Sporo emocji, szczególnie u części mieszkańców Suwalszczyzny i Sejneńszczyzny wywołały projekty budowy „mostów’ energetycznych Polska - Litwa oraz gazociągu Polska - Litwa.
Jak wiadomo, najbardziej i najdłużej przeciwko pierwszej linii „mostu” protestowali mieszkańcy gminy Bakałarzewo. Po drugiej stronie granicy także nie brakowało emocji, związanych głównie z obawą o środowisko naturalne. Z drugiej strony, dzięki tej międzynarodowej linii energetycznej wzbogacają się kasy gminnych samorządów, niektóre nawet ponad milion złotych rocznie, co często przy własnych dochodach rzędu 2 mln zł. rocznie, jest niebagatelną sumą.
„Most” już działa, a w planach była budowa drugiego.
W lipcu 2016 roku, w związku z przygotowaniami do synchronizacji sieci elektrycznych krajów bałtyckich z Europą Kontynentalną, na Litwie zaczęto analizować możliwość zbudowania drugiego łącza między Polską a Litwą. Operator litewskiego systemu przekazywania energii elektrycznej „Litgrid” ogłosił przetarg na poszukiwanie nowej trasy łącza. Czynne od początku roku łącze „LitPol Link” jest jedynym łączem między krajami bałtyckimi i Europą Zachodnią. Dążąc do całkowitej synchronizacji potrzeba dwóch takich łącz.
„Drugie łącze potrzebne jest do większej integracji do europejskich sieci energetycznych. Zapewni ono większą stabilność i pracę bez zakłóceń” - powiedział wówczas dyrektor Departamentu Infrastruktury Strategicznej „Litgrid” Karolis Sankovski.
Do 2020 r. Litwa chce dwukrotnie zwiększyć przepustowość LitPol Link do 1000 MW. Litewski minister energetyki Masiulis snuł nawet taką wizję projektu LitPol Link 2, dzięki której moc transgranicznych połączeń pomiędzy Polską i Litwą miałaby wzrosnąć do 2 tys. MW. Inwestycja ta miałby być zrealizowana w perspektywie 2025 roku, kiedy to Litwa chce zsynchronizować swój system elektroenergetyczny z systemem Europy Zachodniej.
Zwycięzca przetargu będzie musiał przedstawić cztery alternatywne warianty. Warunkiem jest odległość od stref mieszkalnych, obiektów dziedzictwa kulturowego, rezerwatów przyrody i innych terytorium strzeżonych.
Przedstawiciele litewskich energetyków wstępnie zakładali, że łącze mogłoby rozpoczynać się w Mariampolu, gdzie zostanie zbudowana nowa stacja. Zwycięzca przetargu powinien przedstawić trasę łącza od Mariampola do granicy z Polską, analogiczną pracę miał wykonać polski operator PSE S.A. W takiej wersji, „most” pobiegłby m.in. przez tereny gminy Puńsk, Szypliszki, Jeleniewo, Suwałki aż do Ełku.
Zamiast przez Suwałki - przez Kłajpedę?
Niewykluczone, że drugi „most” nie pobiegnie jednak przez Suwalszczyznę. Prezes Polskich Sieci Elektroenergetycznych Eryk Kłossowski, w rozmowie z portalem Biznes Alert.pl, przeprowadzonej 09 listopada 2016 roku, wskazał - gdyby doszło do realizacji projektu, bo i to nie jest do końca pewne - na inny potencjalny przebieg „mostu”. Jego zdaniem, ze względów środowiskowych lepiej jest budować linię w kierunku litewskiego portu Kłajpeda.- Uważam - tłumaczył prezes PSE - że szanse na budowę LitPol Link 2 przez cenne pod względem krajobrazowym i środowiskowym tereny Mazur i Suwalszczyzny są bardzo małe. Już budowa dwutorowej linii 400 kV z Ełku do litewskiego Alytus była na tyle trudnym projektem, że prawdopodobnie nie mamy zbyt wielkich szans na budowę kolejnej linii o podobnej przepustowości. Dlatego też cały czas, we wszystkich analizach dotyczących rozbudowy połączenia, postulujemy rozważanie budowy podmorskiego połączenia między Władysławowem a Kłajpedą.
Prezes PSE wskazuje także na duże koszty interkonektora. „Pytanie, czy PSE i Litgrid stać na tę inwestycję. Natomiast podmorskie połączenie Władysławowo-Kłajpeda wydaje się być opcją zdecydowanie atrakcyjniejszą” - wyjaśniał Eryk Kłossowski.
Inna sprawa, że obecnie ani Polska, ani Litwa nie mają nadwyżek mocy energetycznych. Pod koniec października br., według informacji strony litewskie, wykorzystanie mocy „mostu” było takie: średnie wykorzystanie - 47 procent. Litwa wykorzystywała „most” tylko w 7 procentach, by przesłać prąd do Polski, a Polska aż w 81 proc.
Długie poszukiwanie gazowej „przyszłości”
Według byłego już ministra energetyki Litwy - Jaroslava Neverovica, planowane połączenie gazowe między Polską i Litwą miało powstać do końca 2017 roku. Gazociąg miałby 562 km długości, przy przepustowości umożliwiającej przesyłanie do krajów bałtyckich do 2,3 miliarda m3 gazu ziemnego rocznie. Przy dodatkowych inwestycjach, przepustowość połączenia wzrosłaby do 4,5 miliarda m3 rocznie. Planowany gazociąg przesyłowy o średnicy 700 mm miał połączyć tłocznie gazu w obu krajach: litewską tłocznię gazu Jauniūnai i polską tłocznię Rembelszczyzna. Nie powstał. Potem termin przesunięto na 2019. Też nie zbudowano. Teraz litewski rząd mówi o końcu 2021 roku.
Strona litewska kwestię budowy gazociągu do Polski zapisała już w 1994 roku w umowie prywatyzacyjnej „Lietuvos dujos”, gdy większość akcji trafiła w rosyjsko - niemieckie ręce. Gaz był wówczas na Litwie bardzo tani, ale nie było zainteresowania ze strony Polski. Dziesięć lat później do pomysłu wróciła Polsko - Litewska Izba Gospodarcza Rynków Wschodnich. Niestety, nie znaleziono chętnych do zainwestowania w ten projekt po stronie polskiej. Początkowo liczono, że uda się pozyskać pieniądze z unijnych programów pomocowych, no i przedsiębiorców. Rosnące wówczas ceny gazu spowodowały, że plan odłożono na bliżej nieokreśloną przyszłość. Ta „przyszłość” pojawiła się w Wilnie, 4 lutego 2010 roku, gdy Romas Szwedas, ówczesny wiceminister energetyki Republiki Litewskiej, rzucił pomysł zbudowania gazociągu Litwa - Polska. Tym razem gaz już miał płynąć w odwrotną stronę: z Polski na Wschód. W lipcu 2012 roku operatorzy gazociągów z Litwy i Polski - spółki „Lietuvos dujos” i Gaz-System podpisały umowę na sporządzenie studium wykonalności gazociągu.
Gazociąg bliżej Białorusi
Polska na początku września br. poinformowała stronę litewską, że z powodu wymogów ekologicznych zamierza zmienić trasę gazociągu i budować go z innej stacji kompresorowej w Hołowczycach, niedaleko od granicy z Białorusią. Miejscowość ta jest oddalona od Rembelszczyzny, z której początkowo planowano budować gazociąg, o około 150 km i jest bliżej do Litwy.
Wcześniej szacowano, że ogólna wartość projektu GIPL wyniesie 558 mln EUR, wartość inwestycji na Litwie - 136 mln EUR. Dodatkowo Litwa powinna była zrekompensować Polsce 55 mln EUR kosztów budowy połączenia. Teraz ma być o ok. nawet o 30 proc. taniej, o po drugie - zwiększona o 10% przepustowość gazociągu.
Zgodnie z podpisaną w październiku 2015 roku umową między litewskim operatorem „Amber Grid”, a polskim operatorem „Gaz System” oraz unijną Agencją Wykonawczą ds. Innowacyjności i Sieci, projektowi przyznano wsparcie unijne o łącznej wartości 295,4 mln euro. Ciekawe, czy UE też nie zmniejszy dofinansowania.
Co zmiana trasy oznacza dla Suwalszczyzny?
Przede wszystkim odsuniecie w „siną” dal gazyfikacji regionu. Gaz-System już od dawna zapewniał, że nie ma przeszkód, aby do gazociągu dołączały się lokalne sieci dystrybucyjne. Nadal więc większość mieszkańców będzie korzystało butli gazowych. Do kas samorządów nie wpłyną dodatkowe dochody, a miały być - jak na suwalskie warunki - spore, bo np. tylko gmina Puńsk liczyła na ok. 700 tysięcy złotych rocznie.
Przypomnijmy, że gazociąg miał biec m.in. przez gminy Raczki, Bakałarzewo, Suwałki, Jeleniewo, Szypliszki, Puńsk.
W Raczkach przez Jankielówkę, Witówkę, Plantę, Szkocję, Raczki, Rudniki, Choćki, Sidory, Rabalinę i Podwysokie. W gminie Bakałarzewo przez Podwólczankę, Zajączkowo i Aleksandrowo. W gminie Suwałki przez Kropiwne Stare, Trzciane, Kuków Folwark, Osową, Potasznię, Bród Nowy i Białą Wodę. W gminie Jeleniewo przez Prudziszki, Suchodoły i Białorogi. W gminie Szypliszki od Czerwonki przez Lipowo, Sitkowiznę i Zaboryszki. W gminie Puńsk przez Szołtany, Szlinokiemie, Oszkinie, Wołyńce, Pełele, Sankury do granicy z Litwą.
W br. przeciwko poprowadzeniu gazociągu przez ich miejscowości protestowali m.in. mieszkańcy gmin Raczki i Bakałarzewo. Komitet protestacyjny spotkał się nawet z wojewodą i przedstawicielami inwestora. Mieszkańcy podsuwalskich wsi obawiali się m.in., że inwestycja wstrzyma rozbudowę ich gospodarstw. Strefa ochronna gazociągu może też zablokować sprzedaż działek pod budowę domów. Wątpliwości było wiele, a spotkanie ich nie rozwiało. Teraz już nie mają czego się obawiać: gazociągu na Suwalszczyźnie nie będzie.
Jan Wyganowski