Obowiązujące od 29 sierpnia nowe Prawo lotnicze dopuszcza otwarcie takich lotnisk, jakie dzisiaj funkcjonuje w Suwałkach, dla komercyjnych przewozów pasażerskich. Do stolicy, nad morze czy w góry moglibyśmy polecieć powietrzną taksówką.
Suwalskie jest jednym 41 istniejących w Polsce lotnisk użytku wyłącznego, przeznaczonych głównie do celów sportowych. Zarządza nim Aeroklub Polski, a użytkuje Suwalska Szkoła Lotnicza – stowarzyszenie, które skupia i szkoli pilotów szybowców, motolotni, samolotów, a także pobiera niewielkie opłaty, dochodzące do 40 zł za lądowania prywatnych awionetek.
- Bywa, że notujemy około 100 różnych „operacji” lotniczych dziennie – opowiada Waldemar Złotnik, wiceprezes Suwalskiej Szkoły Lotniczej. – Głównie związane są one z lotami naszych szybowców czy motoszybowca, ale były lądowania nawet 20 małych samolotów, należących do turystów z Niemiec.
Na suwalskiej trawie lądują też swoimi samolotami miejscowi przedsiębiorcy, z działaczem SSL Adamem Galasem na czele, ale ruch mógłby być dużo większy.
Zgodnie z nowymi przepisami, lotnisko wyłącznego użytku może zostać otwarte dla wszystkich statków powietrznych w terminach i godzinach ustalonych przez zarządzającego i podanych do publicznej wiadomości. Po wpisaniu do rejestru, staje się lotniskiem użytku publicznego niepodlegającym certyfikacji. Na takim mogą się odbywać przewozy czarterowe śmigłowcami i samolotami o maksymalnej masie startowej do 10 ton i mieszącymi do 20 pasażerów.
- To za świeża sprawa, jeszcze nie wiemy, czy wystąpimy o zmianę dostępności lotniska w Suwałkach z wyłącznego na publicznego użytkowania – dowiedzieliśmy się w Aero Partner, spółce Aeroklubu Polskiego. – Teren nie należy do nas, tylko do miasta, które, w dodatku, planuje tam przeprowadzić inwestycje.
Parę lat temu władze Suwałk wycofały się z forsowanego wcześniej pomysłu budowy lotniska lokalnego, którego koszty sięgały ponad 100 mln zł. Za pięcio-sześciokrotnie mniejsza kwotę, szacowana nawet na 13 mln zł chcą wybudować betonowy pas startowy o długości niespełna 1400 m, na którym mogłyby lądować samoloty, zabierające na pokład do 40-50 osób.
Miasto ma zaktualizowane dokumentację techniczną i decyzję środowiskową. Nie zamierza jednak płacić niemal 2 mln zł podatku VAT za zamianę gruntów ze Skarbem Państwa. Niekorzystną dla Suwałk decyzję izby skarbowej w styczniu tego roku podtrzymał Wojewódzki Sąd Administracyjny w Białymstoku.
- Odwołaliśmy się do NSA i ciągle czekamy na wyznaczenie terminu rozprawy – mówi Kamil Sznel, asystent prezydenta Suwałk.
Czas ucieka. Żal, bo rozłożona na dwa lata inwestycja miała być skończona w 2017 roku.
- Utwardzenie pasa jest podstawą, inwestycją w przyszłość – przekonuje Waldemar Złotnik. – Za nią mogłyby iść urządzenia nawigacyjne, mała infrastruktura. – Wiem, że z pasa w Suwałkach chcieliby korzystać przedsiębiorcy latający małymi samolotami odrzutowymi.
Jeszcze przez jakiś czas skazani będziemy na lotnisko trawiaste. Suwalska Szkoła Lotnicza, która właśnie sprzedała swój największy samolot AN-2, a dysponuje Cessną i Diamondem, nie zamierza organizować przewozów pasażerskich. Jeżeli lotnisko zostanie otwarte, zapewne znajdą się inni chętni do świadczenia takich usług. Wyczarterowanie awionetki kosztuje kilka tysięcy złotych, ale jeżeli podzielimy tę kwotę przez liczbę pasażerów, cena przelotu do któregoś z portów lotniczych czy na podobne do suwalskiego lotniska w całym kraju, nie będzie taka straszna.
Wojciech Drażba
Fot. SSL
Mapa lotnisk Aeroklubu Polskiego