Lenka Lasota ma 6 lat, we wrześniu pójdzie do przedszkolnej zerówki. Za te niespełna półtora miesiąca dziewczynka wolałaby jednak rehabilitować się po pierwszej z dwóch niezbędnych dla jej zdrowia operacji.
- Jeżeli uda się zebrać pieniądze i spełnimy nasze marzenia, w ostatni weekend sierpnia dojdzie do pierwszej operacji, a po upływie sześciu miesięcy do drugiej - mówi z przejęciem Edyta Burzyńska - Lasota, mama Leny. - Córka nieprędko wróciłaby więc do przedszkola.
Nauczycielki, wszyscy pocieszają, że dzieci z tą chorobą są bardzo inteligentne i szybciutko nadrabiają szkolne braki. Lena cierpi na chorobę genetyczną. Urodziła się z dysplazją kręgowo - nasadowo - przynasadową, objawiającą się karłowatością i tzw. kaczym chodem.
- Kość ociera o kość, przy zmęczeniu następują silne bóle - opowiada mama chorej dziewczynki. - Kiedy Lena prosi, by wziąć ją na ręce, wiem, że już bardzo ją bolą stawy i nogi.
Podczas ciąży lekarze prowadzący nie zauważyli żadnych niepokojących sygnałów. Ostrzeżeniem mogł być trudny poród, bo dziecko było ułożone w brzuchu "twarzą do świata" i z nóżkami skrzyżowanymi po turecku. Suwalscy i ełccy ortopedzi uspokajali, że wszystko powinno być w porządku. Dopiero w Białymstoku została wykryta choroba, która spowodowała uszkodzenie kręgosłupa, nasad i przynasad kości długich.
Najpierw był szok, pytania w rodzaju "dlaczego dotknęło to nas, nasze dziecko?", a potem rodzice podjęli trwającą do dzisiaj walkę o to, by Lena mogła chodzić bez bólu, by w przyszłości nie musiała poruszać się na wózku inwalidzkim.
Państwo Lasotowie zrezygnowali z planów zamieszkania w Suwałkach. Zaciągnęli kredyt i, żeby córka nie musiała wspinać się po schodach, zbudowali dom w okolicy, na działce odziedziczonej przez Tomasza, tatę Leny. Ruszyli też w wędrówkę po lekarzach, w kraju i za granicą.
- Krajowi konsultanci nie byli w stanie nam pomóc - podsumowuje kilkuletnie zmagania Edyta Burzyńska - Lasota. - Okazało się, chociaż poruszyłam niebo i ziemię, pisałam do ministra zdrowia, wystąpiłam w telewizyjnym programie "Sprawa dla reportera" Elżbiety Jaworowicz, że nie możemy liczyć na Narodowy Fundusz Zdrowia.
Zdesperowani rodzice pojechali do Marsylii, gdzie akurat przyjmował uznany lekarz z Australii. Operacja, której wymaga Lena, przekraczała jednak jego możliwości. Z telewizji Lasotowie dowiedzieli się, że jedynym, ktory może pomóc ich córce jest doktor Dror Paley z USA. Zoperuje miednicę, najpierw jedną, a potem drugą stronę, przy okazji "zrobi" też kolana. Koszt operacji i półtorarocznego leczenia na Florydzie wynosi 1,9 miliona złotych.
- Na szczęście, w Warszawie powstał Europejski Instytut Paleya i nie trzeba już lecieć na Florydę - mówi Edyta Burzyńska - Lasota. - Doktor Paley w końcu sierpnia będzie w Polsce.
Jedna operacja kosztuje 300 tys. zł. Jeszcze w tym tygodniu rodzice muszą wpłacić 20 proc. tej kwoty. Pozostała jej część musi zostać uiszczona do 21 sierpnia.
- Zbieramy pieniądze poprzez Fundację Dzieciom "Zdążyć z Pomocą" - informuje mama Leny. - Liczy się każdy grosz, każde dobre serce. Wierzymy, że się uda.
Wojciech Drażba