Zarząd województwa nie przejmuje się protestami związków zawodowych PKS w Suwałkach, Zambrowie i Siemiatyczach. Nie cofnie procesu połączenia pięciu działających w Podlaskiem spółek komunikacji samochodowej.
Związkowcy, oprócz tych z Białegostoku, bo na bazie ich firmy ma nastąpić konsolidacja, zwrócili się o pomoc prawną do wojewody i grożą nawet strajkiem, jeżeli władze samorządowe województwa nie wycofają się z przedsięwzięcia, które zostało wdrożone, zajmuje się nim już sąd rejestrowy, zostały zlecone ekonomiczne i prawne analizy eksperckie.
O własną ekspertyzę postarali się tez związkowcy. Opracował ją Zdzisław Szczerbaciuk, ekonomista i prawnik, prezes Polskiej Izby Gospodarczej Transportu Samochodowego i Spedycji:
Połączenie tych pięciu przedsiębiorstw absolutnie nie daje żadnych gwarancji pomyślnego funkcjonowania połączonej firmy – napisał w konkluzji. – Bez dużych nakładów finansowych ze strony samorządu terytorialnego komunikacja publiczna nie będzie funkcjonowała. Za pieniądze pasażera nie można jej bowiem zapewnić. Dziwne, że wszystkie samorządy rozumieją to w przypadku komunikacji miejskiej oraz kolejowych przewozów regionalnych, a nikt nie chce przyjąć tego do wiadomości w przypadku drogowej komunikacji publicznej – zakończył.
Święta prawda. Podlaski samorząd do regionalnej kolei dokłada rocznie 18 mln zł. Bogdan Dyjuk, członek zarządu województwa ironizuje, że taniej byłoby dla każdego dojeżdżającego pociągiem do pracy czy szkoły wynająć taksówkę, ale przymuszony ustawowym obowiązkiem urząd marszałkowski „płacze i płaci”.
Pięć przedsiębiorstw komunikacji samochodowej przyniosło w sumie raptem 3,5-milionową stratę, a w ich przypadku samorząd mówi „dość”.
- Wybór był taki: albo sprzedać nierentowne, mimo przeprowadzanych restrukturyzacji firmy, albo spróbować je ratować poprzez inkorporację. Wybraliśmy to drugie, czyli powołanie nowej spółki z pięcioma oddziałami – opowiada marszałek Jerzy Leszczyński o majowej uchwale zarządu województwa. - Obawy związkowców, szczególnie tych z największego PKS - w Suwałkach, są uzasadnione, ale ponownie będę się z nimi spotykał i powtarzał, że nikt nie chce zabierać do Białegostoku majątku ani likwidować miejsc pracy.
Na zaplanowanej na najbliższy poniedziałek, 26 września sesji sejmiku znalazł się punkt dotyczący konsolidacji, ale radni nie mogą niczego zmienić. Mają tylko zapoznać się, na jakim etapie znajduje się proces inkorporacji, z sytuacją finansową spółek PKS w ostatnich trzech latach, strukturą zatrudnienia i harmonogramem połączenia.
Nowa spółka miałaby ruszyć z początkiem nowego roku. We wszystkich spółkach pracuje w sumie około tysiąca osób, tylko 55 proc. z nich to kierowcy. Każda z firm ma swój zarząd, radę nadzorczą, administrację i księgowość, w każdej działa po kilka związków zawodowych. Ubiegły rok na plusie (236 tys. zł zysku) zakończył tylko PKS Zambrów, który rok wcześniej przyniósł 134 tys. zł straty. PKS Siemiatycze stracił ponad 300 i ponad 400 tys., Łomża – po 1,4 oraz 1,3 miliona. Suwałki w 2014 sprzedały nieruchomość i miały symboliczną 40-tysieczną stratę, ale już rok później były na 850-tysięcznym minusie. PKS Białystok w 2014 r. stracił 3,5 mln zł, sprzedał majątek i strata zmalała do 580 tys zł.
- Tylko jeden silny, dobrze zarządzany podmiot będzie mógł działać na trudnym rynku, taniej kupować tabor i paliwo, konkurować z prywatnymi przeciwnikami – uzasadnia połączenie marszałek Leszczyński. Oprócz pracowników PKS Białystok, ten pogląd zaczęli ostatnio podzielać członkowie dwóch związków zawodowych z PKS w Łomży, którzy „odcinają się od doniesień medialnych, w których to wszystkie związki zawodowe są przeciwne planom połączenia PKS-ów w jedna spółkę”.
Na pewno przeciwni są i najgłośniej protestują związkowcy z PKS w Suwałkach, który jest największy i ma najwięcej nowych autobusów. Podpierają się lepszymi tegorocznymi wynikami finansowymi, spowodowanymi m.in. zaangażowaniem się, razem z partnerem z Elbląga, w Super PKS na dochodowych dalekobieżnych kursach oraz wycofaniem się z naszych terenów Polskiego Busa, który tutaj połączył się z Żakiem.
- To dzika konsolidacja, której celem jest tylko i wyłącznie ratowanie bankrutującego PKS Białystok – przekonuje Jarosław Żaborowski, przewodniczący najliczniejszego związku PKS w Suwałkach.
- To kompletna bzdura – oburza się Cezary Sieradzki, nowy prezes białostockiego PKS. – Wyszliśmy z kryzysu, odbudowujemy kapitał, kupiliśmy 13 autobusów, budujemy nowy dworzec, niewiele ustępujemy Suwałkom. Nikomu niczego nie chcemy zabierać, to my możemy dzisiaj ratować innych. A już bardzo poważnie, konsolidacja pozwoli uratować miejsca pracy. Wybierając najlepsze rozwiązania zastosowane w naszych firmach możemy zaproponować coś nowego i nie tylko przetrwać, ale i się rozwijać. Potrafię przekonać związkowców, musimy tylko zacząć ze sobą rozmawiać.
W swojej negatywnej opinii prezes Szczerbaciuk opisuje przypadki konsolidacji PKS-ów w kilku innych województwach, w znakomitej większości zakończone plajtą. Tylko w Kujawsko-Pomorskiem połączona w jedną firma istnieje, ale tylko dzięki temu, że ze jest wspierana przez samorząd województwa , który przyznaje wysokie rekompensaty na pokrycie straty operacyjnej w przewozach publicznych.
Na podobne analizy, dotyczące także woj. kujawsko-pomorskiego, powołuje się nasz urząd marszałkowski
- Zdobyte informacje pozwoliły na uniknięcie błędów a wykorzystanie sprawdzonych i pozytywnych rozwiązań – zapewnia Paweł Staniurski z referatu polityki informacyjnej UM.
Związkowców z PKS w Suwałkach, Zambrowie i Siemiatyczach te zapewnienia nie wystarczają. Przekonują, że konsolidacja okaże się katastrofą dla pracowników i ich zakładów pracy. Na razie czekają na to, co przyniesie poniedziałkowa sesja sejmiku.
Wojciech Drażba