Ślepsk Malow Suwałki
Asseco Resovia Rzeszów
24.11.2024
14:45
06.01.2015
Polscy rolnicy stracili ponad miliard dolarów
Polskie rolnictwo straciło w 2014 roku ponad 1 mld dolarów z powodu rosyjskiego embarga. Co ciekawe, jakoś nie widać i nie słychać głosów polityków z pierwszych stron gazet współczujących producentom rolnym. W dodatku Amerykanie, którzy tak mocno popychali UE do antyrosyjskich sankcji, jak na razie, niewiele dali w zamian. Wciąż obowiązuje m.in. amerykańskie embargo na polskie jabłka, unijną wołowinę. Gdy Rosja wprowadziła embargo na polskie jabłka prezydent USA bardzo nad tym bolał, nawet wystąpił w TV z jabłuszkiem w ręku. Tyle tylko, że było to amerykańskie jabłko.
Dopiero od styczna br. rząd USA zniósł embargo na import wołowiny z Irlandii. Reszta UE musi cierpliwie czekać. Zakaz importu został wprowadzony od 1 stycznia 1998 roku w związku z chorobą szalonych krów. Rzecznik Komisji Europejskiej Enrico Brivio powiedział, że Bruksela oczekuje dalszych decyzji dotyczących kolejnych unijnych krajów. – Uważamy, że amerykański rynek wołowiny powinien zostać otwarty na pozostałe kraje Unii – powiedział rzecznik KE ds. zdrowia i bezpieczeństwa żywności Enrico Brivio. Przyznał jednak, że obecnie nie wiadomo, kiedy USA miałyby zezwolić na import wołowiny z innych krajów Unii.
Tymczasem Katerina Bieliakowa, radca handlowy Ambasady FR w Polsce, w rozmowie z rosyjską agencją informacyjną RIA Novosti, wyliczała: „Rosyjski import polskiego mięsa i produktów mięsnych w okresie styczeń-październik 2014 roku zmniejszył się o 73,6 proc., a import owoców o 34,5 proc., warzyw zaś o 31,3 proc.. Mniej o 16,5 proc. zostało zakupionych produktów mlecznych. W liczbach bezwzględnych oznacza to spadek rosyjskiego importu z Polski w okresie styczeń-październik 2014, w porównaniu z analogicznym okresem poprzedniego roku, do poziomu 335 mln dolarów. Ok. 250 mln euro strat ponieśli polscy przewoźnicy - powiedziała Bieliakowa, dodając, że Rosja nie odczuła polskich sankcji, bo „90 proc. polskiego importu z Rosji to paliwa (gaz i ropa), a Polska nie może sobie pozwolić na rezygnację z tego importu”.
Początek br też rozpoczął się źle. Rosyjska służba sanitarna w pierwszych dniach 2015 roku nie przepuściła ponad 200 ton owoców i warzyw. Produkty zostały zwrócone na Białoruś, przez którą jechały tranzytem. Większość towaru miała pochodzić z Polski i Serbii.
Tymczasem Polsce spadają ceny zakupu od rolników owoców, żywca, mleka. „Można mówić o kryzysie i destabilizacji rynku mleczarskiego. Nie dość, że straciliśmy ważny rosyjski kierunek eksportu, to mamy do czynienia z globalną nadpodażą. Jednocześnie przekonujemy się, że obniżki cen na polskim rynku nie powodują wzrostu sprzedaży. Najbardziej obrazowo widać to chyba na przykładzie mleka do picia. Spadek ceny nawet o kilkanaście procent nie powoduje, że konsumenci kupują go więcej – wyjaśnił dla portalu rynekspozywczy.pl prezes Spomleku Edward Bajko .
Pod koniec grudnia 2014 roku Polski Komitet Protestacyjny Rolników i Producentów Wieprzowiny, reagując – jak głosi komunikat - na pogarszającą się sytuację polskich rolników – niskie ceny trzody chlewnej, mleka i owoców oraz dyskryminowanie polskiej żywności przez Czechów, podjął decyzję o wznowieniu swojej działalności, opracowaniu i podjęciu działań mających na celu poprawę koniunktury na polskiej wsi.
Polski Komitet Protestacyjny Rolników i Producentów Wieprzowiny informuje, że jego działania wynikają z inicjatywy samych rolników i nie są wspierane przez żadne ugrupowania polityczne. „Nie chcemy, aby politycy żadnej opcji się pod nią podpinali, skoro mieli szansę reakcji dużo wcześniej, ale nic ich to wtedy nie obchodziło. Nie reagowali. Obecnie, na fali zainteresowania naszą akcją, próbują grać obrońców sprawy, o której nie mają żadnego pojęcia. Nie ufamy politykom pilnującym wyłącznie własnych politycznych interesów, zamiast reprezentować tych, którzy ich wybrali. Prosimy, abyście zbijali swój polityczny kapitał gdzie indziej” - czytamy w komunikacie.
Nie ma co się temu dziwić. Podczas gdy bałtyccy i fińscy politycy wywalczyli w Brukseli spore pieniądze dla producentów mleka za straty spowodowane rosyjskim embargiem, polskim jakoś to nie udaje się. Nawet tam, gdzie można samodzielnie ulżyć producentom, np. zmiany prawa wciąż nie mogą doczekać się finalizacji. Rolnicy, jeszcze przynajmniej przez rok, nie będą mogli na małą skalę sprzedawać przetworów ze swoich gospodarstw.
W Sejmie czekają na rozpatrzenie trzy projekty ustaw o sprzedaży, ale wróciły do dalszych prac w komisjach. Ministerstwo Rolnictwa podawało już kilka terminów wprowadzenia ułatwień.
Jak poinformowało w grudniu 2014 roku Centrum Informacyjne Rządu: "poselskie projekty dotyczące sprzedaży bezpośredniej były punktem obrad posiedzenia Rady Ministrów 02.12.2014 r. Rada Ministrów nie zajęła stanowiska wobec projektów".
Ma rację prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców - Cezary Kaźmierczak powiadając, że „polskie absurdy prawne są nie mniej szkodliwe dla producentów żywności niż rosyjskie embargo. W Polsce takie same wymagania obowiązują producenta 100 kilogramów rocznie sera zagrodowego i koncern przerabiający 10 tysięcy tuczników dziennie. To absurd, który trzeba zlikwidować. Nigdzie w Europie tak nie ma” - postuluje od dawna Związek. Podobne postulaty zgłaszają też organizacje rolnicze. A „Rada Ministrów nie zajęła stanowiska wobec projektów".
Obecnie, zgodnie z prawem, rolnikowi nie wolno sprzedawać, jeśli nie prowadzi firmy, takich produktów jak: soki, dżemy, przeciery, kasze, mąki, chleb domowy, oleje, masło, sery, mleko i wiele innych. Za niezastosowanie się do przepisów, grożą kary.
I, co tu jeszcze dodawać?
Jan Wyganowski