W miniony poniedziałek na jednym z suwalskich osiedli doszło do śmiertelnego porażenia prądem. 15- letnia Gabrysia, uczennica jednego z miejscowych gimnazjów, najprawdopodobniej tuż po kąpieli, dotknęła mokrą ręką pralki.
Została porażona prądem. Zginęła na miejscu, a jej ciało znalazła sześcioletnia siostra. Wczoraj odbył się pogrzeb dziewczyny.
Sprawą zajęła się suwalska prokuratura. Biegli wyjaśniają, jak doszło do tragedii. Wiadomo, że w chwili, gdy dziewczyna korzystała z łazienki, pralka była włączona do gniazdka, ale nie pracowała.
- Nawet jeśli pralka nie prała i nie był ustawiony programator prania, ale wtyczka była w gniazdku, do urządzenia dochodziło napięcie – mówi Jerzy Grygoruk, inżynier elektryk, zastępca dyrektora Zespołu Szkół Technicznych w Suwałkach.
- Na obudowie mogło dochodzić do tak zwanego „przebicia”. Przyczyn takiego stanu rzeczy może być kilka: gniazdko mogło nie posiadać tak zwanych wąsów, zerowanie ochronne mogło być nieskuteczne, bolec gniazdka, do którego podłącza się uziemienie, mógł nie zostać podłączony lub pralka nie była wyzerowana. To ostatnie jednak z dużym prawdopodobieństwem wykluczam, ponieważ obecnie o wyzerowanie automatów obligatoryjnie dbają producenci – wyjaśnia Grygoruk.
- Sprawą zajmują się biegli. Ustalą, co zostało źle podłączone i przez kogo – mówi Ryszard Tomkiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Suwałkach.
Wiadomo, że w mieszkaniu niedawno odbył się remont. Być może winny jest fachowiec, który podłączał gniazdko. Jeśli tak, za nieumyślne spowodowanie śmierci grozi mu do 5 lat więzienia.
- Może tak być, ale nie musi. Dużo zależy od tego, jaki był stan całej instalacji elektrycznej – tłumaczy inżynier.
- Zastanawia mnie, dlaczego nie zadziałały zabezpieczenia. Gdy coś jest nie tak, powinny natychmiast zareagować wyłączniki różnicowo-prądowe. Nawet jeśli dziewczyna dotknęła źle podłączonej pralki, zabezpieczenia w ułamku sekundy powinny wyłączyć dopływ prądu i nawet nie zdążyłaby poczuć „kopnięcia” – wyjaśnia.
Niestety, kiedyś obowiązywały inne przepisy i w starszych domach czy blokach instalacje elektryczne nie są wyposażone w bezpieczniki rozłączające obwód prądu w razie awarii.
Z prądem nie ma żartów. Jest bardzo niebezpieczny.
- Jestem inżynierem elektrykiem, ale otwarcie przyznaję, że boję się prądu. Osoby, które nie znają się na rzeczy, nie powinny w ogóle podejmować się podłączania gniazdek czy kontaktów – mówi.
Każdego roku w Polsce dochodzi do około 140 porażeń prądem. Wiele z nich kończy się śmiercią lub trwałym kalectwem. Urządzenia elektryczne powinny być podłączane przez osoby posiadające odpowiednie kwalifikacje. Instalacja elektryczna w domu jednorodzinnym musi być zaprojektowana i wykonana zgodnie z przepisami. Ponadto, musi być odpowiednio zabezpieczona, zwłaszcza w warunkach środowiskowych o zwiększonym zagrożeniu, czyli takich jak: łazienki, natryski, czy sauny, gniazdka powinny być obowiązkowo wyposażone w specjalną plastikową osłonę, tzw. klapkę bryzgoszczelną.
Fot. dobrodzien.home.pl
(just)