Ocalał tylko ojciec

Dom, gdzie w nocy z czwartku na piątek doszło do tragedii, znajduje się na samym końcu Aleksandrowa. Dalej jest już tylko jezioro Żubrowo i rozrzucone nad nim domki letniskowe. Nawet od zabudowań najbliższych sąsiadów dzieli go kilkaset metrów. - O tym, że u sąsiadów się paliło dowiedziałem się z rana, jak włączyłem telewizor - opowiada starszy mężczyzna. - Słyszałem, że jakieś duże samochody jadą drogą, ale myślałem, że to ktoś odśnieżał drogę – dodaje.

Nie były to pługi śnieżne, a dziewięć wozów strażackich, które tuż po dwunastej, wezwał na miejsce ojciec rodziny, mieszkającej w parterowym domu w Aleksandrowie. Według jego zeznań, ogień miał zobaczyć, gdy zszedł z położonej na strychu sypialni na parter. Na górze spała jego żona i dwójka małych dzieci. Mężczyźnie udało się uciec z mieszkania. Niestety poddaszu została jego 28-letnia małżonka, 7-letni syn i czteromiesięczna córka.

Wnętrze domu wykończone było w drewnie. Ogień błyskawicznie rozprzestrzenił się po boazerii i pożar przeniósł się po całym mieszkaniu. Bardzo szybko zajął się drewniany strop dachu. Dla śpiącej na górze rodziny nie było ratunku. - Dom płonął jak pochodnia. Gdy przyjechaliśmy, cały stał w ogniu - relacjonuje brygadier Zdzisław Czakis, komendant Powiatowej Straży Pożarnej w Sejnach. Z pożaru ocalał tylko 29-letni mężczyzna.

- Bardzo kochał swoje dzieci. Przepadał za nimi – tak sąsiadka opowiada o ocalonym z pożaru. Mężczyzna pochodzi z Bereżnik. Po ślubie zamieszkał z żoną w budynku gospodarczo-garażowym, tuż przy zabudowaniach rodziców kobiety. Siedem lat temu urodził się im syn, a pod koniec września ubiegłego roku córka. Rodzinie nie wiodło się najlepiej, a ostatnio też i nie najlepiej układało. - Utrzymywali się głównie z rolnictwa, ale czasami udawało się im łapać dodatkowe zajęcia – opowiada sąsiadka. Adam dorabiał na budowach i przy stawianiu dachów. W najbliższym czasie planował wyjazd do Niemiec. Justyna w sezonie pracowała w zakładach drobiarskich. Syn Sebastian w ubiegłym roku poszedł do szkoły. Dzień przed pożarem, w kostiumie koguta, bawił się na szkolnej zabawie choinkowej.

(mkapu)