Nie musi już się bać o życie swoje i dziecka. W Suwałkach może czuć się bezpiecznie. Irina Popova, Ukrainka polskiego pochodzenia, która uciekła z ogarniętego wojną Donbasu, zamieszkała w poniedziałek wraz z sześcioletnim synkiem na jednym z suwalskich osiedli. Kobieta nie kryła łez wzruszenia.
Do miasta ukraińską rodzinę zaprosiły władze Suwałk. Czesław Renkiewicz, prezydent miasta, po wcześniejszych konsultacjach z radnymi, twierdząco odpowiedział na propozycję - pytanie wojewody podlaskiego, czy miasto przyjmie uchodźców. Suwałki zgodziły się jako pierwsze w województwie. Spośród 2300 mieszkań, którymi dysponuje suwalski ZBM, dla ukraińskiej rodziny wybrano i wyremontowano dwupokojowe, przestronne mieszkanie wraz z ogrodem na Osiedlu Północ.
Niemal natychmiast z pomocą przyszli przedsiębiorcy. W sumie 11 firm. Złożyli się z własnych pieniędzy na niezbędne meble: łóżka, stoły, biurko, telewizor. Honorata Rudnik, naczelnik wydziału zdrowia i opieki społecznej, własnoręcznie wybrała pościel i dodatki.
Jeden z przedsiębiorców ufundował laptop z opłaconym Internetem. Zakupiono nawet jedzenie.
Pani Irina do Suwałk przyjechała z Rybaków na Mazurach. Znajduje się tam ośrodek, w którym kobieta wraz z synem przebywała kilka miesięcy. Z Ukrainy wyjechała w styczniu. Jak mówi, tam nie ma nic, nie ma życia.
- Jest wojna. Chodzą z automatami po ulicach, spadają bomby. Nie ma pracy, nie ma co jeść – mówi.
Do Polski Popova mogła przyjechać, bo ma polskie korzenie. Polakiem był jej dziadek, ale kobieta nie wie, skąd dokładnie pochodził. Zginął podczas II Wojny Światowej. Wzięła ze sobą syna. Mąż Iriny został na Ukrainie. Do rodziny dołączy trochę później.
- Na Ukrainie zostali moi rodzice. Zostało moje serce, ale tam się nie dało żyć – mówi.
W poniedziałek wyraźnie wzruszona Popova odebrała z rąk prezydenta Suwałk klucze do własnego, polskiego M.
- Myślę, że stać nas na taki gest wobec rodaków, którzy znaleźli się w środku konfliktu zbrojnego. Powinniśmy pomóc – mówił Czesław Renkiewicz, prezydent miasta.
Już w środę Popova rozpocznie pracę w Suwalskim Ośrodku Kultury, z wykształcenia jest bowiem choreografem. Wielokrotnie przyjeżdżała do Suwałk ze swoim zespołem na Muszelki Wigier.
- Myślę, że Irina sobie poradzi. Znamy się. Powoli wdroży się do pracy. Jestem przekonana, że wszystko będzie dobrze – mówiła Bożena Kamińska, dyrektor Suwalskiego Ośrodka Kultury.
Od września Makar pójdzie do pierwszej klasy. Suwałki przywitał szerokim uśmiechem. Po polsku mówi lepiej od matki. Nie przejmował się obcymi twarzami i zainteresowaniem dziennikarzy. Cieszył się z własnego pokoju i już planował, w którym miejscu w ogródku poustawia krasnale.
(just)