Po pięciu latach kierowania strefą Robert Żyliński traci fotel prezesa. Jako szef SSSE zarabiał tam około 180 tysięcy złotych brutto rocznie. Ludowiec nie wróci do urzędu w Michałowie, gdzie przez pięć lat był urlopowanym kierownikiem. Chce spróbować swych sił w biznesie.
- W piątkowe południe zbiera się walne zgromadzenie akcjonariuszy Suwalskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Jednym z punktów zebrania jest odwołanie ze stanowiska prezesa Roberta Żylińskiego - poinformował Wojciech Więcko, specjalista ds. komunikacji w SSSE.
Robert Żyliński w 2011 roku objął swe stanowisko z politycznego nadania PSL. Zastąpił wtedy Bernarda Maciulewskiego, który sam zrezygnował z kierowania SSSE. Przed objęciem prezesury Żyliński był zastępcą, a potem dyrektorem wojewódzkiego zarządu melioracji i urządzeń wodnych w Białymstoku.
Pewne jest, że Żyliński nie wróci do Michałowa. Przez piec lat, gdy był prezesem suwalskiej strefy, był też urlopowanym kierownikiem tamtejszego zakładu gospodarki komunalnej. W czasie jego urzędowania podmiejskie tereny Michałowa próbowano objąć działaniem strefy.
- W Michałowie z końcem roku wygasła mi umowa. Po ciężkich lata w biznesie, chcę pozostać w biznesie - mówi ustępujący prezes.
Oprócz Żylińskiego, stanowisko straci też wiceprezes Józef Góralczyk, również kojarzony z PSL (obaj na zdjęciu).
Od 20 lat, od początku istnienia specjalnej strefy i spółki nią zarządzającej stanowiska w niej traktowane są jako łup polityczny. Za poprzednich rządów Prawa i Sprawiedliwości prezesem SSSE SA był Grzegorz Mackiewicz, obecnie przewodniczący rady powiatu suwalskiego, a wiceprezesem Leszek Dec, radny PiS w sejmiku wojewódzkim. Niewykluczone, ze obaj wrócą na dawne fukcje w strefie.
(mkapu)