20.02.2015

Po Rosji i Niemczech, także Francuzi uderzają w polskich przewoźników

Stare ludowe przysłowie powiada, że kłopoty lubią chodzić parami. Polscy przewoźnicy mają już ze dwie pary. Najpierw stracili kilkaset milionów złotych z powodu rosyjskiego embarga na polskie towary, potem Niemcy kazali płacić polskim kierowcom niemiecką stawkę płacy minimalnej, a w lutym do tego grona dołącza Francja.

Jak podała Informacyjna Agencja Radiowa, w czwartek, 19 lutego br., francuskiemu rządowi udało się przeforsować projekt ustawy o płacy minimalnej w transporcie. Nowe przepisy w sprawie płacy minimalnej, która we Francji wynosi ponad 9,61 euro brutto za godzinę, mają dotyczyć zagranicznych - w tym polskich - kierowców ciężarówek, głównie w przypadku kabotażu, tzn. sytuacji, kiedy załadunek i rozładunek transportowanego towaru odbywają się we Francji. Stało się tak m.in. wskutek nacisku francuskich związkowców, którzy grożą blokowaniem dróg w całym kraju, jeżeli rząd nie przyjmie tych rozwiązań. Takie stawki mają wyeliminować zagraniczną, głównie wschodnioeuropejską, a szczególnie polską i litewską  bo są silnym przewoźnikiem), konkurencję. A w Polsce tyle się mówi o europejskiej solidarności.

Podobne cele przyświecały w niemieckiemu rządowi. Tam ustawa wprowadziła 8,5 euro za godzinę pracy. ‒ Jeżeli będziemy chcieli się dostosować do niemieckich przepisów, koszty wzrosną nam o 9 proc. Jeżeli w tej chwili rentowność w przewozach jest na poziomie 2 proc., to wniosek jest prosty, że trzeba będzie po prostu do każdego przejazdu dołożyć. Robiliśmy pewne symulacje, z których wynika, że dla firmy, która ma 100 zestawów, koniec roku zakończyłby się stratą w wysokości około 4 mln zł – ocenia Maciej Wroński, przewodniczący Związku Pracodawców Transport i Logistyka Polska.

Przewozowe plagi

Stale pogarsza się sytuacja także w przewozach na Wschód. Wielu polskich przewoźników straciło większość kontraktów i ma poważne kłopoty finansowe, niektóre znajdują się na skraju bankructwa. Problem embarga nie dotyczy jednak tylko polskich przewoźników, dlatego kwestia ta powinna zostać dokładnie przeanalizowana na szczeblu unijnym, tak, aby pomóc sektorowi przetrwać ten kryzys – uważa polskie Ministerstwo Gospodarki. Poparcie dla polskich propozycji wyraziły Litwa, Łotwa i Grecja. Komisja Europejska obiecała, jeszcze jesienią ub. roku, że przyjrzy się problemowi i szczegółowym postulatom Polski. No i przygląda się, przygląda… Tymczasem Polska może stracić dotychczasowy udział na poziomie 25 proc. europejskiego rynku. Zagrożonych jest nawet kilkaset tysięcy miejsc pracy.

- Plagi dla branży to kolejno: embargo rosyjskie, kwestia uchwały Sądu Najwyższego w sprawie ryczałtów za nocleg, która spowodowała falę pozwów przeciwko pracodawcom branży transportu drogowego, i wreszcie niemiecka ustawa o płacy minimalnej. To wszystko powoduje, że być może za rok 25 proc. rynku, który mamy w europejskich międzynarodowych przewozach, będzie należało do przeszłości - prognozuje w rozmowie z agencją informacyjną Newseria.pl Maciej Wroński, przewodniczący Związku Pracodawców Transport i Logistyka Polska. Dodajmy, że mówił to, gdy nie były jeszcze znane francuskie pomysły.

Kolejny problem dotyczy krajowych regulacji. Jeszcze przed wprowadzeniem embarga przez Rosję sędziowie Sądu Najwyższego orzekli, że właściciele firm przewozowych muszą zapewnić kierowcom nocleg. Jeśli więc kierowca spędza noc w kabinie auta, przysługuje mu zatem ryczałtowy zwrot kosztów. Według orzeczenia SN roszczenia za taki nocleg kierowcy mogą zgłaszać nawet do trzech lat wstecz.

‒ Szacujemy, że docelowo w stosunku do przedsiębiorstw transportowych roszczenia mogą sięgać nawet około 2 mld zł - ocenia Wroński rozmowie z portalem Newseria.pl, dodając: ‒ „Porównując z tym, co oferują hotele przy autostradach niskiej klasy, nasze kabiny wyposażone w miejsce do spania są pod tym względem znacznie lepsze”.
Według niego łączny wpływ tych zmian prawnych oznacza, że bardzo dużo spółek może upaść, co może oznaczać stratę od kilkudziesięciu do nawet kilkuset tysięcy miejsc pracy.

Problemy polskiego sektora transportowego rozpoczęły się już w ubiegłym roku. Po nałożeniu embarga na polskie towary przez Rosję wymiana handlowa z tym krajem znacznie się zmniejszyła. Znacznie mniej towarów jest też przewożonych do wschodniej części Ukrainy. Jak wyliczyło Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych, w sierpniu ub.r. na Wschód transporty wykonywało ponad 3 tys. polskich firm z wykorzystaniem ponad 30 tys. pojazdów. Przychody z tego tytułu sięgały 700 mln euro rocznie.

Forum Transportu Drogowego, już 29 września 2014. z dezaprobatą przyjęło informację o kolejnej jednostronnej decyzji Federacji Rosyjskiej, podjętej na posiedzeniu ITF w dniach 25 - 26 września br. o zmniejszeniu z 67 do 16 kwot bazowych wyznaczających kontyngent zezwoleń EKMT. „Zwracamy się do rządu polskiego o negocjowanie powrotu do wyjściowej kwoty bazowej. W przypadku niepowodzenia postulowanych negocjacji oczekujemy przeanalizowania przez Polskę wystąpienia z Porozumienia ITF” – głosi oświadczenie.
W transporcie, tylko w naszym regionie, zatrudnionych jest około 20 tysięcy osób, które chcieliby na pewno więcej zarabiać, a kierowcy chętnie by wzięli te 8 – 9 euro za godzinę. Tyle tylko, że polskie firmy nie są aż tak bogate, by płacić takie stawki.

Rekompensaty za embargo rosyjskie dla przedsiębiorstw

Na razie jest ustawa o pomocy polskim firmom dotkniętym rosyjskim embargiem. Dopłaty do wynagrodzeń pracowników i szkoleń oraz opłacenie składek na ZUS – takie wsparcie otrzymają przedsiębiorcy, którzy stracili na blokadzie eksportu polskich towarów do Rosji. W latach 2015-2016 otrzymają w sumie do 500 mln zł. Prezydent RP podpisał 28 stycznia 2015 r. nowelizację ustawy o ochronie miejsc pracy (ustawa weszła w życie 1 lutego 2015 r.).
 
Wśród firm, które mogą ubiegać się o dofinansowanie są te zajmujące się handlem, przetwórstwem, transportem lub hodowlą zwierząt i uprawą rolną.
 
Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych pomoże firmom wypłacić pracownikom część wynagrodzeń przy przestoju lub po skróceniu czasu pracy (do 1,1 tys. zł).
Pieniądze będzie można też otrzymać na opłacenie składek na ubezpieczenie społeczne pracowników i dofinansowania szkoleń (do 11,3 tys. zł). O pomoc mogą starać się przedsiębiorstwa, których sprzedaż spadła o co najmniej 15% w ciągu trzech miesięcy po 6 sierpnia 2014 r. w porównaniu z tym samym okresem rok wcześniej. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej ma na ten cel do 250 mln zł w 2015 r. i kolejne 250 mln w 2016 r.

Jan Wyganowski
Źródła: www.zmpd.pl; www.mir.gov.pl,IAR



udostępnij na fabebook
Skomentuj:
nick*
komentarz*