Pojawiła się wreszcie, może tym razem realna, szansa na uratowanie pięknego ongiś zespołu pałacowego w Sztynorcie. Przed kilkoma laty, właściciel pałacu, warszawska spółka Tiga, przekazała niszczejący zabytek za symboliczną złotówkę dla Polsko – Niemieckiej Fundacji Ochrony Zabytków Kultury. Przywraca ona teraz blask temu pięknemu miejscu, a za kilka lat będzie ono tętniło życiem.
Wojewoda warmińsko-mazurski wyraził 17 października 2013 roku zgodę także na przekazanie przez starostę węgorzewskiego prawa własności do cmentarza i kaplicy grobowej pruskiego rodu Lehndorffów nad jeziorem Sztynorckim Polsko-Niemieckiej Fundacji Ochrony Zabytków Kultury w Warszawie. Cmentarz i kaplica grobowa rodu Lehndorffów są integralną częścią kompleksu pałacowego, bo pochowani są tam jego mieszkańcy. Niszczyła to miesjsce przez ostatnie lata zarówno przyroda, jak i ręka wandali.
Piękny zespół pałacowy został wzniesiony na przełomie XVI i XVII wieku przez hrabiów Lehndoffów. Zasadzili też 20- hektarowy park. Byli właścicielami dużych dóbr. Major, hrabia von Lehndoff brał udział w zamachu na Hitlera w 1944 roku, w czasie, gdy wódz III Rzeszy przebywał w Gierłoży, w specjalnie zbudowanych bunkrach, obecnie Wilczym Szańcem zwanym. Zamach nie udał się, choć zdołano podłożyć ładunki wybuchowe, a nawet eksplodowały. Hitler uszedł jednak z życiem, za to stracili je zamachowcy. Hrabia został powieszony, a rodzina wysiedlona.
Sztynort mieli hrabiowie, PGR-y, żeglarze…
„Kto ma Sztynort, ten ma Mazury”- mawiał biskup warmiński Ignacy Krasicki. Po II wojnie światowej Sztynort miał PGR. W 1982 roku użytkownikiem zespołu pałacowego oraz 52 ha ziemi został Polski Związek Żeglarski, a następnie gospodarzyła tu agenda PZŻ- Agencja Interster. W porcie jachtowym szlify żeglarskie zdobywało rocznie około 500 młodych ludzi. W 1990 roku nowy demokratyczny samorząd Węgorzewa doszedł do wniosku, że postkomunistyczna organizacja nie powinna władać Sztynortem i nieruchomość skomunalizowano. Jedni inwestorzy nie pchali się drzwiami i oknami, drudzy nie wywiązywali się z zobowiązań. Nic nie wyszło ani z projektu produkowania tu wódki „Sztynort”, ani budowy domów mieszkalnych, sal konferencyjnych, hotelu.
Dopiero w 1998 roku wieś trafiła w ręce warszawskiej spółki Tiga. Można zatem rzec, że „Warszawa miała Mazury”. Nowy właściciel urządził port jachtowy na 120 łodzi, zbudował niezbędną infrastrukturę, wraz z oczyszczalnią ścieków, uporządkował nabrzeże, osuszył zagrzybiony pałac, naprawił dach. Był nawet pomysł jego rozebrania, ale nie zgodził się na to konserwator zabytków. Za to wieś zyskała, decyzją samorządu, samodzielność. Od 2003 roku jest sołectwem, bo do tamtej pory przynależała do sołectwa w Radziejach. Co prawda sołectwo, to nie to samo, co hrabstwo, ale przynajmniej figuruje w urzędowym spisie miejscowości.
Pozostała tylko spinka od mankietów
Przed kilkoma laty, właściciel pałacu, warszawska spółka Tiga, przekazała niszczejący zabytek za symboliczną złotówkę dla Polsko – Niemieckiej Fundacji Ochrony Zabytków Kultury.
Potomkowie tego pruskiego rodu cieszą się zaś, że jest przynajmniej symboliczny grób hrabiego, majora von Heinricha, że trochę uporządkowano mauzoleum oraz cmentarz rodzinny. Od dawnej świetności bardziej od pałacu przypominają 300- letnie dęby, szumiące smutno nad hrabiowskimi mogiłami. Latem 2009 roku, w setną rocznicę urodzin hrabiego Heinricha, odsłonięto tablicę pamiątkową, umocowaną na kamiennym głazie, poświęconą hrabiemu, majorowi Henrykowi von Lehndoffowi oraz całemu temu pruskiemu rodowi Odsłonięcia dokonały cztery córki hrabiego. Najmłodsza urodziła się już po aresztowaniu ojca. Potem trafiły na rozkaz władz III Rzeszy, pod zmienionymi nazwiskami, do różnych sierocińców, a matkę skierowano do obozu. Tablicę sfinansowało ministerstwo kultury Niemiec. Tej chwili nie doczekała jego żona, która zmarła w 1993 roku i już nigdy, po wysiedleniu przez Hitlera, nie widziała swego rodzinnego gniazda. Córki chcą, by teraz w Sztynorcie powstało centrum spotkań Wschodu i Zachodu. Na razie, poza ruinami pałacu, córkom została tylko jeszcze jedna pamiątka po ojcu: jego spinka do mankietów.
Muzeum i Europejska szkoła
Córka Vera wspominała latem 2009 roku, iż gdy po raz pierwszy przyjechała do Sztynortu w 2008 roku, to usłyszała głos ruin, by je ratować. Nie będzie to takie łatwe. Podniesienie z ruin wymaga ogromnych pieniędzy. Wojciech Wrzecionkowski, honorowy konsul Niemiec w Olsztynie, jako pierwszy apelował o dobrowolne wpłaty na konto fundacji. Wszyscy też liczą, że teraz finansowo wspomogą przedsięwzięcie rządy obu państw. Na razie wspiera rząd Niemiec.
Na początek, za 60 tys. euro uzyskanych od rządu Niemiec, Fundacja przeprowadziła prace zabezpieczające, m.in. wzmocniła stropy, by uchronić je przed zawaleniem. Później udało się pozyskać pieniądze z Funduszu Norweskiego. Teraz trwa umacnianie korony murów i podmurowywanie piwnic. Po zakończeniu prac, w pałacu Lehndorffów powstanie muzeum oraz Europejskie Centrum Kształcenia Rzemiosła i Międzynarodowa Strzecha Budowlana, w której młodzież, po zakończeniu szkoły, na wzór niemieckiego rocznego wolontariatu, pracować będzie nad ochroną zabytków. Przyszłe Muzeum przedstawiać ma multietniczną historię Mazur, skoncentrowaną na byłych wschodniopruskich rodzinach. Zakończenie prac przewidziane jest na 2015 rok
Kolejna dobra wiadomość, to fakt, iż rodzina Lehndorffów odzyskuje z niemieckich muzeów meble, obrazy i inne dobra materialne zarekwirowane z pałacu przez gestapo. Rzeczy te zostały wywiezione do Niemiec i ukryte w kominie jednego z zamków. Odnaleziono je przypadkowo po wojnie i trafiły do muzeum w Saksonii. Rodzina Lehndorffów zadeklarowała, że wszystkie odzyskane dobra przekaże do wyremontowanego pałacu w Sztynorcie.
Na razie w Muzeum Kultury Ludowej w Węgorzewie można obejrzeć eksponaty związane z pruskim rodem Lehndorffów, spokrewnionym z brytyjską rodziną królewską. Kustosz muzeum w Węgorzewie, dr Jerzy Łapo, odkrył, że wśród przodków występujących w drzewie genealogicznym nowego księcia Cambridge, Williama, była - urodzona w 1723 roku w mazurskim Sztynorcie - Maria Eleonora von Lehndorff. Jednym z jej prawnuków był król Danii Krystian IX, a ten z kolei jest prapradziadkiem księcia Williama. Z wyliczeń kustosza wynika, że książę William ma 1/256 krwi mazurskich Lehndorffów.
Turyści mogą obejrzeć XVII-wieczną tablicę nagrobną z podobizną - zmarłego w 1639 roku - Meinharda von Lehndorffa, starosty kętrzyńskiego, który wsławił się służbą w wojskach polskiego króla Zygmunta III Wazy. Tablica przedstawia rycerza w płytowej zbroi z odkrytą głową.
Warto, wędrując po regionie północno - wschodnim wpaść na chwilę do Sztynortu i Węgorzewa, by poczuć ducha minionych czasów.
Jan Wyganowski, Fot PTTK Starachowice