Zanim Marcin Ż. zadał kilkanaście ciosów nożem, próbował wcześniej zastrzelić Stefana N. Do tego celu użył „samopału”, czyli broni niefabrycznego wyrobu. Nie trafił jednak swojej ofiary i dopiero wtedy sięgnął po ostre narzędzie. Śledczy ustalają obecnie do kogo należał ręcznie robiony pistolet.
- Do zgonu doszło na skutek wykrwawienia organizmu od ran zadanych ostrym narzędziem – mówi Ryszard Tomkiewicz, rzecznik suwalskiej prokuratury. Są to wyniki przeprowadzonej w Białymstoku sekcji zwłok zamordowanego kilka dni temu przedsiębiorcy z Bakałarzewa. Ciało mężczyzny zostało odnalezione zasypane głęboko pod ziemią na żwirowni w sąsiedztwie wsi, gdzie mieszkał.
W czasie zabójstwa użyta była broń palna. Na ciele ofiary nie było jednak śladu po kuli. - Mężczyzn oddał strzał w kierunku ofiary. Nie trafił jej jednak, podjął więc inne kroki – relacjonuje Tomkiewicz. Nietypowy był pistolet z którego strzelał Marcin Ż. Był to tzw. „samopał" czyli prymitywny technicznie pistolet własnej produkcji. - Ustalamy kto był właściciele broni – wyjaśnia rzecznik prokuratury.
Czytaj też:
[2013-12-04] Spłacił dług nożem
[2013-12-03] Śmierć na żwirowni
[2013-12-03] Znaleziono ciało, zatrzymano mordercę
[2013-12-02] Na gruzowisku szukano zaginionego