterem.

Któraś scena szczególnie zapadła Panu w pamięci?

- Tak. Był to moment, gdy marszałek Kulików daje w twarz wszystkim polskim generałom, z Jaruzelskim na czele. Potem w ciągu kilku minut stawia ich do konta, a ci się przez nim płaszczą. To pokazuje, kto wtedy naprawdę rządził.

Poleci Pan coś z książek? 

- Najlepszą lekturą jaką kiedykolwiek czytałem jest pięciotomowa „Historia Chrześcijaństwa” napisana przez Warrena H. Carrolla, rektora Uniwersytetu Waszyngtońskiego. Pokazuje ona budowę społeczności chrześcijańskiej.

To wspaniała historia pielgrzymki przez wieki, ludzi krzątających się i budujących swe życie codzienne, ale mających świadomość, że ostateczny cel ich zabiegów jest jeszcze przed nimi. Że jest jeszcze nie odkryty, ale zakorzeniony w życiu pośmiertnym.

Taka lektura jest dziś przydatna?

- Bardzo! Pokazuje to, że modlitwa i pobożność jest bardzo potrzebna, ale cywilizacja chrześcijaństwa uzewnętrznia się w całokształcie instytucji. Są nimi państwo, rodzina i małżeństwo, ale też armia. Bo jest przecież wojna sprawiedliwa, gdy trzeba bronić prawa, prawdy i własnego narodu. To także cel chrześcijaństwa.

Polityka i historia pojawia się niemal w każdym aspekcie Pana życia. Jak odbija się ona na życiu rodzinnym?

- Mam już swoje lata. Po raz pierwszy wylądowałem w komunistycznym więzieniu mając lat 18, a ożeniłem się w wieku lat 22. Jakiś czas jestem już ze swoją żoną i przez te kilkadziesiąt lat się dograliśmy.

Z czym są największe problemy?

- Ciągle jest deficyt czasu. W życiu polityka czasem pojawia się strach, a czasem też przykrości. Ale to jest naturalne. Jest też satysfakcja. Ostatnio moje wnuczki wygrały Memoriał im. Marii Kaczyńskiej w Slalomie Gigancie. To ja uczyłem je jeździć na nartach.

Jest Pan jednym z najbardziej atakowanych polityków...

- Ja?! Nie zauważyłem... Ale owszem zdarza się, ze gdy otworzę program telewizyjny to czasem jakieś potwarze docierają. Są one jednak tak absurdalne, że trudno, aby je brał do siebie.

Musi to jednak być bardzo męczące.

- Od lat siedemdziesiątych media próbują mnie przedstawić w jak najgorszym świetle. Ale jakoś tak się zdarza, że za każdym razem zdobywam więcej głosów w kolejnych wyborach. A gdy wychodzę na ulicę, to spotykam się wyłącznie z aprobatą, gestami poparcia i słowami podtrzymującymi na duchu.

Szukają słów na tytuł wywiadu z Panem, przyszło mi do głowy określenie „Całe życie opozycji”. Zgodzi się Pan z tą tezą?

- To nie jest prawda. W latach 90. stałem na czele Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Nadzorowałem też wywiad cywilny i wojskowy. A wszystko wskazuj na to, że wkrótce wrócimy do administracji.

Nigdy nie miał Pan jednak w pełni zagwarantowanej swobody działania. Nawet zajmując stanowiska zmagał się Pan z dużą niechęcią różnych środowisk.

- Jestem atakowany przez interesy rosyjskie, a to jest normalne, bo bronię interesów polski. Rosjanie nie chcą pogodzić się z utratą Polski i zwalczają tych, którzy chcą budować niepodległą ojczyznę. To mechanizm, który jest dla mnie zrozumiały. Niestety nie wszyscy którzy mnie atakują zdają sobie z sprawę ze działają w obcym interesie.

Dlaczego więc to robią?

- To pożyteczni idioci... Ale współczuję im, bo jeżeli są ludźmi inteligentnymi, to wcześniej czy później będą się siebie wstydzili.

 

Czytaj też:

[08.04.2014] Smoleńska rocznica zbiorowo i prywatnie

[15.03.2014] Macierewicz mobilizował PiS [zdjęcia]

udostępnij na fabebook
10.04.2014, 16:42:02

Kama

Co za gwiazdor! Polskie interesy to ja, jedyna prawda to ja! Większego gwiazdora zapatrzonego w swoją wyimaginowaną teorię trudno będzie znaleźć w naszym kraju. Pan dziennikarz równie gościnny co uprzejmy w swoich pytaniach...

10.04.2014, 15:33:37

Alex

Przecież to fantasta, dodatkowo rozsadza go nienawiść polityczna w stosunku do wszystkich myślących inaczej niż on. To za jego sprawą wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej zamieniło się w farsę.

10.04.2014, 12:33:08

Paweł

Prawdziwy polityk, który ma w sercu Polskę a nie co niektórzy co tylko umieją gwiazdorzyć w tvn

Skomentuj:
nick*
komentarz*
 
 
Sponsor pogody
Pogoda
Newsletter

Jeżeli chcesz otrzymywać od nas informacje o nowych wiadomościach w serwisie podaj nam swój e-mail.

Kursy walut
12.27.2024 Kupno Sprzedaż
EUR 0.00% 4.4889 4.5795
USD 0.00% 4.1175 4.2007
GBP 0.00% 5.1508 5.2548
CHF 0.00% 4.5999 4.6929
Dodaj nowe ogoszenie